Mieszkańcy przysiółka Włoszyn w gminie Szczurowa nie godzą się, by drogą wybudowaną tuż obok wału przeciwpowodziowego wywożono piasek z pobliskiej żwirowni. Sami zapowiadają blokady, natomiast wójt – rozpoczęcie batalii sądowej. Mieszkańcy gminy Szczurowa cały czas przed oczami mają obraz sprzed sześciu lat, kiedy wezbrane wody niewielkiej rzeczki Uszwicy przerwały wały. I choć wiele osób straciło wtedy dobytek całego życia, wszyscy ofiarnie ratowali wały. Boją się, że ich wysiłek pójdzie na marne, a przy większych deszczach, woda znów będzie dla nich zagrożeniem.
– Sypaliśmy worki z piaskiem, broniliśmy się przed wodą – mówi Agnieszka Oleksy. Gmina dostała idące w miliony złotych środki na odbudowę i modernizację wałów. Nie dziwi więc, że teraz mieszkańcy protestują, by nowo wybudowaną prowadzącą wzdłuż wałów drogą wywożono kruszywo z pobliskiej żwirowni – Wał jest obsunięty o metr. No jest tragedia. Teraz jest okres burzowy. Wystarczą dwa dni deszczu i nas nie ma – dodaje Dorota Maślany.
Mieszkańcom trudno uwierzyć w to, że w ogóle wydano zezwolenie na budowę drogi w tym miejscu. Przypominają też, że ten teren był już wielokrotnie zalewany podczas kolejnych powodzi. – Pamiętam taką sytuację, gdy jako dzieci pilnowaliśmy krów. Jeżeli weszła na wał to dostawało się mandat, albo groźbę, a dzisiaj samochód o masie 40 ton może przejechać. Dla mnie to jest niepojęte – mówi Dorota Kucmierz.
Małopolski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Krakowie, który wydał zezwolenie na budowę drogi nie ma sobie nic do zarzucenia. Urzędnicy tłumaczą się przepisami i opinią geologa, który stwierdził, że inwestycja nie zagrozi wałom nawet gdyby Uszwica znowu wezbrała. Uprawniony geolog w przedmiotowych badaniach hydrogeologicznych jednoznacznie stwierdził, że inwestycja polegająca na budowie przejazdu przez wał przeciwpowodziowy rzeki Uszwicy wraz z drogą dojazdową, nie będzie stwarzać żadnego zagrożenia co do wystąpienia utraty stabilności i szczelności istniejących wałów przeciwpowodziowych rzeki Uszwicy, również przy wystąpieniu spiętrzonych stanów wody w rzece – czytamy w przesłanym piśmie.
Tyle, że zdaniem mieszkańców pozwolenie dotyczy tylko dróg dojazdowych do pól uprawnych. – Dla nas, normalnych ludzi, dojazd do pól uprawnych wiąże się z tym, że jedzie ciągnik z przyczepą albo z maszynami rolniczymi, a nie samochód ciężarowy – mówi Krzysztof Rębacz.
Marian Zalewski, wójt Szczurowej stoi murem za mieszkańcami i całą sprawę skierował do prokuratury. Ta jednak odmówiła wszczęcia postępowania powołując się na fakt wydania zgody na budowę przez uprawnione instytucje. – W tym wypadku powinna zostać zrobiona ekspertyza przez prokuratora i wtedy byłoby wiadomo w jakim stopniu inwestycja zagraża bezpieczeństwu – mówi samorządowiec. Mieszkańcy już raz blokowali drogę. Teraz zapowiadają kolejne protesty. Są zdesperowani, bo jak mówią, chodzi o dorobek ich życia. Pochodzący z Wrocławia właściciel żwirowni, odmówił komentarza w tej sprawie. Podkreśla, że ma wszystkie pozwolenia i nie musi się nikomu z tego tłumaczyć.
—
rdn.pl
Fot. Maciej Mazur