SMS z systemu selektywnego alarmowania o treści: „Sobota, godz. 8:00 ciąg dalszy prac przy elewacji. Zarząd”. Takie SMS-y strażacy ze Szczepanowskiej OSP dostają regularnie od kilku miesięcy, bo właśnie trwa wielka modernizacja remizy. Od kilku lat prowadzone są konsekwentnie prace modernizacyjne. W tym roku przyszedł czas na wykonanie ocieplenia oraz prace przy elewacji. Nie jest łatwo wykonać tyle pracy siłami wyłącznie społecznymi. Przecież wszyscy pracują zawodowo, a na służbę w OSP poświęcają swój wolny czas, którego przecież nikt nie ma zbyt wiele, tylko weekendy. A trzeba też wykonać wiele obowiązków domowych. Idzie zima więc trzeba się śpieszyć. I tak tydzień za tygodniem, sobota za sobotą, kto może przychodzi do remizy żeby przez zimowymi chłodami zdążyć wykonać zaplanowane prace. Tak też było i w sobotę 29 października. Ok. godz. ósmej strażacy rozstawili rusztowania i zabrali się do pracy przy ocieplaniu kolejnej ściany. O 11:10 włącza się syrena alarmowa i równocześnie SMS o znanej treści „ALARM OSP SZCZEPANÓW”. Ludzie akurat na miejscu, reakcja więc błyskawiczna, już chwilkę później zastęp melduje gotowość do wyjazdu i samochód MAN GBARt na sygnale rusza na autostradę. Tak to w ostatnich latach jest, że zdecydowana ilość wyjazdów to akcje na autostradzie. Praktycznie nie ma tygodnia, żeby się coś nie stało. Przez radio dowiadują się, że doszło do dachowania tuż pod przejściem dla zwierząt na wysokości ul. Piaski w miejscowości Sterkowiec. Dachowała Skoda Fabia którą kierowała młoda kobieta przewożąca dwójkę maleńkich dzieci w wieku ok. 2,5 i 4 lat. Następnie w pojazd uderzyły jeszcze dwa kolejne i dodatkowo zahaczył TIR.
Chociaż całość wyglądała naprawdę groźnie, na szczęście nikomu nic poważnego się nie stało. W takich sytuacjach na autostradzie błyskawicznie tworzy się ogromny korek, ponieważ autostrada to, można powiedzieć, rwąca rzeka, po której przejeżdża dziesiątki tysięcy pojazdów. Szczepanowscy strażacy w kilkanaście sekund rozmontowali bariery energochłonne i zaczęli przedzierać się przez korek w kierunku miejsca zdarzenia. Wielki samochód strażacki z błyskającymi światłami i wyjącą syreną z dużą trudnością manewruje przeciskając się dosłownie na centymetry pomiędzy samochodami przez kilka kilometrów. Niestety, wielu kierowców jakoś nie bardzo potrafi się zachować i zrobić przejazd dla ratowników i czasem nieświadomie toruje drogę służbom ratowniczym, co może być tragiczne w skutkach, ponieważ w takich sytuacjach, zwłaszcza gdy są ranni, liczy się każda sekunda. Ratownicy na miejsce dotarli równocześnie z karetką która korzystała z drogi utorowanej przez strażaków. Za kilka chwil na miejsce zdarzenia dotarli również ratownicy z Państwowej Straży Pożarnej. Działania ratownicze przebiegały bardzo sprawnie, gdyż ratownicy mają już ogromne doświadczenie. Wyjeżdżali do akcji wiele razy w różnych warunkach pogodowych, we dnie i w nocy w lecie i w zimie. Każdy wie co ma robić, potrafią automatycznie wdrożyć sprawdzone i skuteczne procedury. Działają profesjonalnie, odpowiedzialnie. W powszechnym zdenerwowaniu są oazą kompetencji i spokoju. Działają szybko, ale bez jakiejkolwiek paniki. To bardzo ważne, bo uczestnicy zdarzenia widzą, że mają do czynienia z osobami kompetentnymi, którym można zaufać bo wiedzą co mają robić. Ratownik musi być skuteczny i opanowany. Nie może biegać, wymachiwać rękami i rozdzierać się powiększając chaos i zdenerwowanie.
Czasem w zdarzeniu, tak jak w tym wypadku, uczestniczą dzieci. Są krańcowo przerażone. Na takie sytuacje ratownicy również są przygotowani. Taki ubrany w nomeks ratownik w hełmie na głowie, wzbudzający respekt i troszkę grozę, staje się w sekundzie wrażliwy i troskliwy. Z bojowego samochodu wyciąga pluszowego misia i podaje płaczącemu roztrzęsionemu dziecku. Małe rączki łapią go odruchowo i staje się coś niezwykłego. Pluszowy miś, całkiem podobny do takiego który być może poniewiera się w niejednym domu, jakby pochłaniał to ogromne przerażenie, dziecko go ściska, przytula się, uspokaja. Nie wiadomo dlaczego tak się dzieje, ale to działa. Prawdziwy Miś Ratownik. Strażacy zawsze mają takiego kolegę na stanie w swoim samochodzie ratowniczym. Kiedyś kupowali powszechnie znane Misie Ratowniki ubrane w strażackie mundury, ale to bardzo drogie zabawki, a strażacy muszą je kupić za własne pieniądze, ponieważ na takich ratowników nie ma żadnych dotacji, to jest już w ramach własnej empatii. Tak więc misie pracujące ze szczepanowskim druhami są, jeżeli można tak powiedzieć, „cywilne”, czyli po prostu zwyczajne, ale też bardzo sympatyczne i jak najbardziej spełniają swoją odpowiedzialną rolę. Czasami ktoś jakiegoś kupi, ktoś podaruje strażakom kilka egzemplarzy i tak się uzupełnia braki, bo każdy Miś Ratownik jest jak kamikadze – uczestniczy w akcji tylko jeden raz. Podarowany dziecku, już nie wraca do samochodu, staje się własnością tego, komu został przekazany. Środki strażaków są bardzo skromne i wszystkie przeznaczane na prowadzony przez ostatnie lata remont remizy. Takie misie ratownicze pochodzą więc od ludzi dobrej woli.
Po zabezpieczeniu wszystkiego i przewróceniu Skody na koła, strażacy udali się do remizy z zamiarem kontynuowania zaplanowanej roboty przy ocieplaniu ściany. Złożyli więc ponownie bariery energochłonne które rozebrali jadąc do akcji i udali się drogą serwisową do remizy. Jadą sobie, patrzą a tu bryka jakaś stoi i minitłumek przy bryce. Okazuje się że to młodziutki kierowca który wybrał się w las zażyć świeżego powietrza w towarzystwie trzech równie młodych i nie da się ukryć, bardzo atrakcyjnych koleżanek. Wszystko zapowiadało się świetnie i perspektywy wypoczynku były obiecujące, a tu nagle ….przebite koło – ot siurpryza taka! Młodzian zabrał się do wymiany koła, ale jak już trafi się niefart, to na całego. Winda którą usiłował podnieść brykę pod ciężarem wyżej wymienionej zapadła się w błoto, no i lipa totalna. I kiedy już spocony jak mysz po części z wysiłku a po części z nerwów, zaczynał wątpić czy wypoczynek na świeżym powietrzu to nie jest aby zbyt przereklamowana atrakcja, „z nieba mu spadli” wracający z akcji szczepanowscy strażacy. Szybko się zorientowali że przy tym zdarzeniu też jest potrzebna pomoc, choć może nie na sygnale i w trybie alarmowym. Za pomocą swojego sprzętu szybko podnieśli zdefektowany randkowóz, założyli koło i w ten sposób uratowali nieco speszonego macho, który mógł zabrać do fury swoje koleżanki i kontynuować zaplanowany wypoczynek, oczywiście jeżeli towarzystwu pod wpływem wrażeń, całkiem nie przeszła ochota na dotlenianie się, ale tego już druhowie nie wiedzą. Zatem po dokończeniu usprawniania randko wozu, westchnąwszy nad twardą służbą, udali się do remizy.
Ponownie przygotowali klej, zabierają się do rozkładania siatki na ścianę, a tu o 13:40 kolejny dźwięk syreny i SMS o treści „ALARM OSP SZCZEPANÓW”!! I znowu chwilę później sześcioosobowa ekipa ratowników strażackim MAN-em pędzi na sygnale alarmowym tym razem w drugą stronę w kierunku wjazdu na autostradę, gdzie w miejscu „MOP Bagno” prawie równocześnie doszło do dwóch zdarzeń. Na przeciw wjazdu na MOP najechały na siebie dwa samochody osobowe, a przy wyjeździe z MOP najechało na siebie pięć kolejnych pojazdów. Znowu automatyczne wdrażanie procedur ratowniczych, zabezpieczanie miejsca zdarzenia i wszystko to co powinno być zrobione. Ratownicy ochotnicy, zawodowcy i zespoły ratownictwa medycznego współpracują w doskonałym porozumieniu. Nie pierwszy raz działają razem, znają się doskonale. Poza tym niektórzy pracują jako strażacy zawodowi i ratownicy medyczni, a dodatkowo są strażakami ochotnikami. Tak więc uczestniczą w akcjach ratowniczych w różnych rolach, w zależności od tego gdzie zastanie ich alarm. Powrót do remizy, zapada zmrok, dziś już się nie zrobi tego co było zaplanowane. Takie życie – ważne są prace przy remizie, ale ważniejszy jest udział w akcji ratowniczej, bo po to przecież Straż została powołana i po to od kilku pokoleń istnieje. Strażacy nie są dla remizy, tylko remiza jest dla tego aby stanowić bazę dla sprzętu ratowniczego, który ma służyć ludziom dotkniętym nieszczęściem. Remont będzie dokończony w późniejszym terminie, jeżeli pogoda pozwoli.
—
Jan Waresiak