Don't Miss
Home » Felietony » Wielka akcja społeczna – przywracamy historię

Wielka akcja społeczna – przywracamy historię

Ministerstwo Edukacji Narodowej, kierując się sobie tylko znaną filozofią, wprowadziło kolejne zmiany  w programie nauczania. Tym razem dotyczą one nauki historii w liceach. Zakres zmian jest tak wielki, że w praktyce mogą być porównane do podcięcia żył. Można powiedzieć,  że likwiduje się coś takiego jak liceum ogólnokształcące, dające solidne fundamenty pod tzw. humanistyczne wykształcenie.  Zmiany zostały wprowadzone niejako tylnymi drzwiami w formie rozporządzenia Ministra. Oczywiście cała operacja została, jak to zwykle w takich przypadkach bywa, uzasadniona koniecznością reformy i dostosowania do wymagań nowych czasów.

Reformy, czyli niby ulepszenia, bo reforma kojarzy się niejako automatycznie z ulepszeniem. To słowo jest więc dobrym określeniem na wszelkie zmiany. Dotychczasowy system jest fatalny. Poprzednia pani minister miała w ogóle uraz do polskiego wielce (według niej) opresyjnego systemu edukacji i wszelkimi sposobami wprowadzała model radosnej szkoły.
Ta reforma została poparta wygodnymi dla ministerstwa opiniami ekspertów. Nie było to trudne, bo w dzisiejszych czasach na gwizdnięcie znajdzie sie eksperta, który bez mrugnięcia okiem potwierdzi wszystko, co tylko zlecający ekspertyzę sobie zażyczy. Opinii przeciwnych nie uwzględniono, bo właściwie nie było żadnej dyskusji w tej sprawie.
Niestety ostatnie kilka lat to całe pasmo coraz bardziej nieliczących się z opinią społeczną decyzji. Nie konsultuje się posunięć, które w sposób istotny wpływają na przyszłość całego pokolenia Polaków, i w ostateczności na nasze miejsce w Europie. Podejmuje się decyzje  według zasady „robię jak mi się podoba i co mi zrobicie?”. Czarę goryczy przelała właśnie decyzja o zdemolowaniu programu nauczania w liceach, co w praktyce degraduje ten szczebel szkolnictwa.
Falę protestów rozpoczęli w Krakowie działacze Solidarności z lat 80-tych, podejmując strajk głodowy w obronie nauczania historii w szkołach. Mimo początkowego całkowitego zignorowania protestu przez media tzw. głównego nurtu, dzięki mediom niezależnym, zwłaszcza internetowi, sprawa została nagłośniona. Strajk rozprzestrzenił się  na kolejne miasta. Nie można już było udawać że nic się nie dzieje. Sam prezydent Bronisław Komorowski poczuł się zobowiązany do włączenia w rozpoczynającą się wbrew woli MEN dyskusję i zorganizował spotkanie w tej sprawie. Przedstawiciele MEN argumentowali, że na dyskusję o programie jest już za późno. Jest to doprawdy zdumiewający argument. Nie chodzi o prawdę i wypracowanie optymalnego rozwiązania służącego dobru przyszłego pokolenia Polaków, tylko o czas. To tak jakby niewinnego człowieka wysłać na gilotynę i tłumaczyć, że w sumie może tak nie do końca jest winny, ale nie ma sensu nad tym dyskutować, bo nie ma już czasu. Właśnie go prowadzą na szafot  i za parę minut dojdzie na miejsce. Można jedynie ubolewać, że przedstawiciele bądź co bądź Ministerstwa Edukacji Narodowej nie wstydzą się w ogóle używać argumentów na takim poziomie. Można też zadać pytanie dlaczego wcześniej nie podjęto poważnej dyskusji w tak istotnej sprawie. Czyżby w czterdziestomilionowym narodzie nie było nikogo godnego do podjęcia dyskusji ze specjalistami z ministerstwa?  Wszyscy mądrzy zamknęli się w murach MEN? Jaka poważna i szanująca obywateli instytucja postępuje w ten sposób? Pycha, arogancja i zarozumialstwo, to cechy dominujące w sposobie sprawowania władzy. To razi, i zniechęca.
Aby nie dopuścić do zniszczeń które potem bardzo trudno będzie odrobić, obok narastającej fali protestów, powstała formalna inicjatywa obywatelska zmierzająca do uregulowania sprawy na drodze ustawowej. Powstał Komitet Obywatelski który zamierza zgłosić w Sejmie Obywatelski Projekt Ustawy  o zmianie Ustawy o systemie oświaty. Chodzi o to, aby nie można było tak poważnych zmian wprowadzać rozporządzeniem ministra. To zbyt poważna sprawa, żeby pozwolić na to, aby jakiś minister odgrywał się na programie nauczania w liceach za swoje traumy z młodości. Wszelkie informacje na temat akcji dostępne są na stronie internetowej www.przywracamyhistorie.pl
Obecnie zbierane są podpisy pod inicjatywą. Po formalnym zgłoszeniu inicjatywy w Sejmie, Komitet będzie miał trzy miesiące na zebranie 100 tysięcy podpisów pod obywatelskim projektem ustawy. Na stronie internetowej znajduje się do pobrania druk listy na którą można zbierać podpisy. Aby projekt mógł być skutecznie złożony w Sejmie, musi być podpisany przez co najmniej 100 tysięcy Obywateli. Ważne jest jednak, aby tych podpisów było jak najwięcej. Projekt nie będzie wtedy, co prawda, ważniejszy, ale pokaże rządzącym ilu jest przeciwników odcinania młodego pokolenia od wiedzy o naszych korzeniach. Być może oprzytomnieją wreszcie i trochę się zastanowią nad tym co robią. Widzimy was i nie podoba nam się to co robicie.
I tak zrobią co będą chcieli. Często się słyszy takie głosy. To wynika z obserwacji dotychczasowej arogancji, pychy i zarozumiałości władzy. To prawda. Sejm nawet nie musi przyjąć takiej inicjatywy obywatelskiej do dalszej pracy w komisjach. Może go po prostu odesłać na makulaturę. Szkoda, że przepisy dotyczące inicjatywy obywatelskiej nie obligują Sejmu do pochylenia się nad propozycją, która musi być bardzo ważna, jeżeli zgromadziła podpisy setek tysięcy obywateli. Nie jest to zadanie łatwe i nie da się go zrobić w byle jakiej sprawie. Już sam ten fakt powinien zmuszać rządzących do poważnego potraktowania projektu obywatelskiego. To po prostu wyraz szacunku dla ludzi. U nas pojęciem szacunku dla ludzi funkcjonuje w bardzo specyficznej formie. Jednak mimo wszystko jest sens zgłaszania takiej propozycji, nawet jeżeli istnieje ryzyko, że wyląduje w koszu. Propozycja Państwa Elbanowskich, dotycząca wstrzymana pomysłu wysyłania 6-cio latków do szkoły, poparta przez prawie pół miliona obywateli, zrobiła jednak wrażenie na nadzwyczajnie zadowolonych z siebie urzędnikach MEN, wdrażających ochoczo projekt szkoły radosnej.
Trzeba też wiedzieć, że same przepisy dające obywatelom określone prawo, nie wystarczą. Trzeba z nich korzystać. Sejm może co prawda projekt ustawy zgłoszonej przez obywateli odrzucić nawet na samym początku, ale posłowie za każdym razem, kiedy to robią, będą się czuć coraz bardziej nieswojo i coraz mniej komfortowo.  Przyjdzie taki dzień, że nawet jeżeli przepisy nie wprowadzają tego wprost, to Sejm nie odważy się w pierwszym czytaniu odrzucić obywatelskiego projektu ustawy. Jednak świadomość, że projekt został podpisany przez tysiące obywateli również i ich okręgu wyborczego, zawsze robi wrażenie. Chyba nie ulega wątpliwości, że ci obywatele będą się teraz interesować jak głosował poseł w ich okręgu w tej sprawie. I raczej nie będą zadowoleni, jak się dowiedzą, że ich wola została potraktowana z buta przez ich posła. Mogą go tak samo potraktować przy najbliższych wyborach. Aby posłowie nauczyli się szacunku dla obywateli, muszą mieć świadomość, że są uważnie obserwowani.
Ten fatalny styl sprawowania władzy ma jednak swoją pozytywną stronę, której autorzy oświatowych zmian chyba nie przewidzieli. Oto budzi się społeczeństwo obywatelskie. Tego nie da się zadekretować. To wyraz wielkiego niezadowolenia. Lata arogancji przynoszą swoje owoce. Ludzie mówią po prostu: dość tego, co wy sobie w końcu wyobrażacie. Aktywizują się setki lokalnych stowarzyszeń, powstają nowe. Wymieniane są informacje, doświadczenia, pomysły na działalność,  nawiązywane kontakty. Tego procesu już nie da się zatrzymać.
Inicjatywa obywatelska zmierzająca do powstrzymania radosnej i nieodpowiedzialnej aktywności MEN, jest wspierana przez wiele takich stowarzyszeń i ciągle przyłączają się kolejne. Zbierane są podpisy pod inicjatywą. Są też deklaracje, że nazwiska posłów, którzy będą głosować przeciw projektowi będą upubliczniane w ich okręgach wyborczych. Zadbają o to właśnie te stowarzyszenia. Niewątpliwie ci posłowie sympatii nie wzbudzą, a większość z nich pewnie nie będzie miała okazji troszczyć się w Sejmie o sprawy publiczne w kolejnej kadencji. Partyjni liderzy sobie jakoś poradzą, ale szeregowi posłowie raczej będą musieli sobie poszukać innego zajęcia. Takie są reguły demokracji, z których poirytowane społeczeństwo uczy się w przyspieszonym tempie korzystać. Widać  mamy w sobie pewien instynkt narodowy i propaństwowy. Dużo możemy tolerować, ale kiedy rządzący zaczynają przesadzać, wówczas kończy się grillowanie i zaczynamy władzy patrzeć na ręce. Jeszcze nigdy dla władzy dobrze się to nie skończyło. Gdyby obecne rządzący rzetelnie w przeszłości przyłożyli się do nauki historii, to by o tym doskonale wiedzieli.
Nie każdy musi być aktywnym działaczem publicznym, ale każdy jest Obywatelem i dobro publiczne powinno go interesować. Może złożyć podpis pod projektem inicjatywy i tym samym wyrazić swoją wolę w tej jakże istotnej sprawie.
Wszystkie dane Komitetu są podane na stronie internetowej. Aby usprawnić  zbiórkę podpisów, powołani zostali koordynatorzy akcji. Wszystkich chętnych do włączenia się do zbiórki podpisów proszę o kontakt pod nr tel. 605 268 939 lub emailowo janwaresiak@szczepanow.pl .
Organizatorzy proszą o przesyłanie list z podpisami w paczkach po 50 -100 list. W ten sposób praca komitetu zostanie znacznie ułatwiona. Listy na zbiórkę podpisów można również otrzymać w Kawiarnio-herbaciarni „Pauza” w Galerii Brzeskiej przy ul Królowej Jadwigi. Tam też można zostawić podpisane listy, lub samemu złożyć podpis.
Brzesko i okolice, zawsze wyznawało tradycyjne wartości. Na nich budujemy swoją przyszłość i wychowujemy młode pokolenie. To naprawdę dobry system. Nie dajmy sobie wmówić, że jest inaczej. Przyłączmy się do ogólnopolskiej akcji w obronie historii w naszych szkołach. Nie pozwólmy, aby nasze dzieci zostały odcięte od korzeni z których wszyscy wyrośliśmy. Aby prawdziwej historii musiały się uczyć tylko w domu i z przypadkowo zdobytych informacji. Po to płacimy podatki, żeby rzetelne wykształcenie naszych dzieci zapewniło państwo w dobrze prowadzonych szkołach.


Jan Waresiak