Ze smutkiem przyjąłem informację o śmierci Emilii Hynek. Przed kilkunastu laty przeprowadziłem z nią wywiad na temat pomocy jakiej udzieliła jej matka ukrywającej się przed śmiercią rodzinie żydowskiej. Materiał ten został opublikowany na jednym z portali (brzesko.ws). Dzisiaj uważam, ze należy go przypomnieć. To ostatnia Borzęcanka nosząca tak zaszczytny tytuł, a tak bardzo zapomniana. Jak chrześcijanin wierzę, że jej dobre czyny były jej nagrodą od Boga.
Urodziłam się w 1930 roku, 11 grudnia będę mieć 83 lata [1]. Jak wybuchła wojna, miałam 9 lat. Widziałam, jak wojsko polskie uciekało koło mojej chałupy. Tatusia nie było wtedy w domu. Był w Niemcach, na robotach. Po pół roku przyjechoł. W tym domu mieszkali: mama, tata, brat Józek i dziadkowie, którzy umarli w czasie wojny. Tak ich pamiętam jak przez mgłe. Od urodzenia całe życie tutaj mieszkom. Do szkoły chodziłam w Górnym Borzęcinie, właściwie to szkoła była zamknięta. Była wojna … uczyli nas po chałupach. Tam, gdzie Matera Józek mieszkał i jesce gdzie indziej. W Mościcach w kuchni na Azotach pracowałam 25 lat. Później przeszłam na emeryturę, bo 16 lat miałam opłacone ubezpieczenie z pola. Mąż mnie odszedł, sama wychowywałam 3 dzieci, ciężko było…
Pełna treść dostępna TUTAJ820.39 KB
—
borzecin.pl