Rok 2015 dla mieszkańców Łęk nie zaczął się dobrze. Jeszcze wszyscy mieli świeżo w pamięci noworoczne życzenia dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia wszystkich planów, żeby ten rok przyniósł nadzieję na lepszą przyszłość, kiedy w niedzielny bardzo wczesny poranek o godz. 4 powietrze zarówno w samych Łękach jak i w okolicznych miejscowościach: Szczepanów, Borzęcin, Bielcza przeszył dźwięk strażackich syren. Niedługo później z tych wszystkich miejscowości wozy ratownicze ruszyły do akcji, wszystkie w to samo miejsce. W Łękach ponownie zapłonęły stodoły, tym razem dwie w jednym czasie w odległości od siebie o 500 metrów. Nie było żadnej burzy, żadnego naturalnego zjawiska, które mogłoby wytłumaczyć taką tak nieszczęśliwy zbieg dwóch pożarów. We wsi odżyło przerażenie, bo wszystko wskazywało na to, że przyczyną pożarów nie była awaria instalacji elektrycznej, ani żadna dająca się wytłumaczyć przyczyna naturalna – te pożary, nikt nie miał co do tego wątpliwości, spowodowała ręka ludzka. Ktoś postanowił w ten sposób zniszczyć znaczną część dorobku życia dwóch rodzin. Na mieszkańców padło przerażenie. Kto miał taką drewnianą stodołę, nie mógł się czuć bezpiecznie. Ludzie nie spali po nocach i pilnowali swojego dobytku. Nikt nie wiedział na kogo tym razem padnie mściwy wyrok. Nie można było wyczuć jakimi kryteriami kieruje się sprawca. Motywy mogły być różne. Podpalenie mogło być dziełem kogoś niezrównoważonego psychicznie, ale człowieka tak zaburzonego w okolicy raczej nie ma, więc ten kierunek poszukiwań wydawał się chybiony. Motywem mogła być zemsta lub jakieś porachunki, ale przecież rodziny dotknięte nieszczęściem są powszechnie szanowane w swojej miejscowości i nie mają żadnych wrogów. Najlepszym tego dowodem był fakt, że poruszeni mieszkańcy Łęk zainicjowali spontaniczną akcję zbiórki środków, aby choć trochę wspomóc dotkniętych nieszczęściem sąsiadów. To piękny i zupełnie niewymuszony odruch pozwalający z optymizmem patrzeć w przyszłość. Lokalne społeczności trzymają się razem i w trudnych sytuacjach każdy spieszy z pomocą na ile go stać. Jedna z rodzin poszkodowanych wzruszona wsparciem nie tylko materialnych ale również duchowym i psychicznym, co w takich sytuacjach jest nie mniej warte, zamówiła nawet mszę. św. za wszystkich strażaków oraz tych którzy w jakikolwiek sposób włączyli się w organizowanie pomocy. Tak więc motyw mściwej zemsty również upadł jako nie mający żadnego uzasadnienia. Po wyeliminowaniu zjawiska naturalnego, spięcia elektrycznego, podpalenia spowodowanego przez osobę chorą psychicznie oraz podpalenia spowodowanego zemstą, pozostało rozważyć jeszcze kto miałby powód żeby tak postąpić. Stara rzymska sentencja głosi: Is fecit cui prodest – ten uczynił komu to przyniosło korzyść. W języku bardziej współczesnym, zwykło się to określać słowem motyw. Kto miał motyw, czyli korzyść z tego żeby wybuchły takie poważne pożary, komu mogło na tym zależeć? No cóż, jeżeli nie ma innego wytłumaczenia, to trzeba wziąć pod uwagę również te, które dla normalnego człowieka wydają się całkiem niewiarygodne. Bo człowiek jest istotą skomplikowaną i różne ma potrzeby. Już Maslow w swojej słynnej piramidzie określił że jednaz istotnych potrzeb każdego człowieka jest potrzeba uznania społecznego. Aby tę potrzebę zaspokoić niektórzy potrafią się posunąć do najbardziej niezwykłych działań. Zostać bohaterem to coś pociągającego, tak pewnie pomyślało trzech młodzieńców – kandydatów na bohaterów. Pechowo jednak, żadna okazja do zapisania się złotymi zgłoskami w pamięci potomnych się na trafiała. No cóż, jak góra nie przyszła do Machometa to Machomet przyszedł do góry. Jak okazja sam się nie trafiła, to postanowili sami okazję wyprodukować. Jak postanowili tak zrobili. Skutkiem realizacji postanowienia (chyba jednak nie postanowienia noworocznego) były właśnie te dwa pożary. Kandydaci na bohaterów dołączyli oczywiście do ratujących, bo tak był przecież cel – stanąć bohatersko w pierwszym szeregu ratujących. Tak się jednak składa, że nie wybrali zbyt oryginalnego sposobu na wytworzenie okazji do pobohaterzenia. Takie sytuacje co jakiś czas – niestety – zdarzają się w Polsce. Nic dziwnego, że śledczy po zorientowaniu się, że naturalne przyczyny odpadają, od razu wzięli pod uwagę motyw zapotrzebowania u kogoś na bycie bohaterem. Okazało się że się nie pomylili. Doświadczenie uczy iż nihil novi sub sole – nic nowego pod słońcem, czyli krótko mówiąc: wszystko już było i bohaterowie z Łęk nie byli pierwsi na świecie, którzy w ten sposób postanowili zaistnieć. Na dokładkę – trzebaż pecha – kamera z lokalnego marketu Groszek uwieczniła dla historii śpieszne przemieszczanie się sprawców właśnie w czasie kiedy wybuchły pożary. No i to by było na tyle w kwestii wejścia do historii lokalnej. Młodzi ludzie bohaterami zostali, chociaż blask którym obecnie promieniują nie jest chyba w tym odcieniu w jakim by chcieli.
Za podpalenie grozi im teoretycznie kara nawet do 10 lat pozbawienia wolności. Jeszcze nie ma aktu oskarżenia, ale machina wymiaru sprawiedliwości już została wprawiona w ruch, a wszczęta procedura wcześniej czy później zakończy się wyrokiem skazującym. Czy sprawcy zamienią łóżko w rodzinnym domu na więzienną pryczę, rozstrzygnie sąd. Oczywiście jeszcze za wcześnie cokolwiek powiedzieć. Sąd wyda wyrok po dokładnym zbadaniu wszystkich okoliczności, weźmie również pod uwagę tzw. warunki osobiste sprawców: jakie było ich dotychczasowe życie, czy pracują, uczą się, czy byli wcześniej byli karani itp. Być może nie zostaną skazani na bezwzględną karę pozbawienia wolności, to zależy od sądu i po części od samych sprawców. Nie ulega jednak wątpliwości, że będą musieli naprawić wyrządzoną krzywdę, co tanio raczej nie wyjdzie.
Pozostaje kara znacznie dotkliwsza niż ta którą wymierzy sąd: opinia mieszkańców wśród których przyjdzie im dalej żyć. Karę ponoszą też członkowie rodzin sprawców, ponieważ odium spada również na nich, chociaż niczemu nie zawinili. Nikt z nich przecież w najgorszych snach nie mógł sobie wyobrazić, że ktoś z ich najbliższych mógłby zrobić coś takiego. Człowiek się stara wychować dziecko jak umie najlepiej, ale w ostateczności nie ma jednak wpływu na jego zachowanie, ono pójdzie w świat i zrobi to co będzie chciało. Wszelkie filozofowanie i udzielanie dobrych rad jest właściwością tych, którzy sami w życiu nie wiele doświadczyli bo mieli to szczęście, że los ich oszczędził. Życie potrafi uczyć pokory i z upływem lat coraz mniej chętni jesteśmy do pouczania innych.
Można powiedzieć że w tym nieszczęściu, sprawcy mieli jednak trochę szczęścia. Bo co by było gdyby ktoś z członków poszkodowanych rodzin z powodu ogromnego wzburzenia doznał np. zawału serca, wylewu krwi do mózgu, albo innego rozstroju zdrowia? Przecież to nie było aż tak niemożliwe. Wówczas sprawcy mieliby na sumieniu nie tylko spalone stodoły z całym sprzętem który się w nich znajdował, ale jeszcze zdrowie a może i życie człowieka. Ta tragedia została im szczęśliwie oszczędzona, co też powinni mieć na uwadze.
Bardzo ciężki czas przeżywają druhowie z OSP w Łękach. W akcji ratowniczej uczestniczyli z pełnym poświęceniem, nie wiedzieli wówczas, że sprawcy podpaleń kryją się w ich własnych szeregach. Ciężko się uginać pod ciężarem nie swoich win, jak teraz iść z tradycyjnymi noworocznymi kalendarzami do ludzi. Niedługo Wielkanoc i wspominany będzie Ten, który uginał się pod ciężarem całkowicie nie swoich win. Trzymając tradycyjną straż przy Grobie Pańskim, jakoś łatwiej będzie sobie wyobrazić, co czuł kiedy wiedział, że ponosi karę całkowicie niesprawiedliwie. To trudne, ale ten trudny czas też przeminie. Jednostka powstała przed laty z potrzeby serca, ma swoją piękną historię oraz wielu szlachetnych druhów którzy będą dalej pracować i nieść pomoc. Co na solidnych fundamentach jest zbudowane, nie załamie się tak szybko, a i mieszkańcy Łęk też potrafią właściwie ocenić sytuację.
—
Jan Waresiak