Szanowni czytelnicy, przypominamy wywiad z symbolem brzeskim Solidarności – Zbigniewem Dulębą. Artykuł został opublikowany drukiem w sierpniu 2011 r.
ROZMOWA ZE ZBIGNIEWEM DULĘBĄ
Jak wyglądał sierpień 1980 roku w Brzesku?
Uważam, że ten czas był następstwem, albo właściwie kontynuacją zdarzeń w historii Polski, a więc wybuchu niezadowolenia społecznego i robotniczego protestu w 1956 roku. Następnie niezadowolenia studentów w 1968 roku i powrotu do protestów robotniczych dwa lata później w 1970 roku i wydarzeń na Wybrzeżu. Później był rok 1976 i protest w Radomiu i warszawskim Ursusie. Tak więc fenomen Solidarności w 1980 roku był następstwem tamtych zrywów, które zapewne też w jakiś sposób łączyły się z narodowymi powstaniami sięgającymi w głąb historii naszej Ojczyzny. To historia buntu przeciwko ciemiężycielom Ojczyzny i Narodu Polskiego.
Różnica pomiędzy powojennymi zrywami przeciw komunizmowi z lat 1956 – 1976, a tym z roku 1980 polega na tym, że tamte były spontanicznymi, w których uczestniczyli obywatele niezorganizowani. Rok 1980 był całkiem inny. To co wówczas działo się w Polsce miało już charakter zorganizowany. Nie był to protest tylko jednej grupy. Robotnicy byli wspierani przez inteligencję. Za nami stali profesorowie, pracownicy naukowi uczelni i prawnicy. To byli nasi doradcy w różnych dziedzinach. Mogliśmy domagać się poszanowania praw pracowniczych, ponieważ współpracowali z nami wybitni prawnicy zajmujący się tą dziedziną prawa.
Kiedy pierwszy raz zetknął się pan z działalnością opozycyjną?
W 1973 roku, kiedy pracowałem jeszcze w Browarze otrzymałem bezpłatny urlop, co umożliwiło mi wyjazd do stanów Zjednoczonych. Należy w tym momencie przypomnieć, że wtedy u władzy w Polsce był Gierek, który troszeczkę uchylił nam furtkę i dzięki temu więcej ludzi mogło wyjeżdżać za granicę. Mowa tutaj o wyjazdach na „Zachód”. Wcześniej było to raczej niemożliwe lub bardzo trudne. Zatem właśnie w tym roku otrzymałem od dyrektora Browaru roczny urlop, który umożliwił mi wyjazd do USA.
Jednak po trzech miesiącach wyrzucono mnie dyscyplinarnie z pracy. Jak się okazało ówczesny sekretarz zakładowy partii stwierdził, że nie wolno mi było podczas urlopu wyjechać do Stanów i wyrzucono mnie dyscyplinarnie z pracy. Wówczas byle sekretarz mógł podważyć decyzję dyrektora. Dopiero w USA zrozumiałem co to znaczy wolność. Kiedy wróciłem w 1975 roku, zostałem aresztowany i przesłuchiwano mnie na temat kontaktów w Stanach Zjednoczonych. Byłem przetrzymywany przez 24 godziny pod pretekstem, że nie zwróciłem w terminie paszportu. Miałem na to siedem dni i oczywiście nie przekroczyłem tego czasu. Zarzucano mi również rozpowszechnianie kłamstw. Najprawdopodobniej chodziło o to, że opowiadałem kolegom jak jest w Stanach Zjednoczonych. Jak wygląda wolność. Ktoś musiał o tym donieść. Tak wyglądał mój pierwszy kontakt z ówczesną służbą bezpieczeństwa.
Kiedy zacząłem pracę w FOB jako frezer często wokół zbierali się koledzy i pytali o to jak żyje się w Ameryce. Opowiadałem im o innym świecie, w którym żyje się lepiej. O sklepach, w których są półki pełne towarów i że każdy kto ma pieniądze może kupić co chce bez kolejki. Mówiłem prawdę. Robiąc to nie byłem świadomy, że w jakikolwiek sposób kogoś podburzam. Znowu byłem przesłuchiwany w tej sprawie. Powtórzono mi wszystko o czym opowiadałem.
W 1978 roku próbowałem wyjechać do USA po raz drugi, ale otrzymałem odmowę wydania paszportu. Pamiętam, że zaproszenie przysłał mój serdeczny kolega Władek Dobosz, który bardzo pomagał mi później podczas stanu wojennego. Początkowo nie mogłem się z tym pogodzić, ale z czasem okazało się, że ta odmowa była jak zbawienie, ponieważ dzięki temu mogłem przeżyć czas Solidarności tutaj na miejscu, a nie w Ameryce. Gdzieś we wrześniu 1978 roku pojechałem do Tarnowa do banku i kiedy wysiadałem z samochodu spotkałem kolegę, z którym kiedyś pracowałem w Zakładach Mechanicznych. Wręczył mi wtedy gazetki, które bez specjalnej świadomości co to jest, zawiozłem do pracy i podczas przerwy śniadaniowej rozdałem kolegom. Jak się okazało były to egzemplarze gazety „Robotnik”. Jeszcze tego samego dnia po pracy zostałem zabrany przez SB na przesłuchanie do Tarnowa. Tam podczas przesłuchania pytano mnie skąd mam te gazety, więc odpowiedziałem, że gdy wróciłem z banku znalazłem je wsunięte za wycieraczkę w samochodzie.
Przesłuchujący mnie major stwierdził, żebym nie robił z niego idioty. Odpowiedziałem mu szybko, że gdybym wiedział, że są nielegalne, to nie rozdawałbym ich tak otwarcie. Zastraszano mnie jeszcze przez dłuższy czas, ale trzymałem się tej wersji. Nie mogłem przecież wrobić kolegę. Potem żeby było śmiesznie, poprosiłem ich o odwiezienie do Brzeska, ponieważ był już wieczór i nie miałem jak dostać się do domu. Oczywiście zdenerwowałem tym majora, ale w końcu odwieźli mnie prawie pod fabrykę. To było moje kolejne zetknięcie z SB.
W tym samym roku kardynał Karol Wojtyła został wybrany Papieżem i to zmieniło wiele w naszym życiu…
Tak. W tym czasie chyba jeszcze tak do końca nie zdawaliśmy sobie sprawy ze znaczenia tego wydarzenia. Ale kiedy Papież przyjechał do Polski w następnym roku i wypowiedział te słynne słowa „Niech zstąpi Duch Twój i zmieni oblicze ziemi… Tej ziemi”, wówczas zdaliśmy sobie sprawę z tego znaczenie z tego, że Karol Wojtyła była dla nas Polaków jak Mojżesz, który przeprowadził nas przez czerwone morze. Dosłownie przez czerwone. To on stał się dla nas impulsem do stworzenia Solidarności i złamania tego systemu.
Potem przyszedł 1980 rok…
Będąc na urlopie w Rożnowie dowiedziałem się, że
w Gdańsku jest strajk. Strajkują robotnicy w stoczni. Tę wiadomość przywiózł mi kolega, który przyjechał na ryby. W radiu i telewizji mówiono o tym, że strajkują nieodpowiedzialne elementy i że szerzy się warcholstwo. Dzięki temu wiedziałem, że robotnicy protestują w słusznej sprawie. Muszę przyznać, że cała ta sytuacja ze strajkiem była dla mnie wielkim zaskoczeniem, ponieważ u nas w Brzesku panował zupełny spokój. Kiedy wróciłem do domu, zacząłem słuchać Radia Wolna Europa i dopiero wtedy zrozumiałem, jak to co dzieje się w Gdańsku jest ważne również dla nas. To Stało się ważne także dla mnie. Już 4 września po podpisaniu wszystkich porozumień, a więc w Szczecinie, Jastrzębiu i w Gdańsku rozpoczęła się akcja dezinformacyjna w całym kraju. Również w FOB ówczesny dyrektor zwołał zebranie, podczas którego miał być zakładany wolny związek zawodowy. Tymczasem w Wolnej Europie usłyszałem, że w Nowej Hucie powstał Międzyzakładowy Komitet Założycielski Związków powstałych na bazie porozumień gdańskich. Podczas rozmowy z kolegami doszliśmy do wniosku, że nie należy przystępować do organizacji, którą proponuje nam dyrektor.Postanowiliśmy, że powinniśmy porozumieć się ze związkowcami w Nowej Hucie. Tak też się stało. Ponieważ trzeba było rozbić zebranie zwołane przez dyrektora, a pomyślałem, że powinno mi się to udać, musieliśmy do Huty wysłać kogoś innego. Była wśród nas taka osoba. Wspaniała kobieta. Pani Maria Surowiecka. Mnie udało się rozbić dyrektorskie zebranie, a Marysia Surowiecka przywiozła dla nas wszystkie ważne informacje potrzebne do założenia związków. Dzięki temu powstały równocześnie wolne związki zawodowe
w FOB-ie i PEBEROLU. Tam zakładała je siostra Marysi, Janina. Utworzyliśmy komitet założycielski związku. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy co nas czeka.Po ogłoszeniu zapisów okazało się, że 85 % załogi zapisało się do naszego związku. To było coś niesamowitego. Bardzo niezrozumiałe. Ludzie byli przecież zastraszeni. A jednak udało się. Trzeba było wybrać przewodniczącego. Wówczas dostaliśmy wiadomość, że powstanie także komitet koordynacyjny, do którego bardzo chciałem się dostać, a gdybym został przewodniczącym nie mógłbym kandydować. Przewodniczącą została zatem Maria Surowiecka, a ja wszedłem w skład komisji koordynacyjnej. Pracy było bardzo dużo, ponieważ cały czas powstawały nowe komitety i zakładano związki w nowych zakładach pracy. Na przykład w szpitalu. Co nas bardzo cieszyło, bo do robotników dołączyli lekarze czyli elita społeczna. To wszystko było bardzo ważne. Ten zryw był piękny. Ludzie przebudzili się. Jeszcze nie funkcjonowała nazwa Solidarność.
Naszym zadaniem było przygotowanie właściwych wyborów. Wtedy bardzo łatwo można było zostać działaczem, ponieważ chętnych było niewielu, a więc nie było to jakieś bohaterstwo z mojej strony. Owszem, ludzie zapisywali się gromadnie do związku, ale zostanie działaczem wiązało się z wpisaniem przez SB na czarną listę. Działacze byli pod ciągłą obserwacją. Takie były początki wolnych związków zawodowych w Brzesku i w naszym regionie. To piękna karta naszej wspólnej historii. Na tym terenie związek działał bardzo prężnie i był bardzo liczny. Brzesko pod tym względem nie ma się czego wstydzić. Piękne było to, że na zasadzie równości należeli do związku ludzie z różnych klas społecznych. Walczyliśmy i działaliśmy wszyscy razem. To było bardzo ważne.
Od tamtej chwili wiele się zmieniło, ale bardzo bym chciał i bardzo proszę wszystkich tych, którzy działają w imieniu narodu i wyborców, aby pamiętali o słowach wypowiedzianych przez Ojca Świętego w Sejmie RP – „Jesteście posłani przez naród. Macie pełnić rolę służebną wobec narodu. Wolność nie jest nam dana na zawsze lecz zadana”. Rozumiem to w ten sposób, że zadanie wolności polega na tym, że nie mogę powiedzieć, że nie pójdę do wyborów. Nie mogę tak powiedzieć, bo to jest między innymi wypełnianie zadania wolności. Każdy z nas powinien pamiętać, że raz na cztery lata to my jesteśmy najwyższą władzą w państwie. I zróbmy to. Rozliczmy rząd z tego co zrobił. Dobrze czy źle, ale zróbmy to. Patrzmy na tych, których wybieramy. Sprawdzajmy czy dobrze wykonują swoją pracę. Rozliczajmy ich z afer i złego rządzenia. Nagradzajmy za dobrze wykonaną robotę. Każdy z nas ma prawo wyboru i korzystajmy z tego.
Rozmawiał Tomasz Pajor
—
IB