Don't Miss
Home » Felietony » Wiekowy rzeźbiarz z Mokrzysk

Wiekowy rzeźbiarz z Mokrzysk

Wiekowy rzeźbiarz z Mokrzysk. Ludwik Turlej (1906-2007)

Gdy przychodził na świat, który diametralnie różnił się od naszego świata, ziemia brzeska należała do Cesarstwa Austro-Węgierskiego, a papieżem był Pius X. Gdy umierał, III Rzeczpospolita była w Unii Europejskiej, a na stolicy Piotrowej zasiadał Benedykt XVI. Ludwik Turlej, mieszkając w szczepanowskiej parafii, żył w pięciu różnych państwach i podczas dziewięciu pontyfikatów.

Ludwik Turlej. fot. ze zbiorów rodziny

Ludwik Konstanty Turlej urodził się w 26 lipca 1906 roku w Szczepanowie, w rodzinie chłopskiej. Był szóstym dzieckiem Jana i Salomei z domu Wróblewskiej. Poród przyjęła akuszerka Wiktoria Kubas, a działo się to w drewnianym domu numer 89 „na Podlesiu”. Po trzech dniach niemowlę zostało ochrzczone w długoszowskim kościele. Nie było wtedy jeszcze „nowego” kościoła, a przed „starym”, od zachodu, stała drewniana dzwonnica. Sakramentu udzielił miejscowy wikariusz, ksiądz Michał Przywara. Rodzicami chrzestnymi byli Konstanty Turlej, prawdopodobnie brat ojca, po którym chłopiec otrzymał drugie imię, oraz Julianna Małczyk, oboje z chłopstwa.

Dla matki Ludwika, Salomei, wielodzietna rodzina musiała być czymś naturalnym. Urodziła się na tym samym miejscu (nie wiadomo, czy w tym samym domu), co jej pociechy, w 1867 roku. Miała jeszcze siedmioro rodzeństwa, ale czworo z nich zmarło jako dzieci. Salka została na ojcowiźnie, mieszkała razem z rodzicami i mężem, Janem Turlejem. Mieli, jak wyżej wspomniano, sześcioro dzieci: Jana z 1894 r. (zmarł po 5 miesiącach na szkarlatynę), Stanisława z 1896 r., Karolinę z 1899 r., Jana Józefa z 1901 r., Władysława z 1903 r., oraz właśnie Ludwika.

Najmłodszy syn był dzieckiem niezwykle ciekawym świata, co często cechuje ludzi dorastających w niedostatku. Gdy skończył ósmy rok, wybuchła I wojna światowa. W listopadzie front dotarł do Szczepanowa, pozostawiając po sobie martwych żołnierzy, spalone chałupy i zniszczony kościół. Mały Turlejcyk widział, jak ranne sołdaty, słaniając się na nogach, pojawiają się w jego domu. Pomagał ich opatrywać. Niestety, pocisk uderzył także w tę chatę. Nie było ratunku – słomiana strzecha (najprawdopodobniej taki był „dach”, tak jak na większości polskich zabudowań wiejskich) szybko zajęła się ogniem i Turlejowie pozostali bez kąta. Początkowo ktoś ich przyjął do siebie, ale ginęły im ocalałe w pogorzelisku przedmioty, więc wrócili na swoją posesję i spali w piwniczce. To musiał być bardzo ciężki czas dla rodziny.

Turlejowie zaczęli się odbudowywać i postawili nowy drewniany dom, który istnieje do dzisiaj. Mały Ludwik jeszcze w trakcie wielkiej wojny zakończył swoją edukację na trzeciej klasie szkoły powszechnej w Szczepanowie. Były to czasy, kiedy każda para rąk była potrzebna przy gospodarstwie, a rodzice nie mieli pieniędzy na zbyt długie wysyłanie pociech na naukę. Taka też była wtedy mentalność – nie rozumiano jeszcze przydatności czytania i pisania w dalszym życiu. Można sądzić, że w przypadku pogorzelców decydujący był ten pierwszy czynnik.

Pod koniec wojny, w jesieni 1918 roku wybuchła epidemia grypy hiszpanki, tak jakby nie dość było nieszczęść w ostatnich latach. Były domy, w których chorowało po kilka osób. Te chałupy były omijane, ktokolwiek bał się tam zaglądać i zaoferować pomoc. Osłabieni ludzie mogli być skazani na przyspieszoną śmierć – niedożywienie dodatkowo osłabiało organizm w walce z chorobą. 12-letni Ludwik Turlej nie bał się jednak zanieść jedzenia i picia chorym sąsiadom. Nie wiemy, jak się nazywali, ale w Księdze Zgonów dla Szczepanowa ksiądz proboszcz Szczepan Kossecki zapisał w 1918 r., że 24 listopada zmarła w wieku 62 lat na „hispankę” Katarzyna Wróblewska spod numeru 90, a 10 grudnia 52-letni Józef Szymczak spod numeru 82, który przed osiedleniem się w Szczepanowie mieszkał w Tarnowie. Może to były te domy, które odwiedzał Ludwik? W każdym razie nie zachorował, wykonując ten piękny czyn miłosierdzia.

Po wojnie młody Turlej zaczął coraz bardziej ujawniać swe talenty artystyczne. Nie wiadomo, czy wykonywał już jakieś dzieła, ale na pewno dorabiał sprawnymi dłońmi w ciężkich latach międzywojnia. Potrafił zrobić młynek do mielenia prosa, naprawić zegar, dorobić klucze, „zmajstrować” drzwi, okna, postawić piec. Typowa złota rączka, na dodatek z artystycznym zacięciem.

 

Ludwik Turlej, fot. ze zbiorów rodziny

W czasie II wojny światowej Pan Ludwik ożenił się z Józefą Cisak z Mokrzysk – było to w 1940 r. Poszedł „za żoną” i ze „szczepanowioka” został „mokrzyscokiem”. Urodziło mu się troje dzieci i żeby utrzymać rodzinę bardzo ciężko pracował – wiadomo tylko tyle, że przy drewnie w Biadolinach. Natomiast po wojnie zaczął dużo rzeźbić – figurki świętych, zwierzątka, zabawki dla dzieci, takie jak drewniany karabin „pepesza”. Nie zaprzestał tworzyć nawet gdy dostał pracę, najpierw w zakładach zbożowych przy stacji kolejowej na Słotwinie, później w zakładach mechanicznych w Tarnowie. Wracał z pracy zmęczony, pomagał jeszcze przy gospodarce, a potem udawał się do swoich dłut i drewnianych klocków i wydobywał z nich duszę. Coraz więcej ludzi wiedziało, że jego dłonie potrafią wspaniale tworzyć, a on nie dbał o gromadzenie przedmiotów – jeśli się komuś podobała rzeźba, to po prostu ją mu podarowywał. Wiele z tych dzieł zdobi mieszkania znajomych i przyjaciół. Wzbogacił także wnętrze kościółka słotwińskiego, a później także nowego kościoła na Koziarni.

Dyplom dla Ludwika Turleja za udział w Konkursie Twórców Ludowych Powiatu Brzeskiego w 1973 roku

Dziełem, które na długo zapamiętają szczepanowscy parafianie, jest rzeźba Jana Pawła II z 1986 r. Pan Ludwik wykonał ją na gorącą prośbę Pani Józefy Czuj z Mokrzysk, która długo go o to prosiła, nawet sama przyniosła drewno. Nie chciał się zgodzić, bo miał już 80 lat i nie tak sprawne dłonie. Ale wreszcie podjął się zadania i wyrzeźbił piękną postać Ojca Świętego, z podniesionymi w geście powitania rękami i uśmiechniętą, pełną radości twarzą. W rzeźbie tej widać wiele autentyzmu i prostoty, ale też uczucia wkładanego w dzieło, co jest tak charakterystyczne dla rzeźby ludowej. Ten wspaniały przedmiot już wpisał się w materialne dziedzictwo kulturowe naszej małej ojczyzny. Figura została odnowiona w tym roku, po 25 latach, przez Pana Jana Niedojadło.

Ludwik Turlej, fot. ze zbiorów rodziny

Pan Ludwik Turlej dożył pięknego wieku 101 lat. W 2005 roku obchodził 100-lecie swoich urodzin w Urzędzie Miasta i Gminy w Brzesku. Zmarł 14 października 2007 roku i można powiedzieć, że wiele po sobie pozostawił – oprócz rzeźb także 17 wnuków i 21 prawnuków. Tyle doświadczył przez to stulecie – trudno pojąć, ile może się wydarzyć w ciągu życia jednego człowieka. Ale jako jeden z nielicznych nie pozwalał na to, by świat wokół zmieniał się bez jego udziału – on także dołożył swoje dłuto do owych zmian.

Większość artykułu została oparta na ustnej relacji córki Ludwika Turleja, Pani Barbary Cierniak z 10.04.2010 r., której zapis znajduje się w zbiorach Autora. Dane dotyczące chrztów i pogrzebów pochodzą z Liber Baptisatorum villae Szczepanów, 1853-1915, T.III, oraz Liber Mortuorum villae Szczepanów, 1886-2001, T.IV.


Autor zwraca się z serdeczną prośbą do Czytelników, by przekazali informacje o wszelkich dziełach Pana Ludwika, jakie mogą się znajdować u mieszkańców parafii i nie tylko. Ważne jest udokumentowanie – wykonanie fotografii – tych rzeźb.

Mateusz Koczwara – www.historiabrzeska.pl

Podobne artykuły
„%RELATEDPOSTS%”

One comment

  1. mój pradziadek ..