W godzinach wieczornych 3 stycznia 2017 roku w miejscowości Jasień doszło do pożaru budynku mieszkalnego. Na miejscu akcję ratunkowo-gaśniczą prowadziły jednostki Państwowej Straży Pożarnej oraz OSP z terenu Gminy Brzesko.
Dwie kobiety zostały ranne w pożarze domu. Obie trafiły do szpitala. Wszystko wskazuje na to, że doszło do zaproszenia ognia.
–Przed naszym przybyciem jedna osoba opuściła budynek. Była jednak mocno poparzona. Natomiast druga znajdowała się na piętrze. Nasze działania polegały na gaszeniu ognia a także ewakuacji uwięzionej osoby. Obie kobiety trafiły do szpitala –relacjonuje młodszy brygadier, Piotr Lach ze straży pożarnej w Brzesku.
Dzięki szybkiej akcji strażaków udało się ochronić budynek. Spaleniu uległa część wyposażenia domu.
Równocześnie warto zauważyć, że w związku ze zdarzeniami związanymi z zatruciem tlenkiem węgla, a także z trwającym sezonem grzewczym strażacy apelują do mieszkańców o zachowanie szczególnej ostrożności.
Pożary to zagrożenie, którego nie można lekceważyć. Ogień łatwo wymyka się się spod kontroli, szybko rozprzestrzenia i czyni nieodwracalne straty. Powoduje ogromne zagrożenie dla naszego życia i zdrowia. To zależy bardzo często od nas samych.
—
IB
Co Wy piszecie?! Strazacy jedynie przeszkadzali. Sąsiad wyciągnął kobietę z płonącego budynku a oni nie wiedzieli której sikawki użyć. Żenada, brawo redaktor….
Przykro mi czytać ten artykul… Kto go w ogóle napisał? Czemu nikt nie zrobił zwyczajnie wywiadu u osób poszkodowanych i sąsiadów? W domu w którym doszło do pożaru, mieszkają moi bliscy (rodzice i brat) a akcja gaśnicza wyglądała zupełnie inaczej. Straż pożarna: –”Przed naszym przybyciem jedna osoba opuściła budynek. Była jednak mocno poparzona.” Ogień pojawił się w pokoju kobiety niepelnosprawnej, druga kobieta (moja mama) mieszkająca na piętrze wybiegła na dwór ponieważ nie mogła dostać się do mieszkania niżej, zaczęła krzyczeć i mlody sąsiad Mateusz wybiegł na pomoc. Wybił okno w pokoju gdzie był pożar i wspólnie ze swoją mamą oraz moją wyciągnęli poparzona kobietę. A więc przed przybyciem straży ta mocno poparzona kobieta sama nie wydostała. Pożar gasić pierwszy biegł mój ojciec który przybył zaraz po telefonie brata. Brat uwięziony na piętrze również uratowany przez sasiada Mateusza. Strażacy w składzie 5 wozów pożarnych niestety wzlekali ponieważ zbyt długo się przygotowywali do akcji. Nie mogli zdecydować się której gaśnicy użyć zamiast zwyczajnie reagować. Jestem wdzięczna ratownikom medycznym za szybką akcję ratunkową. Szkoda, że nie napisali o bohaterstwie Mateusza Tatary, który ryzykował życiem i to dzięki jego szybkiej reakcji wszyscy z domu przeżyli.