Debiutował w zespole SID. Następnie występował w formacji Second Hand, gdzie poznał Marcina Kobzę oraz De Ja Vi w którym grał wraz z Dominikiem Witczakiem i Piotrem Roguckim. W rockowej formacji COMA jest basistą, ale także odpowiada za kwestie estetyki wizerunku, scenografii, sesji fotograficznych, okładek oraz wszelką działalność graficzną. Wraz z zespołem sześciokrotnie otrzymał nagrodę polskiego przemysłu fonograficznego Fryderyk, a w 2009 został uhonorowany indywidualną nominacją w kategorii wydawnictwo specjalne – najlepsza oprawa graficzna za płytę Comy – Hipertrofia (2008).
Niedawno wraz z żoną Dagmarą Mrowiec-Matuszak założył GRUPATARTAK. ,,Chcemy tworzyć, nie odtwarzać” – mówią twórcy. Premiera multimedialnego spektaklu pt. ,,Upadłe Miasto” w reż. Jacka Jabrzyka odbyła się pierwszego lipca w klubie Wytwórnia. Następnego dnia wystawiono ją ponownie.
O muzyce, teatrze i wolności twórczej opowiada Rafał Matuszak
Elżbieta Solak: Spotykamy się tuż przed koncertem. Czym wg Ciebie klimat koncertu plenerowego na dniach miasta różni się od tego klubowego? Inna publiczność, inna energia?
Rafał Matuszak: Na pewno publiką. Na koncertach klubowych publiczność jest nieprzypadkowa, dokładnie wiedzą na co kupują bilet i czego można się po nas spodziewać. A koncerty plenerowe, dni miast to pewnego rodzaju pikniki na, które ludzie przychodzą rodzinami. Zmieniamy wtedy przekaz na lżejszy, żeby każdy mógł znaleźć coś dla siebie, ale atmosfera zazwyczaj jest podobna. Stali fani, którzy przychodzą na nasze koncerty klubowe, są obecni również na dniach miast i koncertach plenerowych. Stoją w pierwszych rzędach, dobrze się bawią i dają nam energię, a rodziny z dziećmi stoją w drugich rzędach i słuchają. Nie wychodzą, czyli są zaciekawieni.
E.S.: Na ostatnim koncercie słyszałam kawałki z najnowszej płyty. Czy jest numer, który najbardziej lubisz grać?
R.M.: Wiele jest takich utworów. Ostatnio najbardziej lubię grać kawałek ,,W cwał” z najnowszej płyty. Pewnie zapytasz dlaczego? Bo jest to nowy utwór, nie jest jeszcze ,,ograny”. Ponadto na początku reakcja publiczności była sceptyczna zarówno co do płyty jak i nowych piosenek, ale z biegiem czasu, widzę, że ludzie przekonują się, że jest to wartościowe także dla nich. I odnajdują w tym moc, dobrze się bawią. Czują tę energię, którą my w tym utworze chcieliśmy wyzwolić.
E.S.: Dwie ostatnie płyty były troszkę inne niż poprzednie. Czy gdzieś w waszych głowach powstaje już myśl jak będzie wyglądać następna płyta?
R.M.: W sierpniu zaczynamy nagrywać nowy album, ale nie chcę zdradzać w jakim kierunku on pójdzie. Mamy już kilka utworów, ogólny szkic, ale sami do końca nie wiemy jaki będzie efekt końcowy. Czy pójdzie to w stronę elektroniki czy rocka.
E.S.: To ja podpowiem – rock!
R.M.: (śmiech) Teraz większość zespołów rockowych podpiera się brzmieniami elektronicznymi. Tego może nie słychać na płytach, ale tak jest. Jest bardzo niewiele zespołów, które nie używają elektroniki w ogóle.
E.S.: 7 października zeszłego roku odbyła się premiera waszej ostatniej płyty. W jednym z wywiadów powiedzieliście, że gdyby nie ta płyta, Coma już by nie istniała.. czy po premierze fani mają się czego obawiać?
R.M.: Każdy zespół przechodzi trudne chwile.. ale porozmawialiśmy, pewne rzeczy się wyprostowały. A co przyniesie przyszłość – zobaczymy.
E.S.: Dla mnie koncert Waszego zespołu to przeżycie wręcz mistyczne. Czym dla Was są koncerty? Czy grając ich kilkadziesiąt w roku można popaść w rutynę, mniej przeżywać?
R.M.: Wiesz, to jest tak, że przychodzisz do pracy i każdego dnia masz inną energię. Jednego dnia jesteś wypoczęty innego nie, jednego dnia wszystko Ci się udaje, a następnego wszystko idzie nie tak jak zamierzałeś. Podobnie jest z nami. Jeśli masz dobrą energię, to dobrze się gra, ale jeśli masz nienajlepszy dzień to się męczysz. Próbujesz, ale nie jest łatwo.
E.S.: Kiedyś wspomniałam znajomym, że chciałabym zrobić wywiad z członkami zespołu. Ktoś powiedział.. zapytaj kumpli Roguckiego co myślą o Jego karierze medialnej, byciu jurorem. Co myślą?
R.M.: Coma istnieje na koncertach. Coma istnieje na próbach muzycznych, gdzie się spotykamy. Coma istnieje, gdy nagrywamy płyty, teledyski i robimy sesje zdjęciowe. Jednak poza zespołem mamy swój czas wolny i wtedy każdy robi to co chce. Jeśli nie koliduje to z planami zespołu to każdy ma wolną rękę. Jeden idzie do programu, drugi jedzie na wakacje.
E.S.: A trzeci tworzy teatr.. GRUPATARTAK to Twoje nowe przedsięwzięcie..
R.M.: Stworzyliśmy GRUPATARTAK po to, aby robić spektakle teatralne, bo w moim odczuciu nadchodzą czasy kiedy nie ma miejsca na wolny teatr. Te teatry, które znamy z przeszłości przestają istnieć z wiadomych względów i jeśli dzisiaj zabrania nam się mówić w teatrze o ważnych rzeczach, to za chwilę zabroni nam się tworzyć wolną muzykę. To bardzo niebezpieczne bo zabiera nam się podstawę wolności twórczej. Stworzyliśmy TARTAK, żeby tworzyć rzeczy, które są niezależne. Oczywiście robimy to w undergroundzie, ponieważ budżet przedsięwzięcia nie jest wysoki.
E.S.: Pierwszy spektakl to ,,Upadłe Miasto” w reż. Jacka Jabrzyka. O czym opowiada?
R.M.: W spektaklu opowiadamy historię miasta Detroit, ale samo miasto jest tylko pretekstem do zadawania pytań, rozmowy o kondycję człowieka, o tym czy każdy z nas ma jakieś miejsce w świecie, czy jest związany ze swoim miastem i czy to miasto pozwala mu się rozwijać.
E.S.: Fakt, że opowiadacie o Detroit w Łodzi też nie jest przypadkowy?
R.M.: Łódź i Detroit mają podobną historię. Łódź była miastem wielkiego bumu przemysłowego. Wszystko co postkomunistyczne w Łodzi nie tyle umarło co było zawieszone i wówczas miasto nie dawało możliwości rozwoju. Dzisiaj pojawia się światełko w tunelu, miasto pozwala się fajnie rozwijać, ale to trwa dopiero od ośmiu lat. Kiedy inne miasta szły do przodu, Łódź stała w miejscu. To ciekawe miejsce, żeby opowiadać o schyłku pewnej epoki. Detroit, niegdyś jedno z najważniejszych ośrodków przemysłowych w USA, obecnie miasto-ruina. Schyłek miasta Detroit opowiedziany w mieście Łódź.
E.S.: ,,Upadłe miasto” to spektakl multimedialny, w którym nie zabraknie również dobrej muzyki.
R.M.: Specjalnie na też okoliczność został utworzony zespół BYDLAKI, który otworzy spektakl w punkowym stylu inspirowanym Jackiem Whitem. Sam spektakl będzie połączeniem koncertu, teatru, performensu.
E.S.: Czy spektakl będzie można zobaczyć w innym miejscu niż Łódź?
R.M.: Jeśli będziemy dostawać zaproszenia to na pewno chętnie skorzystamy i pojedziemy. Natomiast na razie chcemy skupić się na premierze. A co przyniesie przyszłość? Zobaczymy!
E.S.: Zatem muzycznie i teatralnie życzę powodzenia!
Dziękuję za rozmowę.
—
Fot. Donvael Photography