W środę na ostatniej w kończącej się właśnie kadencji, sesji Rady Miejskiej naszego Miasta działy się rzeczy niespotykane (choć to słowo w obecnej kadencji uległo sporej dewaluacji, bo rzeczy niespotykane, czyli zwykły cyrk towarzyszył radnym tak często, że „niespotykaność” stała się normalnością).
Jak wiemy wszyscy kandydaci na burmistrza Brzeska zgodnie i bez zająknięcia mówią o potrzebie rozwijania w gminie dużego biznesu, a więc również o jak najszybszym utworzeniu stref przemysłowych. Co ciekawe, nagłego ataku chęci tworzenia strefy przemysłowej dostał również Grzegorz Wawryka, który jako burmistrz Brzeska przez dziesięć lat palcem nie kiwnął w tej sprawie, a nawet dopuścił, że Can Pack S.A zwinął się z Brzeska za częścią produkcji i przeprowadził to Tarnowa, tam lokując swoje miliony pod nową inwestycję.
Jako miejsce do powstania tak wielkiej i kosztownej inwestycji wymieniane są najczęściej tereny w Buczu, które stały się niejako sztandarowym przykładem nieudolności w brzeskim magistracie. Mają one jednak swoje minusy: brak drogi dojazdowej, której powstanie zawalił całkowicie Grzegorz Wawryka i problemy administracyjne z jej budową oraz brak kanalizacji, której dociągnięcie w tamto miejsce będzie kosztowało koszmarnie wielkie ilości pieniędzy. Jak to było powiedziane na sesji Rady — około 14 milionów!
Rozpoczęło się więc szukanie miejsca, w którym gmina mogłaby zmaterializować ten wielki projekt mniejszym kosztem. Kandydat PiS na burmistrza Sławomir Pater mówił o gruntach o powierzchni niemal 30 ha. Na sesji Rady Miejskiej Brzeska głos w tej sprawie zabrał Rafał Najdała — kierownik biura funduszy europejskich. Według człowieka odpowiedzialnego, za sprowadzanie do gminy szerokiej rzeki unijnych pieniążków, takie tereny … nie istnieją! Tak, proszę Państwa, nie istnieją! Cytując klasyka, Brzesko to ch…, dupa i kamieni kupa!
To znaczy, właściwie po głębokiej analizie znalazł jedno miejsce, które ma odpowiednią wielkość (ma 40 ha), ale jednocześnie jest to podmokły teren w okolicach ulicy Bagiennej. Jak sam słusznie zaobserwował, nie ma jednak szans na budowanie tam strefy z wielkim przemysłem. Tereny nie dość, że ich wyrównanie będzie równie potwornie drogie, jak poprowadzenie kanalizacji na Bucze, to jeszcze znajdują się tuż obok zabudowy mieszkalnej. Konkludując, stwierdził, że on nie wie, gdzie takie tereny miałyby być. A skoro on nie wie, to …ich nie ma. A jak nie ma, co po co magistrackim urzędnikom głowę (żeby nie powiedzieć, że co innego) zawracać?
Dziś Sławomir Pater pokazał miejsce, którego Rafał Najdała i Burmistrz Grzegorz Wawryka przez tyle lat nie mogli znaleźć. Okazuje się, że jednak mamy w gminie Brzesko 26 hektarów równego gruntu, z możliwością zrobienia solidnych dróg, znajdującego się tuż obok arterii bez ograniczeń tonażu, gdzie podciągnięcie kanalizacji to zaledwie ok. 500 metrów, nie ma problemów ani z prądem, ani mieszkańcami, bo w pobliżu nie ma zabudowy mieszkalnej. Słowem — miejsce niemal idealne do założenia Strefy Aktywności Gospodarczej, na które już dawno można było składać wnioski o dofinansowanie, ze środków europejskich.
Kandydat PiS spotkał się dziś z przedsiębiorcami, aby pokazać to miejsce. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że miejsce jest świetne pod budowę zakładów pracy, bardzo perspektywiczne i jedyne co trzeba zrobić to właśnie ten pierwszy krok ze złożeniem wniosku.
Jak się okazuje, urzędnicy z magistratu nie mają pojęcia, jak dobre miejsca posiadają w swoich zasobach. Zwykły obywatel może nie wiedzieć, że takie działki są, tym bardziej że nie jest to blisko zabudowań, jednak magistrat powinien wiedzieć, bo on jest ich właścicielem! Niewiedza nie jest — co prawda — przestępstwem, ale szczególnym powodem do chwalenia się też nie jest. Wygląda jednak na to, że w brzeskim magistracie urzędnicy uważają inaczej i wręcz za powód do chwały poczytują sobie fakt, że o niczym nie mają pojęcia.
Zresztą możliwe, że urzędnicy jednak nie są aż tak nieogarnięci, jak się wydaje, gdyby sądzić po ich wypowiedziach i o tych terenach dobrze wiedzą. Problemem jest sposób, w jaki o tym się myśli. Na sesji również było to poruszone. Nie będzie składania wniosków, bo przecież jest ryzyko, że działki w strefie się nie sprzedadzą i będzie trzeba oddać dotację!
Sąsiedzi takich dylematów i duchowych rozterek nie mają. U tych, którzy „ryzyka” się nie boją, budowy idą już pełną parą i w niedługim czasie gminne budżety odczują dopływ dodatkowej gotówki, za którą będzie można budować chodniki, remontować drogi i wykonywać wiele tak potrzebnych inwestycji infrastrukturalnych.
A co z Brzeskiem w tej sytuacji? Ano będzie nadal tak jak dotychczas. Prawdopodobnie przegapimy kolejną okazję na otrzymanie gminnych funduszy, gdyż „Sprawdzony gospodarz”, w obecnych wyborach występujący pod pseudonimem artystycznym „Człowiek godny zaufania” nie pracuje nad wnioskiem, a nowy burmistrz, choćby nie wiadomo jak dynamiczny i skuteczny, nie zdąży przygotować skomplikowanego wniosku od zera w ciągu jednego miesiąca. Do podziału jest 103 miliony złotych! Wezmą je zaradni i dynamiczni. Nam pozostanie tylko patrzeć, jak ogromna rzeka pieniędzy przepływa nam koło nosa. To właśnie zawdzięczamy Grzegorzowi Wawryce i tej brutalnej rzeczywistości nic nie jest w stanie zmienić. Warto o tym pamiętać!
Smutnym zobrazowaniem tej sytuacji niech będzie strona z ofertą inwestycyjną naszej gminy.
Smętna szara strona flash, w której nic nie zmieniło się od jakichś dwóch lat, co w informatyce oznacza wieczność. Tereny w Jadownikach są już od lat sprzedane, ale kontakt do przedstawiciela Carlsberg, poprzedniego właściciela tych terenów, nadal niepotrzebnie tam wisi. Te zdjęcia mówią same za siebie:
Czy jakikolwiek poważny przedsiębiorca może poważnie traktować gminę, która sama siebie nie traktuje poważnie?
Widocznie biuro promocji kierowane przez Krzysztofa Bigaja, w którym na pełny etat jest zatrudnione kilka osób, ma ważniejsze sprawy do załatwienia, niż jakieś tam głupie tereny inwestycyjne i namolni, pchający się na siłę ze swoimi milionami inwestorzy (to pchanie się do Brzeska na siłę z milionami przez inwestorów, to oczywiście czarny humor).
—