Don't Miss
Home » Felietony » Czyżby początek końca Ochotniczych Straży Pożarnych?

Czyżby początek końca Ochotniczych Straży Pożarnych?

SONY DSCSkąd wzięło się ta obawa? Zrozumiecie jak przeczytacie ale wszystko po kolei. Jak powszechnie wiadomo, ochotnicze straże nie mogą funkcjonować bez kierowców. Z prostego powodu, większość straży posiada (i używa!) lepsze lub gorsze auta, bo jak powszechnie wiadomo, czasy konnych sikawek dawno już minęły. Trudno z resztą temu się dziwić, jazda np. do wypadku drogowego parą siwków, wyglądałaby trochę głupio.

Wróćmy jednak do strażackich kierowców. Każdy z szoferów musi mieć prawo jazdy, a szofer strażacki, dodatkowo „wkładkę” uprawniającą do kierowania pojazdami uprzywilejowanymi. Tych, którzy tego nie zauważyli, informuję, iż te strażackie dwudziesto, trzydziestoletnie zabytki są wyposażone w migające na niebiesko światełka, co czyni je właśnie pojazdami uprzywilejowanymi, a to już nie przelewki i urzędowy certyfikat zezwalający na ich prowadzenie musi być! Do tej pory, kierowca takiego auta, robił badania psychotechniczne, badania lekarskie dla kierowców i stosowne zaświadczenia, że psychicznie i fizycznie zdolny jest zasiąść za kierownicą strażackiego pojazdu wraz z odpowiedniej kategorii prawem jazdy, składał w swoim urzędzie miejskim lub gminnym. Urząd wyrabiał mu „wkładkę” i na tym sprawa się kończyła. Facet mógł na głos syreny pędzić do remizy, spróbować odpalić swojego podopiecznego i jak mu się to udało, wieźć strażacką ferajnę do akcji. Proste? Za proste! Nasi ustawodawcy postanowili zmienić co nie co ustawę o ruchu drogowym, a zaraz po tym, ministerialni urzędnicy wzięli za wprowadzanie jej w życie. Jako, że najwidoczniej, o życiu mają mgliste pojęcie, a w dodatku nowelizacja nie do końca wypaliła, zaczęło być wesoło. Przypomnijmy, że cały czas mówimy o kierowcach aut strażackich. Najpierw ogłoszono, że ci co mają już „wkładki”, zachowują uprawnienia, a ci co dopiero chcą takowe uzyskać, muszą odbyć dość długi, specjalistyczny kurs jazdy pojazdami uprzywilejowanymi. Urzędnicy założyli, że w roku 2016 wszystko to samoistnie się wyrówna. Niestety, któryś z decydentów najwyraźniej wstał pewnego poranka lewą nogą i stwierdził, że jednak burmistrzowsko wójtowskie „wkładki” są mało poważne i wydawanie tego dokumentu zlecił starostwom, a termin wymiany starych na ważniejsze, bo powiatowe, zakreślił na 19 lipca 2013 roku.

Teraz dopiero zaczęło się dziać! To co zaraz opiszę naprawdę miało miejsce. Pewnego słonecznego dnia wybraliśmy się z kolegą do powiatowego wydziału komunikacji aby złożyć papiery potrzebne do wydania nowej, ważniejszej „wkładki”. Zabraliśmy ze sobą komplet zaświadczeń lekarskich, pieniądze (w starostwie – wcześniej bezpłatny – taki papierek kosztuje 50 zł!) i uzbrojeni w cierpliwość pojechaliśmy zobaczyć co uda nam się załatwić. Już na samym początku szok! W bramie wjazdowej na plac przy Wydziale Komunikacji stoi jak byk znak zakazu ruchu! Dbają o kondycję petentów, pomyśleliśmy. Jednak na ogrodzonym placu wokół budynku tego powiatowego samochodów sporo, a cały czas – nie przejmując się znakiem – wjeżdżają nowe. Z duszą na ramieniu czy nie wyskoczy z lizakiem jakiś miejski strażnik wjechaliśmy i my. Wewnątrz przyjemnie bo pomieszczenia klimatyzowane. Jednak nasza sprawa okazała się już nie tak łatwa i przyjemna w załatwianiu. Ja odpadłem w przedbiegach ponieważ miałem w tytule papierka od lekarza „zaświadczenie”, a nie „orzeczenie”. Większość strażaków kierowców ma wprawdzie „zaświadczenia” ale takich nie respektują, więc muszę przynieść „orzeczenie” i dopiero wtedy ze mną pogadają. Kolega był szczęśliwy bo na jego papierku widniało „orzeczenie”. Radosna mina mu zrzedła gdy dowiedział się, iż w tym „orzeczeniu” błędnie zapisano podstawę prawną i zamiast ustęp 2 jest ustęp 1! Ale urząd frontem do klienta więc gdy lekarz poprawi jedynkę na dwójkę to przyjmą. Sęk w tym, że kolega badania robił w Nowym Sączu, a to co najmniej 50 km w jedną stronę od starostwa. Jako, że jest on naczelnikiem w jednostce, w trosce o dobry przykład dla reszty, postanowiliśmy ustęp 1 poprawić na 2 i do odległego miasta pojechaliśmy. Jakimś cudem (bo na prywatnym aucie „kogutów” nie mamy) zdążyliśmy przed wyjściem lekarza z pracy i mocno zdziwionemu, z trudem, wyjaśniliśmy o co nam chodzi. Chwilę to wyjaśnianie trwało zanim – mrucząc coś niezrozumiale – poprawił odręcznie jedynkę na dwójkę. Wracamy do starostwa. Wzięty z pracy dzień urlopu, maksymalnie wykorzystamy na załatwienie choć tej jednej sprawy – postanowiliśmy. Bo „mój” lekarz będzie niestety uchwytny dopiero za dwa dni. Przyznać trzeba, że swą determinacją zadziwiliśmy chyba urzędników starostwa, bo już bez większych uwag dokumenty od kolegi odebrali. Pozostało jeszcze tylko wypełnić stosowny wniosek (kartka A 4), złożyć oświadczenie, że jest strażakiem ochotnikiem (!) i wpłacić w kasie 50 zł. Po nawet niezbyt długim czasie, zmęczony ale szczęśliwy kolega, upragniony dokument trzymał w garści. Po całym dniu załatwiania i przejechanych, z grubsza licząc, 150 kilometrach – ochotnik strażak kierowca będzie mógł legalnie wyjechać do akcji!

Skąd więc tak pesymistyczne pytanie w tytule? No to spróbujmy odpowiedzieć sobie na kilka innych. Czy to na pewno ochotnicy powinni znać się na subtelnych różnicach między „zaświadczeniem”, a „orzeczeniem” skoro i to i to stwierdza brak przeciwwskazań do kierowania pojazdami uprzywilejowanymi? Czy akurat strażacy powinni być znawcami prawa administracyjnego (podstawy prawne)? Czy ludzie nie posiadający etatów i z własnej nieprzymuszonej woli poświęcający swój czas na pomoc innym powinni załatwiać wszystkie te papierkowe sprawy? Czy poświęcanie całego dnia na załatwienie jednego dokumentu to nie jest trochę za wiele jak na strażaka ochotnika? Przecież ci ludzie, oprócz realizacji swej pasji ratowania innych, muszą także zarabiać na siebie i swoje rodziny! Ilu będzie takich, którzy powiedzą: a dajcie mi święty spokój i oddadzą kluczyki od samochodów, które nieraz własnoręcznie i z niemałym trudem „utrzymują przy życiu”? W skali Kraju może być ich wielu! Biurokracja wykończyła już niejedną pożyteczną społeczną inicjatywę, kolej teraz na jednostki OSP?


TTKW

Foto-OSP Czczchów