Don't Miss
Home » Felietony » Dlaczego!

Dlaczego!

pppBardzo często wypowiadamy to słowo, jeszcze częściej, w trudnych momentach naszego życia, przemyka nam ono przez myśl. Najczęściej w postaci pytania ale też i wyrzutu, czasem wręcz krzyku rozpaczy. Trudno nam się pogodzić z pewnymi życiowymi zdarzeniami, stąd pewno ten pełen bezsilności wyraz. Jakże bowiem zrozumieć  nagłe nieszczęście, wypadek albo czyjąś śmierć w młodym wieku. Nie oczekując odpowiedzi, pytamy wówczas dlaczego?

Dlaczego np. musiał odejść ojciec pracujący na utrzymanie całej rodziny albo matka małych jeszcze dzieci. Dlaczego opuścił nas ktoś kogo kochaliśmy, kto był wręcz sensem naszego istnienia. Dlaczego odszedł ktoś wartościowy i tak nam w życiu potrzebny. Dlaczego ta nagła i niespodziewana pustka tak boli. A potrafi boleć! W rozpaczy kierujemy swe pretensje nawet do Najwyższego, pytając Go: czemuś Panie do tego dopuścił? Nie widzisz, że to niesprawiedliwe? To naturalne i bardzo ludzkie odczucia. Świetnie rozumiał je ksiądz Jan Twardowski pisząc wiersz „Śpieszmy się”, którym przygotowuje nas na takie chwile. Wiedział, że nawet ludzie głęboko wierzący, nie mogąc znieść nagłej pustki wokół siebie, wręcz buntują się wtedy przeciw swemu Bogu. A przecież ta …cisza normalna więc całkiem nieznośna… bo …większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć. Wiemy, że na każdego przyjdzie kiedyś kres, zdajemy sobie sprawę z nieuchronności końca naszego ziemskiego życia lecz jakże często świadomość tę spychamy na dalszy plan, zagłuszamy, nie dopuszczamy do siebie myśli, że nas także to dotyczy.

A ks. Twardowski ostrzega: …nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna… Co z tego, powie ktoś, jak odejście bliskich tak boli. A boli bo …kochamy wciąż za mało i stale za późno… , a …nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą… ! Pamiętamy o tym na co dzień? Raczej nie. Beztrosko liczymy, że szczęśliwe chwile trwać będą wiecznie, a jak pokazuje życie, to tylko ułuda, która bardzo boleśnie się kończy! Cierpimy po utracie kogoś bliskiego, czy jest więc na to jakaś przynosząca ulgę rada? Ksiądz Twardowski daje taką: …śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą… Miłość to dobro, obdarowujmy się nim jak najczęściej. Kiedy nadejdzie kres ziemskiego żywota, obojętnie, naszego czy bliskich – pustki i cierpienia zapewne doznamy. Nie dojdzie jednak wtedy do nich żal niewykorzystanych chwil na czynienie sobie dobra, chwil na miłość. Pocieszeniem zawsze pozostanie nam jeszcze wiara w (nam nie znany) Boży plan, który zły przecież być nie może. Że trudno w niego uwierzyć? A kto nam zagwarantował, że ludzkie życie będzie łatwe? Postarajmy się więc wierzyć, że nawet odejście kogoś bliskiego ma jakiś sens i cel. Wyższy nad problemy ziemskiego bytu. Może wtedy będzie nam łatwiej znieść to nieodwracalne rozstanie? Bo odpowiedzi na tytułowe „dlaczego” znikąd nie otrzymamy.

TTKW