Don't Miss
Home » Felietony » Dylematy wyborców

Dylematy wyborców

wyboryBurmistrz czy wójt jest tym reprezentantem władzy publicznej który jest najbliżej mieszkańców. Niby budżet gminy uchwala Rada Miejska czy Rada Gminy, ale prawda jest taka, że to właśnie wójt czy burmistrz jest głównym architektem tego budżetu. Od sprawności działania gospodarza gminy zależy w dużej mierze jakość życia mieszkańców – dostęp dzieci do szkół, odśnieżone (lub nie) drogi w gminach, lokalny sport, kultura i rozrywka itp. Jest dziesiątki spraw i obszarów życia społecznego, do których obywatele mają dostęp i z których korzystają w sposób tak naturalny że nawet się nie zastanawiają, kto właściwie za to odpowiada. A najczęściej odpowiada burmistrz lub wójt, bo to są to właśnie zadania samorządu gminnego. Dlatego ważne jest, żeby gospodarz gminy był osobą zaradną i zorganizowaną. Często kandydaci na ten urząd (zwłaszcza ci którzy starają się o powtórny wybór) podkreślają, że mają odpowiednie doświadczenie i umiejętności żeby sobie poradzić. Dla młodego kandydata, to poważny minus, bo jak przekonać wyborców, że taki młody lepiej sobie poradzi z tyloma sprawami, niż „sprawdzony gospodarz”? Czy warto ryzykować? A co będzie jak sobie ten ktoś nowy nie poradzi? Czy nie lepiej żeby był już ten, co jest? Przynajmniej wiadomo czego się spodziewać.

Trzeba zacząć od podstawowego spostrzeżenia – stanowisko burmistrza czy wójta zdobywa się w wyniku wyborów bezpośrednich, i to większością ponad 50% głosów. Jeżeli pierwsza tura nie przyniesie takiego przekonującego rozstrzygnięcia, konieczna jest dogrywka pomiędzy dwoma kandydatami, którzy uzyskali najlepszy wynik. Chodzi o to, żeby nie było wątpliwości kogo popiera zdecydowana większość. Tak więc same ambicje i wysokie o sobie mniemanie jeszcze nie wystarczy. Jakby nie liczyć, konieczne jest zdobycie poparcia kilku tysięcy obywateli, a to już nie jest takie całkiem proste zadanie. Kandydat musi znaleźć skuteczny sposób aby ich do siebie przekonać. To wymaga umiejętności pozyskania poparcia wielu środowisk. Plakaty i tony ulotek wyborczych nie zawsze wystarczą. Trzeba się spotykać, rozmawiać, słuchać, przekonywać. Trzeba uzyskać poparcie różnych opiniotwórczych środowisk i tzw. Lokalnych Centrów Wpływu.

Jeżeli kandydatowi uda się ta sztuka w takim zakresie, że w ostateczności wygra wybory, to już sam ten fakt świadczy, że kandydat nie jest taki zły. Poprowadzenie skutecznej kampanii i wygranie wyborów o czymś przecież świadczy. Nie każdemu się to udaje, a nawet można powiedzieć, że wielu takim co by mieli ambicje, brakuje nawet odwagi żeby spróbować. Tak więc mocno na wyrost jest strach, że przychodzi ktoś młody, zielony jak szczypiorek i z powodu braku doświadczenia zadziaduje gminę tak, że pozostanie – żeby pozostać w klimacie ostatnich obrazowych porównań z najwyższego szczebla – ……. kamieni kupa (wcześniejsze elementy porównawczej trylogii pomijam).

Człowiek tak dynamiczny, że potrafił wygrać wybory w konkurencji z urzędującym burmistrzem czy wójtem, jest bez wątpienia na tyle bystry, że potrafi wykorzystać dostępne mu środki i instrumenty, aby sprawnie pokierować gminą. Gadanie, że wójt czy burmistrz ma doświadczenie i załatwi słynne już środki unijne na to czy tamto, jest w dużej części zwykłym wyborczym komunałem. Prawda jest taka, że to „załatwianie środków” to tony papierologii, którą wykonują urzędnicy. To od ich kompetencji zależy ostateczny sukces, chociaż wiadomo, że cały blask spływa na szefa, który w ostateczności szczerzy zęby w uśmiechu do dziennikarskich fleszy. No cóż, takie wilcze prawo szefa. Tak naprawdę, burmistrz czy wójt zginąłby jak ciotka w Czechach, gdyby nie sprawność urzędników. Cała więc sztuka polega na tym, aby ich odpowiednio zmotywować i wykorzystać ich wiedzę.

Młody i dynamiczny – skoro wygrał wybory – wójt czy burmistrz szybko się zorientuje jak pokierować tym skomplikowanym ludzkim mechanizmem i wykorzysta potencjał intelektualny oddanej mu do dyspozycji administracji. Właśnie wygrał wybory, jest w euforii i ma ogromną motywację żeby się wykazać. Chce potwierdzić, że jego wybór nie był pomyłką, zwłaszcza, że doskonale wie, że wielu mu się przygląda bardzo sceptycznie i tylko czeka, żeby się młodemu noga powinęła. Musi więc bardzo się starać. Musi zabiegać o dobre relacje ze wszystkimi. Nie może – kolokwialnie mówiąc – fifrokować i pokazywać co to ja nie jestem, bo szybciorem zakończy swoją karierę. Byli już tacy w przeszłości i będą w przyszłości. Tak więc młody wójt czy burmistrz musi się liczyć z opinią publiczną i przedstawicielami społeczeństwa w sposób daleko większy niż stary rutyniarz, któremu już troszkę władza rozdęła ego.

Dla dobra każdej lokalnej społeczności, żaden wójt czy burmistrz (i oczywiście żaden radny) nie powinien nigdy czuć się całkowicie pewnym wygranej. Zawsze powinien mieć świadomość, że „ma z kim przegrać” i że zawsze jest dla jego realna alternatywa. Nawet jeżeli w ostateczności wygra po raz kolejny, to nigdy nie powinno mu to przyjść zbyt łatwo. Dopiero wtedy będzie czuł wobec mieszkańców odpowiedni respekt i  będzie się starał. Będzie wiedział, że mieszkańcy nie są poddanymi tylko są jego pracodawcami, którzy powołali go do pracy na umowę czas ograniczony, bez gwarancji że umowa zostanie przedłużona.

Jan Waresiak