Don't Miss
Home » Felietony » Manna wyborcza

Manna wyborcza

wyboryJuż za cztery tygodnie rozstrzygnie się kto będzie zarządzał w samorządzie naszymi sprawami przez najbliższe cztery lata. Przedwyborcza gorączka zaczyna się udzielać nie tylko wyborcom, ale również kandydatom do roli galerników wiosłujących na tej samorządowej nawie. Wszyscy chcą koniecznie pracować w pocie czoła dla dobra publicznego, co niewątpliwie cieszy. Serce się raduje kiedy widać tylu chętnych do bezinteresownego poświęcenia dla współobywateli, bo mówi się że wszędzie taka prywata i samolubstwo, a po ilości chętnych widać, że to jednak nieprawda. Zarówno komitety wyborcze jako całość, jak i poszczególni kandydaci zachwalają swoje walory jak tylko potrafią. Bywa i tak, że pieniądze im się mnożą w stopniu większym niż cudowne rozmnożenie ryb na pustyni. Prawdziwe cuda budżetowe! Bywa, że przypisują sobie zasługi we wszystkim co się w okolicy działo, chociażby nawet w najmniejszym stopniu sprawa nie zależała od samorządu. Nic nie szkodzi, pochwalić się zawsze można. Przypomina to troszkę taki dowcip: przychodzi 80-cio letni dziadek do lekarza i mówi: panie doktorze, coś ze mną jest nie tak, mam 80 lat i już mnie kobiety nie interesują, a Franek ma też 80 lat i żadnej nie przepuści! A na to lekarz:  to niech się pan też chwali.

No cóż, kampania wyborcza ma swoje prawa.  Polityka jest sztuką skutecznego działania, i nie można odmawiać kandydatom prawa do stosowania takich sposobów jakie uznają za skuteczne dla osiągnięcia swojego celu. A tym celem  jest załapanie się do roli galernika na gminnej, powiatowej czy wojewódzkiej galerze. Zadaniem wyborców jest użycie rozumu i zwykłego zdrowego rozsądku, żeby rozróżnić program od obietnic, czyli ziarno od plew. Z tego obowiązku nikt nas nie wolni. Jeżeli się pomylimy, to poniesiemy bolesne tego konsekwencje i tylko do siebie będziemy mogli mieć pretensje. Kandydaci mogą obiecywać co chcą bo takie ich wilcze prawo. Naszym prawem jest staranne weryfikowanie obietnic, zadawanie pytań skąd na to wszystko weźmie się pieniądze.

Kandydaci którzy obiecują bez umiarkowania są od razu podejrzani, bo w  ekonomii cudów nie ma, a jak są w ekonomii cuda, to potem jest zupełnie nie cudownie. Albo więc kandydaci są zupełnie oderwani od rzeczywistości i nie mają zielonego pojęcia o czym mówią (i takich nie należy wybierać do Rady Miejskiej czy Rady Gminy, bo nie jest to piaskownica dla przedszkolaków, tylko miejsce,  gdzie się decyduje o naszych pieniądzach), albo doskonale wiedzą, że przestawiają nie program wyborczy, tylko puste obietnice i traktują wyborców jak małe dzieci, które można ucieszyć obiecankami, których i tak się nie będzie realizować, bo wyborcy nawet nie będą pamiętać co się im tam kiedyś obiecywało. To jest pogardliwe traktowanie wyborców i takim przerasowanym gminnym Machiawellim też się powinno podziękować zanim nam pokażą, jak nas koncertowo zrobili w bambuko. Co wam obiecał mój konkurent, to ja wam obiecam więcej, a nawet do tego dołożę. No co byś kochaniutki wyborco chciał? Nie krępuj się! Obiecam ci słońce, obiecam ci  deszcz i kort tenisowy obiecam ci też. Tylko mnie wybierz! Co prawda dziury w chodnikach by pasowało załatać, mostki i przepusty udrożnić, rowy z krzaków oczyścić, żeby woda w czasie ulewy szybciej spływała i nie podtapiała ludziom domów, ale co tam rowy wobec takich tenisowych kortów, gdzie można rozgrywać turniej Rolanda Sołtysa!? Drżyjcie aorty, jak idę na korty! Bo „…niech żyje bal, bo to życie to bal jest nad bale…”. Resztę sobie sami dośpiewajcie.

Są kandydaci np. do Rady Powiatu którzy są znani z tego …że są znani. Jakoś trudno sobie przypomnieć jakąkolwiek ich zasługę dla lokalnej społeczności. Grzeją ławę niejednokrotnie już kolejną kadencję, ale jakoś nie spospolitowali się na tyle, żeby uczestniczyć w zebraniu wiejskim w swoim okręgu. Mówią że zebrania wiejskie organizują władze gminne, a oni są powiatowymi dostojnikami. Niby racja, ale prawdą jest też, że powiat własnych zebrań nie organizuje, więc niby jak ci dostojnicy mają utrzymywać kontakty z wyborcami? Do Rady Powiatu wystartowało więcej niż dziesięciu kandydatów na jedno miejsce. To jakby zabiegi o indeks na modnym kierunku na renomowanej uczelni. Możemy więc od kandydatów troszkę więcej wymagać. Może warto sobie przypomnieć kiedy ostatnio widzieliśmy naszego radnego powiatowego na zebraniu wiejskim lub osiedlowym, i czy w ogóle go widzieliśmy, a właściwie to wiemy chociaż kto był tym naszym radnym? Może warto podziękować niektórym zadufanym w sobie gwiazdom? Nie ma obawy, powiat się nie rozpadnie z tego powodu, że nie będzie tam zasiadać kilku wyspecjalizowanych w zasiadaniu gości. Nowi będą się bardziej starać, bo nowa miotła zawsze lepiej zamiata.

Wybory to nie liczenie pogłowia baranów, tylko podejmowanie decyzji przez świadomych wyborców, którzy wybierają swoich przedstawicieli, to pewien kontrakt. Tak w każdym razie powinno być. Kandydaci przestawiają program (a nie obiecanki), wyborcy dokonują wyboru najlepszego – ich zdaniem – programu i udzielają swojego zaufania kandydatowi, który ten program zaprezentował. Po dokonaniu wyboru obowiązkiem radnego jest dążyć do realizacji programu, a prawem wyborców jest w żądać rozliczenia ze stopnia jego realizacji i ewentualnego wyjaśnienia dlaczego określonych elementów nie udało się zrealizować. Nikt nikomu łaski nie robi – takie są reguły demokracji, bo demokracja to nie tylko samo głosowanie, choć niektórzy naprawdę sądzą, że demokracja sprowadza się do hasła „zagłosuj i spadaj”.

Tylko wtedy, kiedy wyborcy będą wybierać świadomie, unikając wszelkich ekstremalnych czarodziejów i bajkopisarzy, oraz nauczą się rozliczać swoich wybrańców ze składanych obietnic, będą szanowani. Tylko wówczas radni będą wiedzieć, że wyborców trzeba traktować poważnie i nie składać obietnic bez pokrycia, a to co się obiecało, należy konsekwentnie realizować, bo w przeciwnym razie ich przygoda z samorządem zakończy się w ciągu jednej kadencji.


Jan Waresiak

One comment

  1. WSpaniały,godny przemyślenia tekst