Od nowego roku gmina żyje prawdziwą sensacją. Oto po dziesięciu latach od objęcia rządów przez Grzegorza Wawrykę, po raz pierwszy jakiś przedsiębiorca chce ponoć zainwestować dość dużą kwotę na terenie gminy. Dotychczas ruch był raczej w przeciwnym kierunku – kto miał poważniejsze plany inwestycyjne, uciekał z Brzeska w bardziej sprzyjające okolice, jak na przykład do Tarnowa, gdzie Can Pack S.A przeniósł część swojej produkcji, czy choćby do sąsiedniego Borzęcina gdzie w ostatnim czasie aż czworo przedsiębiorców z Brzeska zdecydowało się zakupić tereny inwestycyjne i tam właśnie ulokować swoją działalność gospodarczą.
Okazało się jednak, że po latach inwestycyjnej posuchy i Brzesko doczekało się złotego deszczu, a przynajmniej nadziei na taki deszcz. Oto pojawił się potencjalny inwestor, aby na wydzierżawionych na 25 lat terenach w miejscowości Bucze (tak, na tych słynnych terenach w Buczu, które przez lata niemożebnym smrodem skutecznie zatruwały mieszkańcom życie, choć podobno pieniądze nie śmierdzą) zbudować inwestycję faktycznie bardzo rzadko spotykaną, mianowicie …..tor kartingowy. Mieszkańcy Bucza podeszli do sprawy bardzo nieufnie, czemu nie można się dziwić, po tym co przeszli.
Bardzo szybko, bo już w poniedziałek 15 stycznia odbyło się spotkanie inwestora z radnymi z połączonych Komisji Gospodarki Komunalnej, Komisji Promocji i Komisji Finansów. Na spotkane przybyli też zainteresowani mieszkańcy Bucza.
Według prezentacji przedstawionej zgromadzonym przez inwestora, powstałby na wydzierżawionych terenach obiekt doprawdy niezwykły. Odbywać by się na nim miały imprezy sportowe rangi wprost światowej. Setki zawodników, na kilka dni. Inwestycja kosztowałaby na początek, bagatela …..milion Euro! A całość aż sześć milionów Euro! Jeżeli będzie powszechna zgoda, to obiekt ruszy już …..we wrześniu tego roku! Nie da się ukryć, że z wrażenia można wręcz zasłabnąć.
Niestety poza tymi informacjami nie padły żadne konkrety, nie zostały udzielone odpowiedzi na bardzo ważne pytania, a przecież przez sam fakt, że ta propozycja jest tak fantastyczna pojawiają się dodatkowe pytania i uzasadnione wątpliwości. Gwoli sprawiedliwości trzeba przyznać, że takie pytania też nie zostały zadane, więc nie można mieć pretensji do inwestora że na nie odpowiedział.
Kwota inwestycji jest szokująca, sięgająca w przybliżeniu aż 25 milionów złotych. Ma być wykonana na terenach wydzierżawionych od gminy. Czy ktokolwiek zainwestowałby taką kwotę na nie swojej działce? Czy Państwo zainwestowalibyście swoje pieniądze na cudzym gruncie? Czy ktokolwiek słyszał o czymś takim w sąsiednich gminach, albo gdziekolwiek indziej? W sąsiedniej Bochni inwestorzy zainwestują setki milionów w budowę swoich zakładów, ale wszyscy inwestują na własnych działkach, działkach które kupili od gminy. Natomiast w tym przypadku, po zakończeniu okresu dzierżawy działki na Buczu będą musiały być zwrócone gminie. Co się stanie z poczynionymi na tym terenie nakładami? Czy inwestor pozostawi je gminie w darowiźnie, czy też gmina będzie musiała zwrócić inwestorowi ich równowartość? A może gmina będzie musiała odsprzedać inwestorowi teren. Jeżeli tak, to za jaką cenę? A nawet gdyby nakłady miały być
podarowane gminie, to jakie będą koszty utrzymania tak ogromnego i zaawansowanego technologicznie obiektu? Mamy w gminie Krytą Pływalnię i widzimy, że rocznie musimy na jej utrzymanie przeznaczać ponad cztery miliony złotych, bo posiadanie takich zaawansowanych technologicznie obiektów to przecież nie tylko koszty ich wybudowania, ale również ogromne koszty konserwacji i bieżącego utrzymania, które trzeba ponosić przez lata. Samorząd gminny musi ponosić wiele pilniejszych kosztów jak choćby szkoły, sale gimnastyczne. Profesjonalne tory kartingowe nie mieszczą się w tych najpilniejszych kosztach. A jeżeli inwestor nie planuje dokonać takiej darowizny na rzecz gminy to oznacza, że będziemy musieli te nakłady odkupić? Za jaką cenę? Po co? Dlaczego inwestor nie proponuje zakupu tych terenów, tylko chce je wydzierżawić?
Czy przedstawiona została propozycja umowy dotycząca tych spraw? Czy w umowie zostały precyzyjnie określone warunki i terminy wykonania poszczególnych etapów inwestycji? Warunki rozwiązania umowy? Czy są odpowiednie kary umowne za niewywiązanie się z warunków.
Informacją która pozostawia poważną skazę na wiarygodności całego projektu, jest informacja, że jak będzie powszechna i szybka zgoda, to po uzyskaniu niezbędnych pozwoleń inwestycja ruszy już we wrześniu …..tego roku! Bądźmy poważni. To jest absolutnie niemożliwe. Inwestycja nawet w tej pierwszej części którą inwestor określił na „zaledwie” jeden milion Euro, co w przybliżeniu daje ponad cztery miliony złotych, to nie jest postawienie budki z lodami plus ze dwa trzy kibelki typu Toy Toy. Kilkumilionowa inwestycja wymaga szeregu uzgodnień z różnymi instytucjami, warunków zabudowy, pozwolenia na budowę i mnóstwa innych uzgodnień: decyzje środowiskowe, decyzja o warunkach zabudowy, decyzja o pozwoleniu na budowę. Jeżeli uwzględnimy czas potrzebny na przygotowania całej dokumentacji plus okresy odwoławcze w postępowaniach administracyjnych (z których bez wątpienia uprawnione podmioty będą korzystać) to mamy co najmniej rok intensywnej pracy. Gdyby inwestor powiedział, że planuje uruchomienie obiektu we wrześniu przyszłego roku, to być może dało by się to zrobić, chociaż termin i tak byłby niezwykle ambitny. Mówienie o wrześniu tego roku, a więc już za osiem miesięcy, jest po prostu niepoważne. Chyba że chodzi o jakąś symboliczną imprezę, np. wbicie łopaty, która to praca Grzegorzowi Wawryce ostatnio przepięknie wychodzi, a nie da się ukryć, że przed zbliżającymi się wyborami jakiś sukces, przynajmniej udawany i mocno naciągany, jest mu bardzo potrzebny.
Grzegorzowi Wawryce jakiś inwestor potrzebny jest jak tlen, bo coraz trudniej udawać gospodarczego tygrysa, zwłaszcza w porównaniu z sąsiednimi samorządami. Sąsiednia gmina miejska Bochnia ściągnęła do siebie inwestycje liczone na kilkaset milionów. W niedługim czasie ma to przynieść ok. dziesięć milionów złotych rocznie do miejskiej kasy z tytułu podatków. Gmina Bochnia i jej mieszkańcy mają prawo patrzeć w przyszłość z optymizmem. Gmina wiejska Bochnia, również z powodzeniem ściąga inwestorów do swojej strefy gospodarczej, to samo robi gmina Szczurowa w naszym powiecie. Ostatnio dochodzą informacje, że i sąsiednia gmina Borzęcin z coraz większym sukcesem przyciąga inwestorów. Na dokładkę – chyba dla większego upokorzenia Grzegorza Wawryki jako gospodarza – aż czterech przedsiębiorców, którzy kupili grunty w Borzecinie, ucieka ze swoim kapitałem właśnie z Brzeska.
Nie ma się więc co dziwić, że inwestor który deklaruje taki deszcz pieniędzy i na dokładkę w tak szybkim czasie powoduje, że Grzegorz Wawryka dąży do szybkiego rozstrzygnięcia sprawy chociaż pytań i wątpliwości jest coraz więcej. Spotkanie nie tylko niczego nie wyjaśniło, ale wręcz spowodowało, że pojawiły się dodatkowe wątpliwości. Prezentacja przedstawiona przez inwestora była oczywiście interesująca, ale może być potraktowana jedynie jako swego rodzaju przygrywka do poważniejszej dyskusji. Obecni na zebraniu mieszkańcy Bucza martwili się i pytali wyłącznie o hałas, co biorąc pod uwagę smród z jakim musieli się zmagać jeszcze niedawno, jest w pełni zrozumiałe. Radni powinni natomiast dodatkowo szczegółowo zapytać o warunki prawne i skutki finansowe dla gminy planowanego przedsięwzięcia. Niestety, na tym spotkaniu takie pytania nie padły. Po prostu nikt nie zadał podstawowego pytania: co będzie po zakończeniu umowy? Nikt, nawet członkowie Komisji Finansów o to nie zapytali, martwili się tylko o smród i czy to inwestorowi nie będzie przeszkadzało. O warunki finansowe nie zapytał nikt.
Ciekawe czy radni widzieli propozycję umowy, czy ich to w ogóle interesuje. Czy będą znowu wyrażać zgodę mającą dla gminy brzemienne skutki finansowe bez czytania. Radni obecnej kadencji tak ogólnie nie są zbyt dociekliwi. Inna sprawa, że aby pytać i prosić o wyjaśnienia, należy wiedzieć o co się pytać.
Warto sprawdzić gdzie znajduje się najbliższy tor kartingowy takiej klasy jak ten planowany w Buczu. Jak on funkcjonuje, jak oddziałuje na środowisko, jakie ma obłożenie, jakie są ekonomiczne realia, czy jest to inwestycja komercyjna prowadzona przez prywatny podmiot, czy też publiczna? Inwestor nawet w swojej prezentacji wspomniał o kilku torach w różnych miejscach w Polsce, które obecnie są nieczynne. Dlaczego tak jest? Co prawda tor w Buczu miałby być wybudowany z prywatnych środków, więc gminy nie powinno to interesować, ale trzeba się jednak trzymać jakichś realiów. To pozwoli w przyszłości uniknąć wielu przykrych niespodzianek.
Każdy poważny inwestor prowadzi dokładną analizę SWOT planowanej inwestycji, badane są wnikliwie jej mocne i słabe strony, szanse i zagrożenia. Praktycznie dla każdego przedsięwzięcia powyżej pół miliona dokonuje się niezwykle starannej analizy tzw. Due diligence (należyta staranność) obejmującej wszystkie możliwe zagrożenia. Każdy dobry przedsiębiorca coś takiego robi, inaczej nie byłby dobrym przedsiębiorcą. Taką analizę ze swojej strony bez wątpienia przeprowadzili panowie Gładyszowie. Taką analizę powinna również ze swojej strony przeprowadzić gmina Brzesko. Analiza powinna objąć ryzyko prawne i oczywiście finansowe.
Czy tor kartingowy w Buczu naprawdę jest w stanie wygenerować aż tak ogromne przychody? Czy ewentualne niepowodzenie nie odbije się w jakiś sposób na sytuacji finansowej gminy Brzesko? Tego nie wiemy, ponieważ nikt na razie nie widział żadnych warunków proponowanej umowy. Wiemy tylko, że gmina miałaby wydzierżawić grunt na 25 lat za darmo. To jest jedyna informacja dotycząca umowy – znany jest czas trwania i to że będzie to umowa nieodpłatna.
Nie można wykluczyć, że taka inwestycja ma pełne ekonomiczne uzasadnienie i powinna być zrealizowana, ale nikt też nie powinien się dziwić czy też obrażać na zadawane pytania. To są pytania które zadałby każdy rozsądny człowiek. Trzeba na nie dokładnie i wyczerpująco odpowiedzieć. Jeżeli przedsięwzięcie zostało dobrze przygotowane, to odpowiedzi na te pytania już są gotowe, ponieważ inwestor sam wcześniej sobie te pytania zadał i wszystko dokładnie przeanalizował. Nie będzie też zdziwiony, że ktoś o takie podstawowe rzeczy pyta. Gdyby się dziwił czy obrażał na zadających oczywiste pytania, to by oznaczało że ma coś do ukrycia.
Nie wiadomo jaką decyzję podejmą radni gminy Brzesko, ale na tym etapie i przy tym poziomie wiedzy, może to być jedynie decyzja kierunkowa. Ostateczna decyzja czy gmina powinna się angażować może nastąpić dopiero po bardzo szczegółowym przeprowadzeniu analizy due diligence całego przedsięwzięcia. Decyzja będzie miała skutki na najbliższe 25 lat (bo ponoć na taki okres czasu inwestor chce wydzierżawić teren). Ważne jest też na jakich warunkach finansowych dla gminy nastąpi zakończenie przedsięwzięcia. Oczywiście nie trzeba się martwic o inwestora, ponieważ jest to znany i szanowany przedsiębiorca i nie ulega wątpliwości, że jego prawnicy doskonale zadbają aby interesy mocodawcy zostały bardzo dobrze zabezpieczone. Powinniśmy się martwić o gminę Brzesko, ponieważ sądząc po dotychczasowych doświadczeniach, związanych z podpisywanymi przez gminę umowami, a zwłaszcza z ich późniejszym wykonywaniem, należy być bardzo ostrożnym. Burmistrz Wawryka odejdzie i będzie spokojnie (wtedy już z bezpiecznej wysokiej emerytury) przyglądał się jak przyszły samorząd będzie się męczył ze źle wynegocjowanymi umowami. Może być, że wtedy będzie to naprawdę śmierdząca sprawa nie tylko dla Bucza ale wręcz całej gminy i to bynajmniej nie z tej przyczyny jakiej obawiają się obecnie mieszkańcy Bucza.
Trzeba przyznać że najbardziej konkretne pytania zadał mieszkaniec Mokrzysk dotyczące wartości gruntów. Niestety odpowiedzi nie było. Szkoda, bo i tak nie uda się uniknąć tej odpowiedzi.
—
Jan Waresiak
Foto. Maciej Mazur IB