OKS, największy w regionie Klub sportowy przeżywa największy w swojej historii kryzys. Kolos na glinianych nogach walczy o przetrwanie. Młodzi członkowie Zarządu OKS mają do wykonania piątą pracę Heraklesa. Muszą posprzątać okocimską stajnię Augiasza pozostawioną im przez poprzedników – gigantomanów i mitomanów! A jest to praca godna herosów.
W świecie brzeskiego sportu od zawsze było napięcie. Istniał wyraźny podział: Okocimski Klub Sportowy i reszta planktonu sportowego, tj. cała klubowa drobnica która musiała się zadowalać tym co zostało.
Można współczuć obecnemu kierownictwu Okocimskiego, które pozostało z górą długów, ale prawdą jest, że gmina Okocimskiemu długów nie narobiła. Wprost przeciwnie – oddanie nieruchomości w bezpłatne użytkowanie, finansowanie ciągle jakichś poprawek, unowocześnień, środków na „promocję” itp. Słowem – ogromne pieniądze, jak na tak małą gminę, przeznaczone nie na sport masowy tylko w gruncie rzeczy finansowanie zawodowców i to zawodowców pochodzących w zdecydowanej większości z zewnątrz. Okocimski żył we własnym świecie. Na dodatek coroczne przekazywanie środków z budżetu gminy w konkursach grantowych w wysokości, która do białości rozpala pozostałych działaczy sportowych, bo jest odczuwana jako jawna niesprawiedliwość. Sto dwadzieścia cztery tysiące w ubiegłym roku! W sytuacji kiedy Jadowniczanka czy „Strażak” Mokrzyska mogły liczyć najwyżej na trzydzieści tysięcy, a „Olimpia” Bucze na dwadzieścia pięć tysięcy. Pozostałe kluby najwyżej po kilkanaście tysięcy, a nawet tylko po kilka tysięcy rocznie. Czy praca z młodzieżą prowadzona przez OKS posiada rozmiary aż czterokrotnie większe niż Jadowniczanki, niż „Strażaka” Mokrzyska? Czy jest pięciokrotnie większa niż „Olimpii” Bucze? Naprawdę tak jest? Skąd OKS ma aż tyle tej młodzieży i dzieci? Na dodatek wszyscy działacze sportowi doskonale wiedzą – nie jest to przecież żadna tajemnica – że Okocimski bierze opłaty od rodziców dzieci trenujących w sekcjach piłkarskich. Dlaczego więc rozlicza te sekcje z gminą po raz kolejny? Lata podwójnych standardów stosowanych wobec Okocimskiego oraz pozostałych klubów zaczynają przynosić swoje zatrute owoce. Już dłużej nie da się udawać, że nikt tego nie widzi. Władze miejskie, przyzwyczajone do pewnego sposobu postępowania, mogą jeszcze tego nie rozumieć, ale lepiej żeby się szybko przebudziły i oprzytomniały.
Przecież pozostałe Kluby w gminie Brzesko funkcjonują za ułamek procenta tego czym dysponował Okocimski. Owszem, nie są to może giganty, ale biorąc pod uwagę budżet którym dysponują, to rozmiary prowadzonej działalności oraz osiągane rezultaty są naprawdę imponujące i godne podziwu. Są kluby duże jak choćby wspomniane Jadowniczanka, „Strażak” Morzyska, czy „Olimpia” Bucze i są całkiem małe. Powstają nowe dynamiczne kluby i sekcje, jak mogąca się poszczycić imponującym dorobkiem szkoleniowym i sportowym sekcja pływacka funkcjonująca od lat dzięki ogromnemu zaangażowaniu rodziców i swojego świetnego trenera Marcina Kacera, rozwija się Brazylijskie Ju Jitsu którego brzeski przedstawiciel Jakub Kwolek jest nawet członkiem Kadry Narodowej na Mistrzostwa Świata w Hiszpanii. Jest klub tenisowy, była kiedyś bardzo dobra sekcja tenisa stołowego prowadzona przez Olimpię Bucze. Sekcja która osiągała coraz bardziej znaczące wyniki wręcz już na skalę krajową. Zamiast cieszyć się wsparciem i pomocą ze strony gminy, w uznaniu zasług Klubowi została w kolejnym roku ……. zmniejszona dotacja! To spowodowało konieczność wycofania naprawdę świetnego zespołu z rywalizacji sportowej i zredukowania szkolenia. Zmarnowane zostały rezultaty wieloletniej pracy szkoleniowej. Teraz funkcjonuje jedynie skromna sekcja dla dzieci. Gratulacje dla decydentów gminnych – jesteście niezawodni. Zawsze można na Was liczyć, jeżeli chodzi o zniszczenie czyjejś pracy!
Poza tenisem stołowym, pozostałe sekcje nie widziały nawet złotówki gminnych dotacji, inne muszą się zadowalać jakimiś groszami. Otrzymują dotacje na poziomie kilku tysięcy, czasem troszkę więcej i za to muszą pracować cały rok. Tymczasem Okocimski dysponując rocznym budżetem na poziomie dwóch milionów złotych, zdołał sobie, ot tak po prostu, narobić długów na dziewięćset tysięcy! Dla przeciętnego Klubu w Brzesku to budżet na najbliższe sto lat! Jakimi wynikami moglibyśmy się jako gmina poszczycić, gdyby ci tenisiści czy pływacy mogli dysponować budżetem na poziomie, powiedzmy, trzydzieści tysięcy rocznie? A gdyby mieli do dyspozycji chociaż dwadzieścia, czy tylko piętnaście tysięcy?
Nie da się ukryć, że Okocimski nie cieszy się wielką sympatią środowiska działaczy sportowych. Można się dąsać, ale tak jest i nie ma co udawać że jest to nieprawda. Oficjalnie się tego nie mówi, bo przez lata tak już było że Okocimski miał mocniejszą pozycję i nikt nie chciał się narażać. Okocimski miał przełożenie na media i w związku z tym jego obraz medialny był kilkakrotnie lepszy niż w tzw. obiegowej opinii. Poprzedni działacze OKS-u często z tego korzystali. Jak tylko pojawiały się trudności z zaspokajaniem różnych potrzeb OKS, to powstawał szybki raban w mediach o niszczeniu sportu itp. i natychmiast znajdował się sposób jak potrzebę zaspokoić z gminnej kasy. Rządzącym gminą wydawało się że jak nie dadzą kasy, to przegrają wybory, bo cały świat będzie oburzony z powodu tego „niszczenia brzeskiego sportu”. Działacze OKS mieli też własne ścieżki do gabinetów gminnych decydentów.
To było wygodne, ale wspominane przez niektórych z rozrzewnieniem czasy kiedy gmina pompowała w OKS po pół miliona rocznie przeszły definitywnie do historii. To se ne vrati! Medialne rabany już nie robią wrażenia. Z resztą i prasa coraz mniej entuzjastyczna, bo naprawdę trudno usprawiedliwić przegięcie które miało miejsce w ostatnich latach.
Bardzo dużo zmieniło się gminie w związku z nową ordynacją wyborczą do Rady Miejskiej. Wydaje się że te sprawy nie mają ze sobą wiele wspólnego, ale jest dokładnie przeciwnie. Teraz radni nie są wybierani w wyborach proporcjonalnych, tylko na podstawie ordynacji większościowej we własnych niewielkich jednomandatowych okręgach wyborczych. Już nie ma takiego znaczenia gwiazdorzenie po mediach, w czym niektórzy celowali. Radni muszą się liczyć nie z tym czy zostaną opisani jako nieprzyjaźni sportowi, tylko z tym co mówią i myślą wyborcy w ich własnym okręgu wyborczym. Tam natomiast kilkadziesiąt głosów potrafi przechylić szalę zwycięstwa na jedną czy drugą stronę. Na własnej skórze poczuł chłód katowskiego topora choćby obecny przewodniczący Rady Miejskiej Krzysztof Ojczyk. Tylko dwadzieścia głosów uratowało jego samorządową karier jeszcze na te cztery lata. Inni tyle szczęścia nie mieli. Wzywanie działaczy i pouczanie protekcjonalnym tonem, może jedynie przelać czarę goryczy już i tak pełną po brzegi. W sołectwach działacze sportowi dysponują – w zależności od prężności klubu – bez najmniejszego problemu kilkudziesięcioma głosami. Są to zarówno sami sportowcy, jak również ich znajomi, przyjaciele czy też członkowie rodziny. Jak się naprawdę zdenerwują, to kariera radnego skończy się tak szybko, że nawet nie zdąży się zorientować co się właściwie stało. I wszyściutko po cichu, nie będzie przy tym wielkiego, ani nawet małego szumu medialnego, bo sportowcy ani nie mają takiego przełożenia na media, ani nie ma zresztą takiej potrzeby. Przy obecnych diametralnie zmienionych zasadach wyboru radnych, zmieniły się też sposoby skutecznego działania. Bardziej liczą się przełożenia osobiste i tzw. „życie z ludźmi”. Obrazowo mówiąc, krew poleje się szybko, obficie i po cichu. Z tego co słychać, dla niektórych radnych będzie to naprawdę spore zaskoczenie.
Większość radnych jednak doskonale zaczyna wyczuwać zmianę wiatru i właśnie dlatego nie zagłosuje za dofinansowaniem klubu sportowego setkami tysięcy. W sytuacji kiedy ludzie miesiącami czekają na postawienie wiaty na przystanku, załatanie jakiejś dziury w drodze, udrożnienie jakiegoś przepustu czy zrobienie rozwalającego się mostka, nikt by czegoś takiego nigdy nie zrozumiał i nie usprawiedliwił. Żaden radny by się z tego nie wytłumaczył, i gdyby któryś zrobił coś tak nierozsądnego, to podciąłby sobie żyły. Kto tego nie rozumie ten sam sobie szkodzi i tylko do siebie może mieć pretensje.
Można współczuć młodym entuzjastom z obecnego Zarządu Okocimskiego Klubu Sportowego. Wasi poprzednicy pozostawili Wam nie tylko niewyobrażalną górę długów, ale również niechęć całego środowiska sportowego. Nie będzie Wam łatwo. Czy uda się jakoś unormować sytuację? Pewnie tak, ale nie będzie to w ciągu dwóch trzech lat, bo jest bardzo wątpliwe aby ktoś wyłożył prawie milion złotych tylko po to, żeby można było pospłacać długi. A gdzie działalność sportowa, do której przecież jest powołany klub sportowy! Zbudowanie listy stu przedsiębiorców którzy mieliby być takim zbiorowym dobroczyńcą OKS też wydaje się dość problematyczne. Przecież nikt nie ma ochoty płacić po to, żeby patrzeć jak jego krwawica idzie na spłacanie długów. Za kilkadziesiąt razy mniejszą kwotę można przecież wspierać naprawdę wspaniałe sekcje sportowe funkcjonujące w innych klubach niż OKS i mieć radość i satysfakcję widząc jak wyłożone pieniądze procentują w formie osiąganych rezultatów.
OKS ma wyrobioną markę i to jest jakiś kapitał. Pozostałym klubom trudno jest dobić się do sponsorów. To jest przewaga OKS-u nad pozostałymi klubami, ale to nie zwalnia od realnego spojrzenia na rzeczywistość. Nie ma się co obrażać. Trzeba przyjąć do wiadomości, że OKS nie jest już jakąś szczególną „perłą w koronie” brzeskiego sportu. Jest jednym z wielu klubów sportowych i, – jak wszystkie – musi się starać i działać na tych samych co inne kluby zasadach.
—
brzesko.info.pl
Autor?
nieznany szczekacz 🙂
Ten od dzików 😉
Od samego początku widać, że radnym zależy tylko na trzymaniu się koryta. 😛
Prawda boli sympatyków okocimskiego 🙂
Prawda to tylko to, że tylko Okocimski Klub Sportowy z regionu brzeskiego od 10 lat reprezentował go na szczeblu centralnym (III/II liga, I liga i II liga). ? To boli tych którzy nie wspięli się na te poziomy. 😛 Forza Okocimski Klub Sportowy naprzeciw wszystkim tym którzy w Nas nie wierzą! 🙂
Spokojnie prawda może i boli ale nie z ust człowieka który nie poradził sobie na państwowym stanowisku.