Don't Miss
Home » Felietony » Przedwyborcze manewry

Przedwyborcze manewry

wyboryPo emocjach (zwłaszcza w czasie liczenia głosów, jak również osobliwej interpretacji pojęcia cisza wyborcza przez członków PKW) związanych z wyborami do Parlamentu Europejskiego, podczas których daliśmy kilkudziesięciu osobom pięć lat dolce vita, przychodzi czas na wybory lokalne. Już za niecałe 150 dni wybierzemy nowych radnych, burmistrzów i wójtów. To wybory ważniejsze, bo dotykają nas bezpośrednio. Ci ludzie będą przez najbliższe cztery lata decydować o kierunku rozwoju naszych miejscowości. To zdecydowanie ważniejsze niż debaty o krzywiźnie banana, czy o tym ile można spuścić wody w kiblu, żeby było zgodnie z europejskimi przemyśleniami i standardami gwarantującymi pomyślność oraz szczęście ludzkości.

W Brzesku na pięć miesięcy przed wyborami sytuacja wygląda tak, że oficjalnie zamiar ubiegania się o urząd burmistrza zgłosił tylko Stanisław Pacura reprezentujący PiS. Kandydatura została zgłoszona w sposób efektowny i z przytupem, aby natychmiast bojowe sztandary starannie zwinąć i schować do piwnicy. Przynajmniej tak to wszystko wygląda. Kandydat PiS starannie unika jakichkolwiek publicznych wystąpień, nie pojawia się absolutnie na żadnych imprezach jakie mają miejsce w gminie. Nie jest to sposób postępowania właściwy dla kogoś, kto ma prawdziwy, a nie jedynie werbalny zamiar podjąć realną walkę o fotel burmistrza.

Jest prawdą, że Prawo i Sprawiedliwość stanowi na naszym terenie naprawdę bardzo mocny Brand. Nie jeden kandydat chętnie by się nim opieczętował. Należy się spodziewać, że w najbliższych miesiącach ten Brand będzie się jeszcze bardziej umacniał, na najbardziej zasłużonym robotnikiem pracującym na to wzmocnienie pozycji PiS jest ….PO, która wszelkimi sposobami stara się jak może. Już teraz przyznać się do PO to wstyd i zwyczajny obciach w towarzystwie.

Jakkolwiek by jednak szyld PiS nie był mocny, to sam – mimo wszystko – za kandydata wyborów nie wygra (tak jak Błaszczykowski sam meczu nie wygrał, mimo zapowiedzi że wygra, wygra). Nie wystarczy ogłosić: kandyduję, jestem z PiS, a wy obywatele truchcikiem teraz do urn wyborczych i na mnie głos oddawajcie (no bo jestem z PiS).

Być może oznacza to, że oficjalny kandydat PiS już spełnił swoją rolę w ewentualnych ustaleniach z obecnym burmistrzem i teraz wycofał się na „z góry upatrzone pozycje”. Takie rozwiązanie ułatwia sytuacja po europejskich wyborach i coraz bardziej realny alians partii Jarosława Gowina – w którą jest zaangażowany obecny burmistrz – z PiS. Paradoksalnie, kiepski wynik Polski Razem, a tym samym konieczność przycięcia swoich ambicji politycznych do realnych możliwości i szukania porozumienia z PiS, dało burmistrzowi Wawryce zupełnie inną pozycję. Może znowu spokojnie wyciągnąć szyld z zielonym jabłuszkiem z którym nie było wiadomo co robić przez ostatnie miesiące. Teraz już nie będzie konkurentem PiS tylko sojusznikiem. Dla PiS to również szansa na wyjście z problemu z honorem. Jeżeli faktycznie nie czuje, że może realnie zawalczyć o fotel burmistrza, to lepiej się porozumieć i zamienić potencjalna porażkę w sukces. Jak nie możesz pokonać przeciwnika, to przyłącz się do niego – taka jest stara prawda.

Ostatecznie wycofał się z walki o burmistrzowski fotel wójt Borzęcina Janusz Kwaśniak. Po ostrej wymianie ognia na przełomie roku, co było odczuwane jako wypuszczenie próbnego balonu dla wysondowania sytuacji, ostatecznie zdecydował się pozostać w bezpiecznej dla siebie gminie Borzęcin i nie podejmować ryzyka konfrontacji w Brzesku, gdzie już tradycją stają się walki na takim poziomie, jakby dzień po wyborach miał być koniec świata. Wprowadzanie cywilizowanych reguł w największej gminie w powiecie brzeskim będzie trwało jeszcze jakiś czas.

Ewentualni pozostali kandydaci, nawet jeżeli gdzieś są, to ukrywają swoje wyborcze aspiracje tak starannie i dokładnie, że nawet połączone siły ABW i CBŚ nie są w stanie ich wykryć (no chyba, że do akcji włączą się kelnerzy). W każdym razie, ci nieujawnieni jeszcze kandydaci postępując w ten sposób, skutecznie redukują swoje wyborcze szanse do absolutnego zera. Kto będzie poważnie traktował kandydata, który sam siebie nie traktuje poważnie i zamiast dać sie wyborcom poznać odpowiednio wcześniej, wyskakuje niczym z krzaków na miesiąc przed wyborami.

Bardzo często spotykam się z opiniami, że kandydaci nie chcą się wcześniej ujawnić, żeby nie zostać zniszczonym przez obecną władzę. Nie świadczy to dobrze o opinii jaką ma obecna ekipa, ale w końcu bez przesady, nie powinno się wprowadzać histerii, bo co niby ta obecna władza mogłaby zrobić, wysłać w odwiedziny „seryjnego samobójcę”?.

To prawda, że dotychczasowe doświadczenia związane z kampaniami wyborczymi w gminie Brzesko, nie napawają specjalnym optymizmem. Gdyby ktoś pokusił się o opisanie kampanii które miały miejsce w ostatnich latach – tych wszystkich podsłuchów, nagrywania rozmów telefonicznych, wykupywania gazet w kioskach z jednej strony i rozprowadzania kserokopii tekstu który został wykupiony z drugiej, te wszystkie brudne pomówienia, grzebanie w sprawach rodzinnych, to pokazałby się obraz przypominający połączenie rynsztoku z kabaretem. Nie ma się co dziwić, że nie każdy chce się kopać z koniem, albo pływać w szambie. Nie wiadomo czy w obecnej kampanii będzie tak samo, ale różnie może być.

Aż zadziwia do czego ludzie są zdolni żeby zdobyć władzę. Zachowują się tak jakby od tego zależały nie tylko ich (całkiem tłuste) pensje, ale wręcz życie. Może ktoś kiedyś zrobi z tego ciekawą pracę magisterką, taką jak np. praca Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie. Temat fascynujący

Nie mniej jednak nie ma co przesadzać. Nikomu nikt głowy nie urwie, a nawet wydaje się, że – biorąc właśnie pod uwagę tę złą opinię jaką ma władza – zbyt brutalne atakowanie konkurentów, byłoby strzeleniem sobie w kolano, ponieważ tylko potwierdzałoby fatalną opinię.

Jakiekolwiek byłyby powody odwlekania decyzji o ogłoszeniu zamiaru kandydowania, zwłoka działa na korzyść obecnego burmistrza, który, co prawda, zamiaru kandydowania jeszcze nie zgłosił, ale jest kandydatem niejako naturalnym. Przed nami dwa miesiące wakacji. Wbrew pozorom, nie jest to sezon ogórkowy w lokalnej polityce. W tym czasie obędzie się wiele różnego rodzaju festynów w sołectwach, pikników osiedlowych, turniejów sportowych (a wszystkie o puchar burmistrza). Na tych imprezach pojawi się obecny burmistrz. Jest to oczywiste i naturalne, bo jest przecież gospodarzem gminy. W ten sposób kampania będzie trwać pełną parą, a potencjalni kontrkandydaci nadal będą czaić się w krzakach.

Klasyczna kampania wyborcza, czyli tysiące ulotek, setki plakatów i dziesiątki banerów, raczej nie przyniesie sukcesu konkurentom obecnego burmistrza, bo w każdej z tych technik posiada miażdżącą przewagę. Potrzebne są zupełnie inne, niestandardowe sposoby, których obecny burmistrza nie będzie stosował, ale do tego potrzebny jest zdeterminowany kandydat, który nie będzie siedział w krzakach do ostatniej chwili. Na razie takiego kandydata nie ma.

 —

Jan Waresiak