Don't Miss
Home » Felietony » Szczepanowskie Rakowice

Szczepanowskie Rakowice

Przejście alejami starej części szczepanowskiego cmentarza nie powoduje uczucia smutku, melancholii i przemijania. Wprost przeciwnie – spokoju, trwania i myśli, że wszystkie mniejsze  czy większe problemy miną, że przecież już różne trudności były, i zawsze znalazło się jakieś rozwiązanie. To zewnętrzny świat i szum przejeżdżających za murem samochodów, wydaje się szybki, rozedrgany, goniący za sprawami, które czasem aż śmieszą swoją znikomością. Ważne dzisiaj, stają się zupełnie nieistotne już kilka dni później.

A przecież to cmentarz, więc jak to jest, że uczucie przemijania i nietrwałości dotyczy tego co na zewnątrz? Skąd się to bierze, o co chodzi? Przychodzi myśl o tym że życie się zmienia, ale się nie kończy, o tym czego uczy Magisterium Kościoła w kwestii życia wiecznego. Ale to jednak nie to. Nie każdy, kto przechodzi alejkami cmentarza rozważa zawiłe prawdy teologiczne, a jednak uczucie spokoju i trwałości mu towarzyszy. Więc o co chodzi? Po pewnym czasie pojawia się myśl, że to zasługa potężnych dębów, które tam rosną. Ich wielkość zdaje się mówić, że widziały już niejedno i jakoś ich nie wzrusza fakt, że  ktoś się akurat  bardzo spieszy, żeby się na pociąg nie spóźnić. Były świadkami światowych wojen, zarazy, pogrzebów na chłopskich furmankach, a teraz na nowoczesnych karawanach, pogrzebów bezimiennych żołnierzy pochowanych na wojskowej kwaterze, małych dzieci, które przed stu laty tak często umierały, i których ziemne groby już się zapadły, pogrzebów ofiar tragicznych wypadków drogowych i utonięć, pogrzebów ludzi znaczących dla lokalnej społeczności jak i tych najskromniejszych. Dokładnie te same drzewa patrzyły na to wszystko, bo na szczepanowskim cmentarzu są jeszcze stare dęby, zachowując ten niepowtarzalny klimat, którego próżno szukać na nowych cmentarzach, przez które przechodzi się bardzo szybko, wybrukowanych i co najwyżej obsadzonych krzewinkami i jakimiś tujami. Cmentarzami, które nie są ogrodami pamięci, ale mają chyba przypominać jakieś przydomowe ogródki.

Kiedy – zgodnie z zarządzeniami władz austriackich – również w Szczepanowie zakładano nowy cmentarz, który miał zastąpić cmentarz przy kościele, posadzone zostały na nim  dęby. Powstał, zgodnie z założeniami romantyzmu z przełomu XVIII i XiX wieku,  cmentarz – park. Groby rolnicze ocieniały drzewa, a odradzająca  się na wiosnę przyroda miała przypominać o nadziei  zmartwychwstania. W sentymentalnej symbolice dąb jest znakiem zmartwychwstania, obrazem siły i mocy. W Polsce najbardziej przyjął się właśnie ten wzór cmentarza. W przeciwieństwie do spotykanych na południu Europy cmentarzy całkowicie pozbawionych roślinności, wzorowanych na zabudowie miejskiej, i znanych z grecka nekropolis (miasto umarłych). Stąd i u nas popularne określenie cmentarza jako nekropolia, choć takiego charakteru nasze cmentarze nie mają (chyba że te najnowsze kwatery). Największe narodowe nekropolie (pozostańmy przy tym określeniu), np. Cmentarz Rakowicki w Krakowie czy  warszawskie Powązki, ale również słynny cmentarz na Rossie (obecnie niestety już nie w Polsce)  mają właśnie charakter ogrodowo-parkowy.  Wzdłuż alej rosną ogromne drzewa, będące jakby podkreśleniem starożytności cmentarza. Będące żywym, bo nie kamiennym, zwornikiem między dawnymi a nowymi laty. Do tej staropolskiej i słowiańskiej tradycji nawiązali twórcy szczepanowskiego cmentarza i dlatego – oczywiście przy zachowaniu całej proporcji skali – jest on w głównym nurcie polskiego spojrzenia na kult naszych zmarłych. Ze starym drzewostanem który się na nim znajduje, jest jeszcze jednym, nadzwyczaj cennym zabytkiem, obok bazyliki, kościoła na cmentarzu, kaplicy narodzenia, źródełka i całej tysiącletniej tradycji żywego kultu Św. Stanisława.

Według przekazu, Bogna wracając z pola, urodziła Stanisława – przyszłego Świętego pod dębem, a następnie obmyła w pobliskim źródle. Pień tego dębu znajduje się aż do dnia dzisiejszego w ołtarzu Kaplicy Narodzenia Św. Stanisława. Cokolwiek by nie mówić na temat okoliczności narodzin Świętego, to trzeba mieć na uwadze, że w średniowieczu ludzie zdecydowanie inną wagę przywiązywali do tego co mówili. Jeżeli więc Jan Długosz kilkaset lat po narodzeniu Św. Stanisława przytacza te okoliczności jako żywe w pamięci rodaków  Świętego, to musiały one mieć jednak jakąś podstawę. Dąb ten już w czasach narodzin Świętego pewnie nie był skromnym drzewkiem, tylko dużym drzewem. Jest też wątpliwe, by był  to samotny dąb  w szczerym polu. Pewnie w okolicy było wiele dębów. Być może nawet cały dębowy gaj.  Mijały wieki, jedne dęby umierały, z żołędzi sadziły się kolejne. Jest prawdopodobne, że dęby na cmentarzu mogą być w prostej linii potomkami tych z przed tysiąca lat. Być może nawet tego samego, którego pozostałość znajduje się w ołtarzu Kaplicy Narodzenia Św. Stanisława. Twórcy cmentarza chyba nie importowali specjalnie dębów na cmentarz, mając ich tyle w okolicy. Dęby na cmentarzu są od początku. Narysował je już w XIX wieku  Napoleon Orda umieszczając Szczepanów w swoim słynnym dziele Album Widoków Historycznych Polski poświęcony Rodakom zrysowany z natury przez Napoleona Ordę Przedstawiający miejsca historyczne od początku chrześcijaństwa w Polsce (r. 965), ruiny zamków obronnych z czasów wojen tureckich, tatarskich, krzyżackich, kozackich i szwedzkich. Piękne rezydencye, świadczące o przeszłości i cywilizacji w tym kraju, oraz miejsca urodzenia ludzi wsławionych orężem, piórem lub nauką”.

 Nie mają może wieku sędziwego „Bartka”, ale pamiętają spory kawałek naszej historii. To pomniki, które w swoim trwaniu utrzymuje Bóg. To nie kamienie. One żyją. Człowiek może wiele. Może budować coraz bardziej zadziwiające obiekty, ale nie może sprawić, żeby na zawołanie wyrósł dwustuletni dąb. Może zasadzić w ziemi żołędzia i sprawę pozostawić czasowi. Nie może zrobić nic więcej, bo człowiek nie jest panem czasu. Spojrzenie na potężnego dęba, który był już od stu lat ogromy, kiedy nas jeszcze na tym świecie nie było, i który niewzruszenie będzie trwał co najmniej kilkaset lat (jeżeli go nie zniszczymy), po tym jak dołączymy do naszych przodków w – miejmy nadzieję – Domu Ojca, uczy pokory i dystansu do spraw.

Dęby, symbole zmartwychwstania, zostały posadzone już na początku istnienia cmentarza, aby przypominały, że cmentarz mimo wszystko nie jest miejscem wiecznego spoczynku, ale koimeterion (łac. dormitorium) miejscem odpoczynku przejściowego. To bardzo mądry symbol i warto go przypominać. Zmieniają się pory roku i wraz z nimi zmieniają się dęby. W zimie pozbawione liści, na wiosnę okrywają się bujną zielenią. W letnie upały ocieniają groby, a  jesienią zmieniają kolor i pokazują w całej okazałości co to znaczy Złota Polska Jesień.  W skali pamięci jednego pokolenia są tu „od zawsze” i niech „na zawsze” pozostaną.

Jan Waresiak

foto – poliart.biz

Podobne artykuły
„%RELATEDPOSTS%”