Don't Miss
Home » Felietony » Trujemy się i… sobie

Trujemy się i… sobie

z19136649qmapa-zanieczyszczen-powietrza-w-malopolsce-4-listoTak zwana niska emisja spalin czyli to co wydobywa się z naszych kominów, stała się ostatnio bardzo chwytliwym tematem i roztrząsana jest we wszystkich możliwych i niemożliwych miejscach, mediach, publikatorach (używano kiedyś takiego wyrażenia), a najwięcej chyba w prywatnych rozmowach. Nic dziwnego, wystarczy wyjść na zewnątrz – zwłaszcza w chłodny wieczór – aby naocznie (i przez nos) przekonać się jak bardzo powietrze wymieszane jest z kominowymi spalinami. Właściwie to aż dziw bierze, że jeszcze się wszyscy nie udusiliśmy, nie zatruli, że żyjemy. I wcale to zjawisko nie dotyczy tylko dużych miast. Jest powszechne. To, że znajdują się jeszcze tacy, którzy do pieca ładują wszystko co tylko da się spalić, jest sprawą oczywistą i powinno się ich wyłapywać, a następnie karać dosłownie jak morderców. Śmiem jednak twierdzić, że osobników o tego typu mentalności jest coraz mniej. Świadomość społeczna jednak znacząco nam wzrosła. Czarny, gęsty, duszący dym to najczęściej efekt spalania węgla. Wiem, bo sam palę węglem i mam porównanie jak dymiło mi się z komina dawniej, a jak obecnie. I niech nikt mi nie wmawia, że kupuję najgorsze jego gatunki. Kupuję taki jaki jest na składzie, a że jest podłej jakości to jaki ja mam na to wpływ? Wiele ostatnio mówi się, a i robi, o akcji dopłacania do wymiany pieców i całych systemów grzewczych, zachęca wręcz do składania wniosków o takie dopłaty bo podobno są na to pieniądze. Wszystko pięknie, lecz zapytam się w tym miejscu, kto – po tej jednorazowej dotacji – dopłaci setkom (jeśli nie tysiącom) ludzi do rachunków za gaz, prąd lub ekologiczny groszek. Ludzie, zwłaszcza starsi i chorzy, no i ci z malutkimi dziećmi, potrzebują więcej ciepła niż np. ci w kwiecie wieku, a ciepło ekologiczne kosztuje. Skąd więc na nie brać? O tym już się nie mówi. W tym miejscu pora powiedzieć kilka słów o tym drugim „truciu”. Rząd i jego ekologiczno energetyczna polityka, to jest takie właśnie „trucie” społeczeństwu o walce z zanieczyszczonym powietrzem. Niby mówi się o tym, uchwala przepisy, nakazuje – czytałem niedawno, że będzie się karać samorządy za mało skuteczne prowadzenie walki z niską emisją – a w rzeczywistości robi się coś zupełnie przeciwnego. No bo jak wytłumaczyć fakt obciążenia branży energetycznej kosztami utrzymania nierentownych kopalń? Przekonamy się o tym na własnej skórze zaraz po nowym roku, od kiedy to zapowiadane są podwyżki (między innymi) cen prądu. Przecież gdyby prąd i gaz były relatywnie tanie, nikt nie brudziłby sobie rąk dokładaniem do pieca, a z kominów zamiast gazowej smoły leciałaby co najwyżej para wodna. Węgiel, skoro go już mamy wydobywajmy, lecz nie do celów  grzewczych, a przetwórczych. Przecież np. cała branża chemiczna z węgla korzysta. No cóż, górnicy mają prężne związki zawodowe, w razie potrzeby kilofy i odwagę walczyć o swoje. Reszta nadal będzie wdychać truciznę. Tylko po co to „trucie” rządzących o walce z zanieczyszczeniami snującymi się z kominów, skoro w rzeczywistości nic tak naprawdę nie robi się w kierunku systemowego rozwiązania tego problemu. Wręcz przeciwnie, tyle że tak jakoś po cichu.

TTKW