Don't Miss
Home » Felietony » Uśmiech krokodyla

Uśmiech krokodyla

Słyszeli Państwo o Wandalach? Było kiedyś takie wschodniogermańskie plemię. Przeszli jak tsunami przez Europę, podbijając kolejne prowincje dogorywającego imperium rzymskiego. W 455roku zdobyli Rzym i zrobili totalny Sajgon. Jak szybko przyszli, tak szybko zniknęli. Historia zna wiele takich dziejowych tsunami. Wandalowie zapisali się jednak w sposób szczególny w pamięci. Obok zniszczeń, wnieśli jeszcze inny wkład w historyczne dziedzictwo ludzkości. Dali swoje imię jednej z form aktywności społecznej. Oto tępe, bezmyślne i bezsensowne niszczenie cudzych osiągnięć zostało nazwane wandalizmem. To właśnie dlatego większość może powiedzieć, że słyszała o wandalach, chociaż nie wiedziała, że było takie plemię.

Zarząd Województwa Małopolskiego podjął w ostatnim czasie inicjatywę której Wandalowie by się nie powstydzili.  Zlikwidować wszystkie filie Biblioteki Pedagogicznej, a liczące czasem po kilkadziesiąt tysięcy woluminów księgozbiory, przenieść do trzech punktów tj. w Tarnowie, Nowym Sączu i Krakowie. To, według pomysłodawców, ma oczywiście …… podnieść dostępność do księgozbioru. Taką odkrywczą metodę podnoszenia dostępności objawił ostatnio sam V-ce Marszałek Województwa Małopolskiego No cóż, święta idą, wiec powodowani chrześcijańskim miłosierdziem, nie będziemy się pastwić nad człowiekiem. Można jedynie powiedzieć, że słuchając takiego rozumowania, zastanawiam się czy On naprawdę tak myśli, czy tylko tak mówi? Nieodmiennie w takich sytuacjach przypomina mi się znany dowcip o milicjancie i logicznym myśleniu. Nie wiem czy Pan V-ce Marszałek pracował kiedykolwiek w milicji, ale ze swoją logiką służył chyba jako muza dla twórcy  tego dowcipu. Ma Pan w domu akwarium Panie Marszałku?. Nie ma Pan?

Z formalnego punktu widzenia biblioteki prowadzone przez samorząd wojewódzki podlegają wojewódzkiej Zwierzchności. Zarząd ma prawo zrobić jak chce. Przed rokiem, tym, a nie innym ludziom daliśmy to prawo. Inna sprawa, że wtedy nie głosili, że jak tylko zostaną wybrani, to zaraz w drodze wdzięczności, zlikwidują bibliotekę. Pewnie byśmy im nie dali sposobności do takiego wywdzięczania się. Niestety demokracja u nas jeszcze ogranicza się do oddania głosu raz na cztery lata. Bardzo wiele wtedy zależy od wielkości i ilości plakatów, a ostateczny sukces jest wynikiem pracy krawca, sztuki fryzjerskiej i osiągnięć dentystycznych. Bieli uzębienia kandydaci elektoratowi nie żałują. Podobno wyszczerzone uzębienie polityka, jest jak u krokodyla – nie wiadomo czy tylko tak sobie pokazuje, czy chce zjeść widza (wyborcę). Czas wyborczych umizgów  szybko mija, i okazuje się, że oczywiście chcą nas zjeść, a apetyt mają ogromny. Społeczeństwo już nie jest do niczego potrzebne i najlepiej by zrobiło, jakby wykorzystało swoją okazję, żeby siedzieć cicho.  Czasami jednak nie chce i wtedy jest problem. Tak się złożyło w tym przypadku. Pomysł likwidacji biblioteki nie tylko nie spotkał się z należytym uszanowaniem, ale – o zgrozo – wywołał sprzeciw. Początkowe zaskoczenie, bardzo szybko przerodziło się w oburzenie. Za kogo oni się mają?!. Nikogo się nie zapylali, nikt nie sprawdził czy ta biblioteka jest komuś potrzebna. Zwykła kultura powinna skłonić do zapytania choćby samorządy gminne i powiatowe, co oni na ten temat myślą. W końcu to jest dla ludzi, którzy tu mieszkają. Błyskawicznie rozeszła się wiadomość po sieci. Wydrukowane zostały listy na podpisy i w niezwykle szybkim czasie zebrano ponad trzy tysiące podpisów pod protestem. Z dnia na dzień tych podpisów przybywa i wygląda na to, że na tym nie koniec. Gdyby biblioteka nie była potrzebna, to nikt by się tam specjalnie nie przejmował, nie  zadawał sobie trudu, żeby chodzić i zbierać podpisy, żeby zachęcać do przyłączenia się. Dodatkowo uruchomiona została zbiórka podpisów w formie elektronicznej www.bibliotekabrzesko.info

Zachwycająca jest postawa wszystkich, którzy się przyłączyli. Jest wśród nich wielu ludzi, którzy osobiście z biblioteki nie korzystają, ale mają znajomych czy sąsiadów, którzy się uczą i potrzebują korzystać z naukowych zbiorów. Rozumieją to i wspierają akcję protestacyjną. Potrafią popatrzeć dalej niż czubek własnego nosa (odwrotnie niż członkowie Zarządu Województwa Małopolskiego) i wiedzą, że są instytucje które wszystkim służą.

Widocznie Członkowie Zarządu Województwa – wzorem Najwyższych  Zwierzchności – uważają, że jako źródło wiedzy wystarczy Wikipedia (choć może im faktycznie wystarcza). Sami już wszystko wiedzą, więc im biblioteki nie potrzebne. Kto by się tam uczył, czytał, dowiadywał się i pytał. Z kolei progenitura członków Zarządu, dzięki zaradności tatusiów, nie musi studiować zaocznie. Pogłębia swoją wiedzę na dziennych studiach na renomowanych uczelniach w ”stolicy prowincji” (to z Niewolnicy Isaury, jeżeli ktoś jeszcze pamięta). Tam bibliotek jest pod dostatkiem i nikt nie zamierza ich likwidować. Niestety Panowie Członkowie Zarządu, nie wszyscy mają tak zaradnych przodków, jak Wy jesteście. Bardzo wielu młodych ludzi ciężko pracuje, najczęściej za marny ułamek waszej pensji, żeby zarobić na swoje studia. Uczą się zaocznie, walczą o swoją przyszłość. Nie mogą po prostu szurnąć się do Krakowa, żeby pożyczyć książkę w bibliotece. Luksusy wolnych dni są im obce. Postarajcie się jakoś sobie to wyobrazić. Postarajcie się patrzeć choć odrobinę dalej niż czubek własnego nosa.
W czasach gdy tyle ludzi uczy się jak jeszcze nigdy przedtem, utrzymanie w terenie bogatych źródeł wiedzy, nie tylko nie powinno być likwidowane, ale wręcz powinno być obiektem szczególnej troski ze strony samorządu. Powinny być nieustannie rozwijane, powiększane i wzbogacane.

Pewnie tego nie planowali, ale swoją nieprzemyślaną decyzją członkowie Zarządu wnieśli znaczny wkład w rozwój społeczeństwa obywatelskiego. Wymusili powstanie kolejnych mechanizmów systemu demokratycznego – kontrolę swoich poczynań przez tych, którzy ich wybrali. Tysiące ludzi zainteresowało się tym co ci radni właściwie wyprawiają. Jak już raz zwrócili na siebie uwagę, to teraz będą już na zawsze obserwowani. Pomysł likwidacji wprowadzany jest w fatalnym stylu. Nie da się ukryć, że świadczy o lekceważeniu wyborców. Zrobimy co chcemy, a za trzy lata znowu sypniemy kasą na plakaty, kupimy nowe garnitury i krawaty, znowu pokażemy jak świetnego mamy dentystę –  a wy nas wybierzecie.

Jeszcze kilka tygodni  wcześniej samorządowcy w wyścigu do Sejmu uśmiechali się szeroko z plakatów i wielkimi literami zachwalali się nawzajem – jesteśmy skuteczni. Pomysł zlikwidowania istniejącej od dziesiątków lat biblioteki nie przyszedł im przecież do głowy nagle. Dlaczego wcześniej nie mówili, że mają takie zamiary? Co prawda to były wybory do Sejmu a nie do Sejmiku Województwa, ale gdyby to było wcześniej wiadome, to paru obecnych posłów nie miałoby okazji grzać ławy sejmowej przez najbliższe cztery lata. Doskonale o tym wiedzą członkowie Zarządu, bo bardzo skrupulatnie trzymali informacje w tajemnicy. To świadczy o braku poważnego traktowania wyborców. Można oczywiście tak też zrobić. Podobno w polityce liczy się skuteczność. Uczciwość to pojęcie z innej branży, ale – mimo wszystko – jest to metoda na bardzo krótką metę. Raz zawiedzionego zaufania tak łatwo się nie odbuduje. Kto został przyłapany na próbie kombinowania, będzie na przyszłość bardzo dokładnie obserwowany. Zadziwiające, że niektórzy radni sejmiku chyba za bardzo się wczuli w politykowanie. Zapomnieli, że samorząd to jednak trochę co innego niż ogólnopolska polityka. Że Sejmik to mimo wszystko nie Sejm. Że trzeba służyć mieszkańcom, a nie partyjnym liderom. Jak można głosować ze szkodą dla mieszkańców, sąsiadów wśród których się mieszka? Komu służycie panie i panowie, komu wy właściwie służycie?! Jestem przekonany, że mieszkańcy, i już za trzy lata wyborcy, dokładnie sobie zapamiętają te nazwiska. Na szczęście nikt nie jest wybrany dożywotnio i jak jego pojęcie dobra wspólnego rozmija się z pojęciem, jakie na temat tego dobra mają sami zainteresowani, czyli wyborcy, to zawsze każda ze stron może poszukać swojego szczęścia osobno.  Wyobraźcie sobie Państwo Radni (choć to niewiarygodne), to  jednak nie ma przymusu bycia radnym do sejmiku. Szkoda, że przed podjęciem ważnych decyzji, władze nie prowadzą konsultacji. Że o swoje prawa ludzie muszą nieustannie walczyć, organizować się i protestować. W ostateczności po to się wybiera samorząd, żeby wybrani wiedzieli po co tam zostali wysłani. Niech zatem sięgną  do Wikipedii i zapoznają się ze znaczeniem słowa mandatum. Cokolwiek by nie powiedzieć, to jednak mandatum nie oznacza widzimisię.

Jan Waresiak

2 komentarze

  1. Mocne, ostre słowa, ale tylko takie oddają rozgoryczenie wobec arogancji władzy.

  2. Stary Wiarus

    No i widać jak władza dba o społeczeństwo.
    Po co jakieś ludzie ze wsi mają mieć w Brzesku bibliotekę? Przecież władza wie lepiej co dobre :), :((. Pamiętam jak było za komuny. Też władza wiedziała najlepiej jakie książki dać ludziom do czytania, a których zabronić. A nasza NOWA władza jeszcze bardziej bardziej zachłanna. Przemądrzałki postanowiły i wyliczyły, że z Brzeska jest dalej do Brzeska niż do Krakowa czy Tarnowa. No cóż, marszałka wozi kierowca, to chłopina geografii nie zna. Wiadomo, stanowiska we władzach obsadza się wg klucza „nie matura, lecz chęć szczera zrobi z Ciebie oficera”. Pamiętamy dobrze, że za komuny też tak było. Władza sama się wyżywi, a naród raz na 4 lata może sobie zagłosować. Marszałki i tak w tej kadencji zarobią tyle ile zwykły robotnik za 20 lat. Tylko dla sprawiedliwości przytoczyć trzeba następne stwierdzenie: „to nie wina Osła, że go wybrali na posła”. Cóż, samorządowców wybrali mieszkańcy większością głosów.
    I to były tyle w tym temacie.
    Ale narodowi nie pozwolić naczytanie książek, bo za dużo będzie wiedział!!!