Don't Miss
Home » Felietony » Wyborcy nie powinni mieć ani cienia podejrzenia, że radni kierują się prywatą

Wyborcy nie powinni mieć ani cienia podejrzenia, że radni kierują się prywatą

basia1Rozmowa z Barbarą Borowiecką – Radną Gminy Brzesko.

Pokonała Pani w bezpośredniej konfrontacji radnego od wielu kadencji – Przewodniczącego ustępującej Rady Miejskiej Tadeusza Pasierba. To zaskoczenie i, zaraz po sensacyjnym zwycięstwie Grzegorza Kolbusza nad Katarzyną Pacewicz-Pyrek, chyba największa niespodzianka ubiegłorocznych wyborów samorządowych. Można powiedzieć, że Dawid pokonał Goliata, jak się robi takie rzeczy?

Te wybory były inne niż poprzednie. Przede wszystkim całkowicie zmienione zostały zasady. Wprowadzone zostały okręgi jednomandatowe, a to spowodowało, że do Rady Miejskiej dostały się osoby które otrzymały największą ilość głosów w dużo mniejszym okręgu wyborczym. Miałam bardzo poważnych kontrkandydatów: pan Tadeusz Pasierb niewątpliwie uznawany za najbardziej doświadczonego kandydata Wspólnoty Samorządowej, pan Ryszard Ciaciek, który ubiegał się również o urząd burmistrza, pan Rafał Cichoński. Wyborcy zaufali jednak mnie, chociaż jestem skromnym człowiekiem i nigdy nie zabiegałam o wielką sławę. To dla mnie ogromne wyróżnienie i zrobię co w mojej mocy aby tego zaufania nie zawieść. Dostałam mandat do pracy na rzecz mojego środowiska, a to niewątpliwie jest bodźcem do mocnego zaangażowania się w rozwiązanie wielu spraw których do tej pory jakoś nigdy nie można było załatwić bo się podobno nie dało. Ale oczywiście na własnym okręgu nie poprzestanę i zawsze chętnie będę wspierać wszelkie dobre inicjatywy w całej gminie, jeżeli tylko będzie można znaleźć na to środki, bo wszyscy mieszkamy razem i nie powinno być tak, że każdy radny teraz martwi sie tylko o swój okręg wyborczy i swoich wyborców, nawet gdyby to miało być ze szkodą dla pozostałych.

Czy po tych kilku miesiącach, może Pani powiedzieć, że tak sobie wyobrażała pracę w Radzie Miejskiej, czy realia jakoś odbiegają od Pani wyobrażeń?

Jestem członkiem Komisji Oświaty, Kultury i Sportu, Komisji Zdrowia i Opieki Społecznej oraz przewodniczącą Komisji Rewizyjnej. Bycie samorządowcem to duża odpowiedzialność i mam tego świadomość. Decyzje podejmowane przez Radę Miejską nie dla wszystkich są zadowalające. Mamy dużo problemów i spraw do załatwienia, no i budżet którego nie jesteśmy w stanie powiększać na miarę tych licznych potrzeb. Trzeba dokonywać wyborów, co nie jest zadaniem łatwym. Praca w Radzie Miejskiej odbiega trochę może nie tyle od moich wyobrażeń, co od moich oczekiwań.

Nie miała Pani czasu aby obserwować prace Rady i uczyć się. Od razu została Pani rzucona na głęboką wodę – została Pani przewodniczącą jednej z najważniejszych komisji Rady Miejskiej – Komisji Rewizyjnej. Nie bała się Pani podjęcia takich obowiązków?

Nie, jeżeli chodzi o obowiązki i pracę, to się nie bałam. Nie pracuję zawodowo, jestem dyspozycyjna i byłam gotowa poświęcić tyle czasu ile będzie potrzeba, aby dobrze wykonywać obowiązki przewodniczącej tak ważnej Komisji. Wybór mojej osoby na stanowisko przewodniczącej wywołał sporo emocji, ponieważ moją kontrkandydatką była radna Maria Kądziołka – osoba która zasiada w radzie Miejskiej od wielu kadencji. Już na początku zarzucano mi że nie jestem prawnikiem i nie mam odpowiedniego wykształcenia. Zarzut o tyle dziwny, że przecież ani radny Leszek Klimek ani Maria Kądziołka również prawnikami nie są, a pełnili obowiązki przewodniczących Komisji Rewizyjnej. Sami też nie posiadają wykształcenia aż tak znowu bardzo wysokiego, aby mnie czynić z tego powodu zarzut.

Kierowanie komisją to nie tylko ładny tytuł i dodatek do diety radnego, ale przede wszystkim znajomość skomplikowanych procedur i kierowanie pracami ludzi o różnych charakterach, osobowościach i – co tu ukrywać – osobistych ambicjach, których niektórzy nawet nie potrafią i nie chcą ukrywać. Skąd Pani wiedziała że sobie z tym poradzi?

Jak już powiedziałam, nie bałam się tego wyzwania, bo w życiu musiałam wielokrotnie podejmować trudne decyzje i zawsze sobie potrafiłam poradzić. Nie uważam się za najmądrzejszą na świecie, za osobę która koniecznie musi wszystko wiedzieć. Nauczyłam się że ze wszystkim można sobie doskonale poradzić, nawet jak się samemu wszystkiego nie wie, ponieważ inni ludzie wiedzą to czego mnie brakuje i mogą się tą wiedzą podzielić, trzeba po prostu umieć się zapytać. Ja nie mam problemów z pytaniem się o sprawy których nie jestem pewna, więc tak czy inaczej dowiem się wszystkiego co jest mi potrzebne. Jeżeli chodzi o osobiste ambicje niektórych radnych, czy ich urażoną dumę, to faktycznie jest to problem. Z tym jest trudniej sobie porazić niż nawet z najbardziej skomplikowanymi sprawami, którymi Komisja musi się zajmować. Ale jestem optymistką, stopniowo wszystko powinno się ułożyć. Te osoby, na szczęście bardzo nieliczne, same chyba dojdą do wniosku, że w ten sposób nic nie osiągną.

Sam los też nie był dla Pani szczególnie łaskawy. Już na samym początku musiała Pani zmierzyć się ze słynną sprawą pana Stósa, z którą poprzednicy nie umieli, a może nie chcieli sobie poradzić przez kilka lat.

Sprawa była już na bardzo zaawansowanym etapie. Po długich i wyczerpujących obradach Komisja Rewizyjna, a w ślad za tym Rada Miejska podjęła uchwałę, że skarga pod względem terminowości rozstrzygania nie była zasadna. Pod innymi względami sprawa nie była rozpatrywana, ponieważ sprawa była na etapie rozpatrywania przez wyższe instancje.

A potem kolejny problem, może nawet jeszcze większy i nieprzyjemny – protest dotyczący wyborów na sołtysa w Jasieniu. Protest dotyczył radnego i na dokładkę członka Komisji Rewizyjnej, co powodowało, że sytuacja była jeszcze bardziej niezręczna i trudna.

To była bardzo trudna sprawa, a kilku radnych swoim zachowaniem bynajmniej jej nie ułatwiało. Rozumiem, że wchodzą emocje, ale trzeba było się zastanowić, czy taki nieprzejednany upór, to nie będzie w ostateczności wyświadczenie panu Klimkowi niedźwiedziej przysługi. Gdyby Komisja Rewizyjna, a w ślad za tym Rada Miejska odrzuciła protest, który – jak się w ostateczności okazało – miał podstawy prawne, to w jakim świetle cała Rada Miejska by się postawiła? W takich sprawach trzeba być bardzo wrażliwym i ostrożnym. Przecież to tak jakby sąd wydawał wyrok w sprawie jednego ze swoich sędziów, i na dokładkę ten sędzia był jeszcze w składzie którzy podejmuje ten wyrok. Kto by uwierzył że wyrok był sprawiedliwy? Zwłaszcza, że – jeszcze raz to stanowczo podkreślam – złożony protest miał podstawy prawne.

Przygotowując się do tej rozmowy, zapoznałem się z protokołami posiedzeń Komisji Rewizyjnej z dnia 9 i 17 marca. Łatwo nie było.

To była naprawdę nieprzyjemna sprawa bo dotyczyła nie tylko radnego Rady Miejskiej, ale jeszcze członka Komisji Rewizyjnej. Pan Leszek Klimek był na posiedzeniach Komisji na których była rozpatrywana ta sprawa, a przez lekturę protokołów można się zorientować jak się zachowywali niektórzy radni. O tendencyjnych artykułach w prasie nawet nie wspominam, bo takie postępowanie o charakterze wręcz nagonki, było dla mnie całkowicie nowym doświadczeniem. Do głowy by mi nie przyszło, że tak oczywista sprawa mogła niektóre osoby, wydawało by się poważne i domagające się dla siebie samych szacunku, skłonić do sięgania po metody absolutnie niedopuszczalne. Oby kiedyś same nie musiały w życiu doświadczyć czegoś podobnego, bo kto mieczem wojuje od miecza ginie.

Posiedzenia Komisji są jawne?

Oczywiście, ale tak z czysto ludzkiego punktu widzenia, było to niekomfortowe. Gdyby to mnie dotyczyło, to świadomie bym nie uczestniczyła w tych posiedzeniach z szacunku dla pozostałych radnych. Nie brałabym udziału w posiedzeniach w czasie kiedy był omawiany ten punkt porządku dziennego właśnie po to, żeby kolegów nie stawiać w tak nieprzyjemnej sytuacji. Każdy ma jednak swój system wartości i jakieś zasady zachowania. Pan Klimek miał formalne prawo być na Komisji i z tego prawa w całości skorzystał, czego mu nikt nie kwestionuje.

Z protokołów wynika, że miała Pani przeciwko sobie nie tylko część radnych, faktycznie dość napastliwych, ale również opinie Radcy Prawnego Urzędu i Sekretarza Gminy, który przecież również jest prawnikiem, były za tym aby negatywnie zaopiniować złożony protest.

Tak było, ale mimo wszystko trzeba było bardzo starannie zapoznać się z przepisami, bo wiedziałam że jakiekolwiek próby zlekceważenia skargi i odrzucenia jej, w przypadku gdyby okazała się zasadna, będzie w przyszłości użyta przeciwko nam, przeciwko całej Radzie Miejskiej, która będzie postrzegana jako towarzystwo broniące swoich kolegów nawet wbrew prawu. Teraz, po kilku miesiącach doświadczeń jestem przekonana, że ci którzy tak ostro domagali się odrzucenia skargi, gdyby okazało się że jednak nie mieliśmy racji, teraz pierwsi by krzyczeli, że słuszna skarga obywatela została odrzucona bo przewodnicząca Komisji Rewizyjnej była niekompetentna i wybrana wbrew wcześniejszym ostrzeżeniom, że nie ma odpowiednich kwalifikacji.

Chyba żaden z radnych obecnej Rady Miejskiej nie miałby na tyle śmiałości, żeby pójść przeciw opiniom prawników. Korzystała Pani z dodatkowych konsultacji prawnych, czy samodzielnie doszła to takich wniosków, bo w ostateczności wojewoda w ramach nadzoru prawnego uwały nie uchylił, a więc wygląda na to że miała Pani rację.

Nie korzystałam z pomocy prawników, ale jak chyba jeszcze nigdy w dotychczasowym życiu, bardzo dokładnie przestudiowałam przepisy dotyczące wyborów. Nie chcę żeby to zabrzmiało nieskromnie, ale prawdopodobnie żaden z kolegów radnych w obecnej Radzie Miejskiej nie przeczytał tyle przepisów i interpretacji na temat warunków formalnych dotyczących wyborów, co ja przygotowując się do tej sprawy. Konsultowałam to również z kolegami radnymi, w tym z panem Babiczem, który jest radcą prawnym. On również uważał, że moje rozumienie sprawy w ten sposób, że z prawnego punktu widzenia lista obecności i spis wyborców to nie to samo, jest właściwe.

Ryzyko było jednak duże, bo gdyby nadzór prawny wojewody zakwestionował uchwałę, to opozycja nie pozostawiłaby na Pani suchej nitki. Nie bała się Pani tak ryzykować?

Zrobiłam wszystko co mogłam aby uczciwie załatwić sprawę. Przepisy są takie a nie inne i dopóki się nie zmienią, to należy je ściśle przestrzegać. Nie może być tak, że będzie się robić jakiekolwiek wyjątki, że coś tam jest ważne, a coś nieważne, że lista obecności to tak jakby spis wyborców itp. zwłaszcza jeżeli dotyczy to radnych. Wiem co by było gdybym się jednak pomyliła w ocenie sytuacji prawnej – kilkoro radnych nie pozostawiło mi co do tego żadnych złudzeń, tylko na to czekali. Okazało się jednak, że to moja interpretacja przepisów była właściwa. Koledzy z Rady i Komisji mieli podobne zdanie. Rada podjęła jedynie słuszną w tych okolicznościach uchwałę i dzięki temu ocaliła swoje dobre imię – nikt teraz nie powie, że chroniliśmy kolegę nawet kosztem naruszenia prawa. Ten temat jest definitywnie zamknięty.

Dodatkowym smaczkiem tej sytuacji był fakt, że osoba która złożyła protest, dosłownie kilkadziesiąt dni wcześniej kandydowała do Rady Miejskiej z listy PiS i była konkurentem pana Leszka Klimka. Zarzuty o upolitycznianie sprawy nie były więc w opinii publicznej tak całkiem bezpodstawne.

Tak niefortunnie wyszło, ale gdyby protest złożyła inna osoba, to wszystko byłoby rozpatrywane dokładnie tak samo. Tu chodziło o naruszenie procedury dotyczącej sposobu wyboru sołtysa. Ja przecież tych przepisów nie wymyśliłam, ani nie składałam skargi. Jeżeli w czasie dyskusji nad tą sprawą wyszło, że są pewne niejasności i sposób wybierania sołtysów powinien ulec zmianie, to można te zmiany przedyskutować, nie tylko zresztą w gronie samych radnych, ale w drodze szerszych konsultacji, i wprowadzić w życie. Dopóki jednak przepisy są takie a nie inne, to należy się ich trzymać. Nie było tu żadnej polityki. Jaka zresztą niby miała by być ta polityczna korzyść dla PiS? Wręcz przeciwnie – same przykrości i kreowanie się przez pana Klimka na męczennika. Ani mnie ani nikomu pan Klimek nie przeszkadza. Jeżeli mieszkańcy Jasienia chcą mieć pana Klimka za sołtysa, to mają prawo go sobie wybrać (co zresztą później zrobili) i nikt tego nie kwestionuje.

Radny Leszek Klimek w mediach przedstawiał się jako osoba pokrzywdzona, traktowana niemal jako oszust.

Rozumiem, że dla pana Leszka Klimka była to bardzo nieprzyjemna sytuacja, ale jego reakcja była zupełnie nieprzemyślana i w ostateczności – jestem o tym przekonana – tylko mu zaszkodziła, bo słyszałam już opinie że pcha się do władzy za wszelką cenę. Gdyby mnie się przytrafiło coś podobnego, to natychmiast poparłabym wniosek o powtórzenie wyborów, a nawet prosiłabym o to, żeby stało się to jak najszybciej, żeby nikt nigdy nie mógł mi zarzucić, że sprawuję funkcję w sposób nie do końca legalny i właśnie pcham się do władzy za wszelką cenę. Trzeba zwrócić uwagę, że w tych nieszczęsnych wyborach różnica pomiędzy kandydatami wynosiła tylko dwa głosy, czyli dokładnie tyle ilu było tych nieuprawnionych do głosowania. Nikt panu Klimkowi nie zarzucał oszustwa, to była sprawa czysto techniczna, po prostu powstało niedopatrzenie ze strony organizacyjnej tych wyborów. Pan Klimek nie miał z tym nic wspólnego, i nikt mu w tym zakresie niczego nie zarzucał, bo przecież to nie on przeprowadzał wybory. Gdyby sam poparł wniosek o powtórzenie wyborów, to w niczym by mu to nie zaszkodziło, wręcz przeciwnie – byłoby to zachowanie honorowe i pokazałby wysoką klasę osobistą. Każdy by to docenił i uszanował. W ten sposób mógł nawet bardzo wiele zyskać w oczach opinii publicznej i już dawno byłby ponownie sołtysem.

Klub radnych PiS ma w radzie Miejskiej większość i prawda jest taka, że uchwała przeszła głosami wyłącznie radnych PiS.

I to bardzo niedobrze, bo w tej sprawie dokładnie wszyscy, nie wyłączając pana Leszka Klimka, powinni zagłosować za uchwałą. Z jednej strony był głośny krzyk o upolitycznianie sprawy, ale z drugiej dotarły do mnie również głosy, że „kruk krukowi oka nie wykole”, i radni bronią swojego kolegi nie oglądając się na żadne przepisy. Nadzór prawny wojewody uchwały nie uchylił, a więc była ona zgodna z prawem. Jak teraz ci radni wytłumaczą wyborcom, że stali po stronie prawa, a nie robili koledze przysługi? Nie wzięli udziału w głosowaniu ponieważ – jak się później wyraziła jedna z radnych – postanowili zbojkotować tę uchwałę. Bojkot nie jest przewidzianą formą pracy radnego. Radny może głosować za, przeciw, lub wstrzymać się od głosu. Uchwała przeszła tylko głosami radnych PiS, ale chcę jeszcze raz zwrócić uwagę, że każda uchwała Rady Miejskiej jest sprawdzana przez nadzór prawny wojewody pod kątem jej zgodności z prawem. Ta uchwała też była tak sprawdzona i nadzór prawny wojewody nie dopatrzył się niczego co by świadczyło, że uchwała w czymkolwiek naruszyła prawo. Nikt nie zaprzeczy, że obecny wojewoda nie jest z PiS, więc zarzut o upolitycznianie sprawy jest bezpodstawny. Sprawa powinna być rozpatrywana wyłącznie pod względem prawnym. Jeżeli komuś z radnych się nie podoba, że nadzór prawy wojewody uchwały nie zakwestionował, to niech publicznie oświadczy że jest lepszym prawnikiem niż prawnicy wojewody. Ta uchwała była jedyną jaka dla obrony dobrego imienia Rady Miejskiej mogła być podjęta. Wyborcy nie powinni mieć ani cienia podejrzenia że radni kierują się prywatą. Takie podejrzenie rzuca cień na Radę Miejską i obniża jej autorytet. Ludzie obserwują bardziej uważnie niż się niektórym wydaje.

Na uchwałę złożył skargę zarówno radny Klimek jak i pozostali dwaj Panowie, którzy mieli nieuregulowany status prawny i formalnie nie mogli brać w wyborach.

Zostały złożone trzy identyczne skargi, jakby skopiowane, chociaż przecież Pan Klimek nie był osobą która nie miała prawa do głosowania i już choćby z tego powodu jego skarga powinna brzmieć trochę inaczej. Widać było, że to było pismo którego autorem była jedna osoba. Radny Klimek głosował za przyjęciem dwóch skarg, nad swoją skargą formalnie nie głosował.

Głosował w sprawie skarg, których sposób załatwienia w sposób istotny jego osobiście dotyczył?

Taka była interpretacja prawna, a ja nie chciałam jeszcze bardziej zaostrzać sytuacji?

Kto wydał taką interpretację. Przecież to oczywiste, że w tej sprawie radny był osobiście zainteresowany w sposobie rozstrzygnięcia i w żadnym przypadku nie powinien głosować przy rozpatrywaniu tych skarg?

Takie było stanowisko radcy prawnego.

A to ciekawe. To chyba tylko w brzeskim samorządzie takie cuda.

Radni z klubu Pana Klimka też, bez oglądania się na brak podstaw prawnych, głosowali za przyjęciem tych skarg. Radny Klimek był konsekwentny i dwa dni po podjęciu przez Radę Miejską uchwały o sposobie załatwienia skargi na wybory sołtysa w Jasieniu czyli w dniu 24 marca złożył wezwanie w którym zażądał od Rady Miejskiej aby ta usunęła „naruszenie prawa” jakie – według niego – nastąpiło. Pozostali panowie już nie uczestniczyli dalej w skarżeniu uchwał.

Czekaliśmy z odpowiedzią na tę skargę, ponieważ chcieliśmy poznać stanowisko nadzoru prawnego wojewody. Cały czas chodziło właśnie o to, żeby mieć pewność, że uchwała była podjęta zgodnie z prawem. Ostatecznie kiedy uchwała nie została zakwestionowana w ustawowym terminie, Komisja Rewizyjna tuż przed sesją rady miejskiej w dniu 22 maja podjęła uchwałę w której odmawia uwzględnienia wezwania Pana Klimka i takie stanowisko zaprezentowała Radzie Miejskiej. Leszek Klimek złożył przez Radę Miejską Skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego na uchwałę z dnia 22 maja. Na posiedzeniu Komisji Rewizyjnej w dniu 30 czerwca zostało przyjęte uzasadnienie, które nie przychylało się do stanowiska radnego Klimka. W czasie głosowania było 4:4, tzn. radni z klubu Wspólnoty Samorządowej do którego należy pan Leszek Klimek uparcie, jeszcze raz podkreślam, wbrew obowiązującemu prawu, głosowali za poparciem nie mających umocowania w przepisach roszczeń radnego Klimka. Sam Leszek Klimek również głosował, chociaż nie powinien tego robić. To pokazuje jaka była atmosfera w czasie tych obrad. Potem się zorientował, że się jednak zagalopował i wniósł żeby napisać w protokole, że on nie głosował. Został jednak poparty przez radnych ze swojego klubu, żeby zostawił tak jak było. Najdziwniejsze, że były to radne które już kilka kadencji piastują te funkcje, i takie podstawowe rzeczy powinny wiedzieć. Rozumiem emocje, ale nie powinny one zastępować zdrowego rozsądku i lekceważenia prawa.

Po takiej godnej lepszej sprawy obronie sprawy która była nie do obrony, nawet w ogóle niewarta obrony, na sesji Rady Miejskiej w dniu 1 lipca nastąpiła radykalna zmiana w stanowisku radnego Klimka.

No tak. Niespodziewanie, ku powszechnemu zaskoczeniu, w tym chyba nawet i własnych kolegów, Pan Klimek wycofał swoją skargę, i wniósł żeby jej dalej nie przekazywać.

Rada Miejska nie zgodziła się z tym.

Nie, bo radny Klimek, który przez kilka miesięcy wykorzystując wszystkie dostępne sobie środki, zaangażował się w tę sprawę, powinien być konsekwentny. Rada Miejska to nie jest zabawka. Nie może być traktowana niepoważnie – najpierw się jej zarzuca „naruszenie prawa” i oficjalnie wzywa na usunięcia tego naruszenia, a potem nagle wszystko wycofuje, udaje że nic się nie stało i robi się minę urażonego, że jego życzenie nie jest spełniane. Rada Miejska przekazała skargę radnego Klimka do NSA wraz ze swoim stanowiskiem, oraz załączonym wnioskiem Pana Klimka o wycofanie skargi. Niech Naczelny Sąd Administracyjny zapozna się z całością materiału i wyda wyrok.

Radny Leszek Klimek w bardzo emocjonalnej wypowiedzi powołał się między innymi na Pani honor.

Pan Klimek powinien bardziej ważyć swoje słowa. Wszystko ma swoje granice. Każdy ma jakąś cierpliwość, której nie powinno się przekraczać. Sam pisał skargi nie mające żadnych podstaw prawnych, sam głosował w sprawach w których nie powinien głosować, bo był osobiście zainteresowany w sposobie rozstrzygnięcia skarg, sam głosował nad przyjęciem swojego własnego wezwania o „usunięcie naruszenia prawa” przez Radę Miejską. To jest udokumentowane w protokołach i nie da się temu zaprzeczyć. Żeby po tym wszystkim jeszcze mówić o moim braku honoru, to już absolutna przesada. Na szczęście ludzie o wiele bardziej niż by się to niektórym mogło wydawać, obserwują zachowania radnych. Jestem spokojna. Ja tę sprawę traktuję jako ostatecznie zamkniętą i mam nadzieję, że więcej takich sytuacji nie będzie, a niektórzy radni, podkreślam, bardzo nieliczni radni, przemyślą czy warto koleżeńską solidarność przedkładać nad szacunek do prawa, nawet jeżeli to prawo nie koniecznie jest dla kogoś wygodne.

Być może w pewnym sensie Komisja Rewizyjna będzie teraz miała ”kłopoty” czyli dodatkową, nieplanowaną pracę, bo z tego co wiem, przynajmniej kilka osób zamierza złożyć skargi czy też wnioski o zbadanie ich spraw z którymi nie mogą sobie z urzędnikami poradzić. Uważają, że Pani im pomoże.

Z jednej strony to dobrze że mieszkańcy doceniają prace Komisji i uważają że uczciwie zbadamy ich sprawy, ale z drugiej trzeba powiedzieć że Komisja Rewizyjna nie jest od załatwiana spraw, którymi powinien się zająć sprawnie działający urząd. Jeżeli obywatele się skarżą, to nie jest dobrze, bo oznacza że coś w urzędzie nie działa tak jak należy. Trzeba to poprawiać. Najgorzej jak urząd w sporze z obywatelem, za wszelką cenę chce postawić na swoim. Urząd miejski załatwia rocznie tysiące spraw i wydaje mi się, że ogólnie robi to bardzo sprawnie. Oczywiście nie wszystkie sprawy idą po myśli mieszkańców bo takie a nie inne są przepisy, więc oczywiste, że ludzie w takich sytuacjach nie są zadowoleni. Powinno się jednak tak sprawy załatwiać, żeby ludzie wiedzieli dlaczego jest tak a nie inaczej. Tych spraw w których załatwianie poszło niewłaściwie jest znikomy promil, ale to właśnie one, nagłośnione przez zdesperowanych obywateli, robią złą opinię całemu urzędowi miejskiemu i rzucają złe światło na wszystkich rzetelnie wykonujących swoją pracę urzędników. Dlatego uważam, że znacznie lepiej jest natychmiast się wycofać z błędnej decyzji niż brnąć w niekończące się spory. Świadomość swoich praw jest wśród mieszkańców coraz większa. Aktywnie korzystają z Internetu, są różnego rodzaju fora internetowe, gdzie można znaleźć odpowiedź na każdy problem, bo ludzie dzielą się swoim doświadczeniem i radzą jak bronić swoich praw. Urzędnicy też powinni mieć tego świadomość.

A Pani korzysta z Internetu i takich sposobów poszerzania swojej wiedzy?

Oczywiście. Korzystam zarówno w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, odpowiednich wyjaśnień i interpretacji, jak również kiedy potrzebuję jakąś ustawę. Teraz, po kilku miesiącach tak pracy w Radzie Miejskiej, która wymagała ode mnie intensywnego zapoznania się z przepisami, nauczyłam się wyszukiwać potrzebne mi informacje w Internecie. Bardzo dużo pomaga mi mąż, bo to zajmuje dużo czasu. Zawsze mogłam liczyć na mojego męża i nawet w najtrudniejszych chwilach w życiu nigdy się na nim nie zawiodłam. Obecnie też bardzo mnie wspiera. Nie tylko przez to, że szuka odpowiednich przepisów, drukuje itp. ale również wspiera mnie duchowo w trudnych momentach, których ostatnio mi nie brakowało.

Jak się Pani współpracuje z pozostałymi radnymi. Rada jest organem kolegialnym i aby coś osiągnąć, trzeba umieć współpracować. W przeszłości brzeskiego samorządu zdarzały się już różne sytuacje. Niewygodnym radnym dorabiano gębę oszołomów, był nawet przypadek, że wobec jednej radnej pozostali radni zastosowali całkowity ostracyzm i nie wybrali jej do żadnej komisji merytorycznej. Ten przypadek przejdzie chyba na stałe to kronik wstydu i kompromitacji Rady Miejskiej w Brzesku.

Staram się z każdym rozmawiać. Są jednak tacy radni którzy chcą mi chyba coś udowodnić. Na początku bardzo mnie to zaskoczyło, bo wydawało mi się że w Radzie Miejskiej zasiadają ludzie poważni. Na szczęście dotyczy to naprawdę tylko kilka osób. Zdecydowana większość jest gotowa do współpracy i ta współpraca bardzo dobrze się układa, co mnie bardzo cieszy, bo jak jest wzajemny szacunek to zawsze łatwiej się pracuje i można dojść do jakiegoś porozumienia, nawet jak nie wszystkich można zawsze w pełni zadowolić, bo nie na wszystko wystarcza pieniędzy i trzeba podejmować trudne decyzje.

Pojawiła się informacja, że w niedługim czasie obrady Rady Miejskiej oraz posiedzenia komisji merytorycznych będą transmitowanie online w Internecie. Jak się pani podoba ten pomysł?

Nie mam wielkiego doświadczenia w publicznych wystąpieniach i w związku z tym mogę popełnić jakieś przejęzyczenia, mimo to w pełni pomysł popieram. Już dawno tak powinno być. Myślę że dla mieszkańców byłaby to niezwykła możliwość zapoznania się z tym jak Rada pracuje i jak zachowują się niektórzy radni. W niektórych przypadkach budowany starannie wizerunek rozpadłby się na drobny pył. Staram się pilnować, aby protokoły z posiedzeń Komisji Rewizyjnej były w miarę możliwości jak najdokładniejsze, bo zauważyłam, że takie skrótowe nie oddają tego co się w czasie obrad naprawdę dzieje, a to zachęca niektórych radnych do zupełnie lekkiego traktowania swoich słów. Niektórzy bardzo protestują przeciw tak dokładnym protokołom, jakby się czegoś wstydzili. Ale w tej kadencji tak już będzie, i nie odstąpię od tego, aby wszystko było dokładnie zaprotokołowane tak jak miało to miejsce w trakcie obrad. Będzie tak niezależnie czy się to komu podoba czy nie. Dlatego w pełni popieram bezpośrednie transmisje w internecie. Niech ludzie wiedzą jak ich radni pracują.

Radny z natury swojej funkcji musi często kontaktować się z urzędnikami magistratu. Jak się Pani współpracuje. Nie boją się Pani jako Żelaznej Lady, z którą lepiej nie zaczynać?

Mnie się bardzo dobrze współpracuje z urzędem. Urzędnicy starają się udzielić mi pomocy w każdej sprawie z którą się zwracam. Jeżeli sami nie są w stanie jej załatwić, to udzielają mi niezbędnych informacji kto jest w tej sprawie kompetentny. Nie mam żadnych zastrzeżeń co do współpracy. Nie sądzę żeby się mnie musieli bać i jestem pewna, że tak nie jest. Zawsze staram się załatwiać wszystko w najlepszej zgodzie, nie ma sobie co nawzajem nerwów psuć.

A z Burmistrzem?

Współpracę z Burmistrzem też oceniam bardzo pozytywnie. Burmistrz stopniowo przekonuje się, że moje propozycje dotyczące koniecznych inwestycji na Osiedlu Jagiełły są przemyślane, umiarkowane, konieczne i realne do wykonania. Myślę, że jeżeli tak będzie dalej, to bardzo dużo dobrego uda się zrobić w tej kadencji.

Radny musi, a przynajmniej powinien mieć, dobre relacje ze swoim środowiskiem. Czy często przychodzą do Pani mieszkańcy ze swoimi sprawami? Bywają sytuacje, że niektórzy radni, zwłaszcza ci wielokadencyjni, zaczynają gwiazdorzyć i traktować ludzi troszkę protekcjonalnie i z wyższością. Czy dostać się na posłuchanie do radnej Barbary Borowieckiej to wielki problem? Czy ludzie przychodzą z problemami czy z pretensjami i awanturami, jak to wygląda w Pani przypadku?

Ja nie gwiazdorzę, Nigdy w życiu tak nie robiłam, to zupełnie niezgodne z moją naturą i nawet bym nie umiała tak się zachowywać. Są osoby które doceniają moją pracę i wręcz deklarują mi swoją pomoc. Są Jestem w bardzo dobrym kontakcie z mieszkańcami. Zarząd na Osiedlu mam wspaniały, działamy kolektywnie. Żadnej spawy z którą ludzie do mnie przychodzą nie zostawiam na później, tylko wszystko sprawdzam natychmiast. W ten sposób ludzie czują, że ich sprawy są ważne i są poważnie traktowane, więc nawet gdyby nie były załatwione jak potrzeba, bo np. nie było to możliwie z mojej strony, to znajduję wyrozumiałość.

Czas biegnie szybko, a cztery lata to nie tak znowu dużo czasu. Co chciałaby Pani zrobić dla mieszkańców swojego okręgu wyborczego?

Nasze Osiedle Jagiełły ma już trzydzieści lat, przez wiele lat było niedoinwestowane, ponieważ uważano że wszystkie sprawy inwestycyjne podlegają spółdzielni. Po prostu byliśmy jak gdyby państwo w państwie. Z jednym wyjątkiem – płaciliśmy podatki jak wszyscy mieszkańcy gminy, ale nie mieliśmy prawa do żadnej inwestycji. Nawet skromnego chodnika nie można się było doprosić, bo podobno drogi też należały do Spółdzielni, co, jak się okazuje, nie jest prawdą.

Występuje ogromny brak miejsca na parkingi. Przecież ludzie mają teraz samochody, a nie tak jak trzydzieści lat temu kiedy osiedle było budowane. Przygotowywane są więc projekty budowy większej ilości parkingów (zatoczek) oraz naprawy dróg i chodników. Zostanie to włączenie do budżetu na przyszły rok. Zamontowane zostały kosze na osiedlu. Niby drobna rzecz, ale cieszy, bo do tej pory mieliśmy wiaderka po farbie zamiast koszy.

Coraz bardziej zacieśnia się współpraca Spółdzielni z Gminą, czego pozytywne efekty coraz bardziej widać, a w przyszłości powinno być jeszcze lepiej. Dzięki temu jeszcze w tym roku będą środki na doposażenie istniejącego placu zabaw. Plac zabaw pomiędzy blokami 6 i 7 zmieni swoje oblicze nie do poznania. Środki na modernizację będą przeznaczone po połowie przez Spółdzielnię i Gminę.

Podjęliśmy przygotowania pod utworzenie pięknego parku wypoczynku i rekreacji. Mamy tereny i możemy wspaniale to wykorzystać. Park będzie przeznaczony zarówno dla młodzieży, jak również dla rodziców z małymi dziećmi czy też osób starszych. Każdy będzie mógł znaleźć w mim miejsce gdzie będzie mógł z przyjemnością odpocząć, spotkać się ze znajomymi. Będą tam elementy infrastruktury sportowej, ale również alejki spacerowe oraz odpowiednio zakomponowana zieleń. Jestem przekonana, że ten park będzie obiektem dumy nie tylko osiedla Jagiełły ale całego miasta.

Prace koncepcyjne już się rozpoczęły. Bardzo się z tego cieszę. Wszystkiego się w jeden rok nie zrobi, ale najważniejsze że zaczęliśmy. Jestem przekonana, że te cztery lata, to będzie dobry czas dla Osiedla Jagiełły, że bardzo wypięknieje, będzie bardziej zadbane i przyjemne. Ta kadencja odmieni wygląd Osiedla Jagiełły. A w przyszłości będzie można podejmować kolejne zadania.

A dla gminy jako całości?

Chciałabym żeby aktywność gminy jeżeli chodzi o inwestycje była zrównoważona, żeby żadne osiedle czy sołectwo nie czuło się opuszczone. Nawet kiedy trzeba by było ustąpić czasem ze swoich ambicji dla jakiegoś ważniejszego celu, to powinno się to zrobić. Oczywiście nie po to, żeby ktoś sobie budował kolejnego orlika dla zaspokojenia swojej ambicji. Ale są takie inwestycje, które powinny mieć pierwszeństwo. Radni powinni mieć wzgląd na to że, mimo wszystko, nie są radnymi wyłącznie swojego okręgu, tylko powinni się troszczyć o rozwój całej gminy.

Jan Waresiak

2 komentarze

  1. Gratuluję wywiadu-tak trzymać !

  2. Basiu jestem z Ciebie bardzo dumna ? gratuluję z całego serca ?