Informator Brzeski: Z pańskiej diagnozy wynika, że żyjemy w kraju nie do końca wolnym. Co w takim razie powinniśmy robić?
Stanisław Michalkiewicz: Przyznaję, że moja diagnoza i prognoza niestety nie napawają optymizmem, ale bywaliśmy jako naród już w gorszej sytuacji i jakoś przeszłe pokolenia sobie z tym poradziły. Nasze pokolenie i to, które nastąpi po nas czeka podobnie ciężkie zadanie, któremu trzeba będzie stawić czoła. Wolałbym się mylić, ale obawiam się, że rozwój sytuacji politycznej i gospodarczej na świecie i w Europie zmierza w złym kierunku, a nasi polscy „umiłowani” przywódcy wykazują wielką bezradność wobec zaistniałej sytuacji i ten fakt napawa mnie jeszcze większym pesymizmem.
IB: Czy uważa pan, że faktyczny stan polskiej gospodarki jest ukrywany przed Polakami?
S.M.: Rozdzieliłbym dwie rzeczy. Po pierwsze funkcjonowanie gospodarki. W tej dziedzinie dzięki temu, że 1/3 gospodarki funkcjonuje w szarej strefie, nie wygląda ona tak źle. Natomiast drugą o wiele poważniejszą sprawą jest stan finansów publicznych. Tutaj sprawa jest bardzo poważna. Dług publiczny niebezpiecznie zbliża się do sumy biliona złotych. To oczywiście grozi wielką katastrofą. Za pomocą kreatywnej księgowości można ten moment odwlekać, ale kiedyś nadejdzie chwila prawdy. Przez analogię do biesiady, kiedy grupa przyjaciół siedzi przy stole jedząc, pijąc, lulki paląc, cały czas powiększa swój rachunek. W pewnym momencie pojawia się kelner oczekując na zapłatę. I ta chwila właśnie się zbliża.
IB: Jakiś czas temu prezydent Obama ogłosił, że rejon Europy Środkowej przestaje być dla Stanów Zjednoczonych regionem specjalnego zaangażowania politycznego. Co to dla nas oznacza?
S.M.: Deklaracja prezydenta Obamy z 17 września 2009 roku była rzeczywistym wycofaniem się USA z aktywnej polityki w tym regionie. Natomiast widać w ogóle odwrót Stanów Zjednoczonych z polityki w Europie. Na konferencji w Monachium, która odbyła się w lutym, USA zapowiedziały wycofanie z Europy dwóch brygad wojska czyli połowy swoich wojsk stacjonujących na naszym kontynencie. Moim zdaniem są to objawy rejterady z polityki europejskiej. W tej sytuacji nieuchronnym jest, że politykę europejską będą kształtować strategiczni partnerzy czyli Niemcy i Rosja. Dla nas nie jest to niestety dobra wiadomość. Jakąś nadzieję wiążę z nadchodzącymi wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych. Mam nadzieję, że prezydent Obama przegra te wybory. Moim zdaniem ta administracja z polskiego punktu widzenia jest najgorszą od czasu prezydenta Roosvelta. Jeśli w wyniku wyborów doszłaby do władzy ekipa, która wróciłaby do aktywnej polityki w Europie, to jakaś szansa przed Polską by się otworzyła. Mówiąc obrazowo w tej chwili jesteśmy pomiędzy szczękami imadła, które się zaciskają, a my z wielkim trudem łapiemy oddech. Dla nas dobrze byłoby, aby te szczęki przestały się przynajmniej zaciskać. To już by coś znaczyło.
IB: Co jest w tej chwili pańskim zdaniem największym zagrożeniem dla Polski?
S.M.: Już o tym wspomniałem. Jest to strategiczne partnerstwo niemiecko – rosyjskie. W ramach tego partnerstwa utrwala się moim zdaniem w Europie podział na strefy wpływów, prawie że według linii Ribbentrop – Mołotow. Ten podział jest na tyle dla nas niebezpieczny, że pozwala Niemcom przeprowadzić swoje zamiary, które oni specjalnie nie ukrywają, a dotyczą one niejako odwrócenia wyników II Wojny Światowej. Może się to odbyć niestety tylko kosztem integralności terytorialnej Polski. Dla nas jest to perspektywa kolejnego scenariusza rozbiorowego.
IB: Co sądzi pan o aktualnym ładzie medialnym w Polsce?
S.M.: Szczerze przyznam, że decyzja KRRiTV o nie przyznaniu miejsca na multipleksie cyfrowym dla Telewizji Trwam wcale mnie nie zaskoczyła. Jest to kolejny krok w eliminowaniu niezależnych środków przekazu. Po co bowiem wyposażać polskie społeczeństwo w medium, na antenie którego mógłby się rozlec głos protestu. Lepiej żeby takiego medium nie było. W tym właśnie kierunku idą działania KRRiTV. Nie sądzę, aby Rada czyniła to z własnej inicjatywy. Po prostu wpasowuje się w szerszy program takiego działania.
IB: Czy istnieje zatem możliwość wyprowadzenia Polski na dobrą drogę?
S.M.: W pytaniu kryje się takie przekonanie, że w każdej sytuacji powinien nastąpić happy end. Niestety w tej chwili takiego dobrego wyjścia nie widzę. Szansę jak już wcześniej mówiłem upatruję w zmianie polityki amerykańskiej. Sami nie mamy siły, aby oprzeć się tym zaciskającym się szczękom. Natomiast w każdej sytuacji należy robić swoje. Nie mając nawet pewności czy doprowadzi to do zamierzonego rezultatu. W chwilach przygnębienia pocieszam się zawsze anegdotą, którą opowiadał Winston Churchill o dwóch żabach, które wpadły do kadzi ze śmietaną. Jedna z nich była pesymistką i widząc wysokie i gładkie ściany kadzi stwierdziła, że nie da rady zaczepić się swoimi łapkami, a głębokość śmietany nie pozwala jej złapania gruntu. Z rozpaczy po prostu się utopiła. Druga z nich była optymistką i stwierdzając to samo co pierwsza, nie wiedząc co zrobić, całą noc biła łapkami w tę śmietanę i nad ranem siedziała już na osełce masła, co ją uratowało. Myślę więc, że warto być żabą optymistką, ponieważ gdy nawet jeszcze nie wiemy co zrobić w danym momencie, to warto robić swoje.
Rozmawiał Tomasz Pajor
—
IB