W odpowiedzi na artykuł „Zamieszanie wokół Zespołu Pieśni i Tańca „Borzęcanie” opublikowany na stronie „Informatora Brzeskiego” oraz na innych portalach internetowych.
Szanowny Panie Piotrze Kania
Z uwagą przeczytałem list, który opublikował Pan na stronie „Informatora Brzeskiego”. Jestem zdziwiony, że zamieścił go Pan właśnie tam, gdyż jest to sprawa lokalna i w żaden sposób nie dotyczy całego powiatu. Gdyby zamieścił Pan swoje pismo na stronach GOK- u w Borzęcinie, czy Gminy Borzęcin również bym go przeczytał. Wydawało mi się, że w sprawie mojej rezygnacji po 20 latach z prowadzenia Zespołu Pieśni i Tańca „Borzęcanie” wyraziłem się na tyle jasno, że nie będę musiał do tego tematu powracać. Tymczasem Pana list otwarty, zawiera tak wiele niedopowiedzeń, a nawet nieprawdziwych informacji na mój temat, że nie mogę go pozostawić bez odpowiedzi.
Postaram się zatem krótko ustosunkować do informacji, które Pan zamieścił.
Po pierwsze: powody mojej rezygnacji z prowadzenia ZPiT „Borzęcanie” powinny być Panu dobrze znane, dlatego uznaję Pana zaskoczenie za udawane i nieszczere. Wiele razy „twarzą w twarz” rozmawialiśmy o kłopotach organizacyjnych w funkcjonowaniu zespołu. Zaznaczałem, że jeśli się to nie zmieni, dalsze prowadzenie zespołu z mojej strony nie będzie możliwe. Na pewno nie jest łatwo pozostawić mi przedsięwzięcie, które współtworzyłem przez 20 lat, zwłaszcza że pierwsze kilkanaście lat (właściwie aż do 2014 r.) było naprawdę udanych. Ostatnie kilka lat to przede wszystkim walka o przetrwanie. Właściwie warto byłoby zadać sobie pytanie, czy Gminnemu Ośrodkowi Kultury potrzebny jest obecnie jakikolwiek zespół folklorystyczny?
Spór o to, kto jest pomysłodawcą ZPiT Borzęcanie, jest wśród tych wszystkich informacji, które Pan umieścił na mój temat w Informatorze Brzeskim rzeczą najmniej istotną. Mimo to przypominam Panu, że to ja zwróciłem się do Pana do GOK-u z pomysłem założenia zespołu folklorystycznego. Mam prawo uważać, że „Borzęcanie” są moim autorskim projektem, ponieważ przez całe 20 lat, od początku istnienia zespołu jego kształt sceniczny, tańce, akompaniament, dobór pieśni są wyłącznie moim pomysłem. Podkreśla Pan, że za moją pracę otrzymywałem wynagrodzenie z budżetu gminy Borzęcin. W naszym kraju przyjęte jest zwyczajowo, że za pracę dostaje się wynagrodzenie. Uczymy się, zdobywamy wykształcenie, po to aby na swojej wiedzy i umiejętnościach zarabiać. Czy Pan jako dyrektor GOK i prezes Stowarzyszenia „Kwartet na Przedgórzu” nie dostaje pieniędzy za swoją pracę? Czy robi to Pan w ramach wolontariatu? Oczywiście, że mając pełne kwalifikacje instruktorskie nadane przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, zajmując się zawodowo zespołami, nie tylko w Borzęcinie, ale w innych miejscowościach przez wszystkie lata nie robiłem tego za darmo. Przecież to moja profesja. Rozumiem, że instruktor, którego zamierza Pan zatrudnić w przyszłości, również będzie miał za to zapłacone i nie oczekuje Pan, że będzie swoją pracę wykonywał tylko charytatywnie.
Nie rozumiem również Pana żalu, że „w trakcie tych nastu lat tylko kilka razy udało nam się zaprezentować na oficjalnych przeglądach i festiwalach, nawet tych lokalnych”. Owszem, częściej występowaliśmy poza konkursem, z oczywistego powodu – dopiero po kilku latach istnienia zespołu, byliśmy w stanie sprostać formalnym wymaganiom konkursowym. I nie chodzi tu bynajmniej o jakość prezentowanych tańców. Zna Pan regulaminy konkursów i festiwali folklorystycznych i wie Pan doskonale, że są bardzo surowe w każdym aspekcie. Przy ocenie bierze się repertuar, strój tancerzy, muzykę, skład kapeli, słowem wszystko. Jeżeli dobrze Pan pamięta, pierwsze grupy tancerzy, do czasu zakupienia przez GOK strojów, występowały w ubiorach tzw. szkolno-galowo-krakowskich, tj. spodniach od garnituru, białych koszulach, sandałkach, adidasach, itp. Wie Pan, że podczas konkursów zespołowi ludowemu musi towarzyszyć kapela ludowa, nie keyboard, który „przejdzie” w Borzęcinie, nawet za granicą, ale nie na zmaganiach o ścisłym regulaminie. Kiedy wreszcie, dopiero po kilku latach funkcjonowania zespołu, udało nam się sprostać tym podstawowym kryteriom festiwalowym, pojawiły się też pierwsze sukcesy. Niestety, grupa rozeszła się, na co miało wpływ wiele czynników; m.in. skandaliczne zamieszanie organizacyjne wokół wyjazdu do Włoch. Część młodych ludzi, czując się zlekceważonymi, odeszła z zespołu. Myślę, że dobrze Pan pamięta sytuację, o której mówię.
Jeśli chodzi o stan obecny, to nie od dwóch, ale od pięciu lat pracuję z różnymi grupami młodzieży, w tym od trzech z grupą małych dzieci. Od pięciu lat nie jesteśmy w stanie spełnić wymaganych warunków konkursowych żadnego festiwalu. Przychodzą nowe roczniki, dla których nie ma dziecięcych strojów i od nowa występujemy w sandałkach i adidasach, nie ma też kapeli. Na występy pożyczamy stroje, choć nie zawsze nam się udaje. Z okazji jubileuszu 50-lecia par małżeńskich odwołaliśmy występ najmłodszej grupy, ponieważ nie miał kto dla nich zorganizować strojów, w ich miejsce wystąpiła grupa starsza we wspomnianych strojach „szkolno-galowo-krakowskich”. Podkreślam jeszcze raz: w takich warunkach nie ma mowy o występach i rywalizacji konkursowej. Cieszę się, że wreszcie udało się Panu pozyskać pieniądze na stroje, w końcu jest Pan szefem Stowarzyszenia „Kwartet na Przedgórzu” i specjalistą od pozyskiwania środków unijnych. Rozumiem też, że z racji trudnej sytuacji finansowej gminy, nie jest łatwo znaleźć pieniądze na zespół, ale może trzeba zmienić filozofię działania i zamiast pozyskiwać pieniądze na krótkie, kosztowne eventy, starać się szukać środków na przedsięwzięcia dłuższe, jakie bardziej będą służyły dzieciom, młodzieży i całemu społeczeństwu Borzęcina.
Przy okazji przypomnę, że w powiecie brzeskim jest dużo zespołów i są to zespoły wielopokoleniowe. Występują starsi, dorośli, młodzież i dzieci. Bardzo doceniam 20-letnie zaangażowanie Pań Marii Pyrek oraz Wioletty Kwaśniak jako opiekunów, zawsze robiły, co mogły. Jak zatrzymać dzieci i młodzież w zespole, pisałem już wcześniej.
Jednak najpoważniejsza sprawa, o której Pan wspomina dotyczy dwóch książek. Jednej z nich jestem autorem, druga to moje opracowanie. Napisał Pan o mnie „Pana praca na każdym etapie realizacji zadania w całości została sfinansowana zarówno z funduszy gminnych, jak i środków zewnętrznych, na które to GOK zdobył środki. A nie były to małe fundusze, bo w okolicach 65.000 złotych”. Odczytałem to jako informację, podobnie jak i moi znajomi, że są to pieniądze, które zarobiłem u Pana w obydwu projektach. Nigdy pieniędzy w takiej wysokości nie otrzymałem. Nie mam pojęcia, skąd Pan wziął tę kwotę, ale przypuszczam, że chodzi tutaj o całą wartość dwóch projektów, realizowanych w ramach tzw. Małych projektów. Za całą kwotę, którą mi Pan przypisuje, wykonano wiele rzeczy. Było to m.in. zbieranie i opracowanie materiału do książki, konsultacje z pracownikiem naukowym, próby kapeli, wykonanie scenografii, wykład wygłoszony przez pracownika naukowego, wynagrodzenie dla drukarni za druk i oprawę książek (w przypadku tylko jednej z nich to kwota ponad 10 000 zł), nagranie płyty z przedstawienia „Wesele w Borzęcinie” i inne. Do mnie należało przede wszystkim zbieranie i opracowanie materiału oraz konsultacje naukowe. Moja praca tylko nad książką „Pieśni ludu krakowskiego” trwała ponad 2 lata. Przypominam też, że korekta obu książek została wykonana przez moją żonę całkowicie bezpłatnie. W związku z tym, że umieścił Pan na stronie gminy, stronie FB, GOK-u oraz portalu o zasięgu dwóch powiatów nieprawdziwe informacje odnośnie moich zarobków w projekcie, bardzo poważnie zastanawiam się nad podjęciem kroków prawnych w stosunku do Pana.
Jeżeli chodzi o ostatni wątek dotyczący wpływu przedstawienia „Wesele w Borzęcinie”, na wybór mnie na radnego powiatowego, to nie zamierzam się nim zajmować. Przygotowanie wesela trwało miesiące, włożyliśmy w to ogrom pracy. Ale proszę nie zapominać, że obydwa projekty były przede wszystkim promocją gminy Borzęcin, a nie mojej osoby.
Myślę także, że mieszkańcy docenili moją pracę w Radzie Powiatu, ponieważ cztery lata później zostałem wybrany ponownie, ale z wynikiem czterokrotnie większym. Czy w naszym sporze chodzi o politykę? Z mojej strony nie, bo nigdy nie mieszam swojej pracy zawodowej z moją działalnością społeczną.
Na koniec… W swoim liście pisze Pan o perspektywach dla zespołu, nowych strojach i planach. Obietnic w tej kwestii było już wiele w ciągu ostatnich kilku lat, na tym się zwykle kończyło. Wierzę, że osoba, która poprowadzi po mnie zespół zrobi to bardzo dobrze. W perspektywie obchody XX- lecia, czyli święto wszystkich byłych i obecnych członków zespołu.
Zaznaczam także, że nie zamierzam więcej wypowiadać się na temat mojej rezygnacji z prowadzenia Zespołu Pieśni i Tańca „Borzęcanie”, ponieważ sprawa została, moim zdaniem, dostatecznie wyjaśniona. Jeżeli uzna Pan, że w którymkolwiek akapicie napisałem nieprawdę, zamiast rozpisywać się w mediach, proszę skierować sprawę do sądu.
Krzysztof Przepiórka
—
materiał nadesłany