W sobotnie popołudnie Dom Ludowy w Jadownikach gościł na spotkaniu autorskim Edytę Świętek. Organizatorami spotkania byli Koło Gospodyń „Tradycja”, Biblioteka Publiczna w Jadownikach.
Edyta Świętek to młoda autorka która posiada w swoim dorobku powieści obyczajowe: „Zerwane więzi” – 2010, „Alter ego” – 2010,”Wszystkie kształty uczuć” – 2011 oraz nową powieść satyryczną wydaną w 2013 r. „Zakręcone życie Madzi Kociołek”. Podczas spotkania autorka przekazała bibliotece komplet swoich książek i już niebawem będzie możliwość ich wypożyczania.
Rozmowy z czytelnikami przeplatane były czytaniem fragmentów powieści przez samą autorkę. Spotkaniu towarzyszyła również prezentacja prac jadownickiego Koła Gospodyń „Tradycja”.
A co mówi o swojej twórczości w krótkiej rozmowie autorka:
Standardowo zapytam o początek – jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem?
Trudno mówić o konkretnym początku w rozumieniu chwili, gdy przyszedł mi do głowy impuls, który sprawił, że usiadłam do pisania. Można powiedzieć, że był to proces, trwający niemalże od zawsze. Zaczęło się oczywiście od czytania – bardzo szybko poznałam litery i w wieku trzech lat płynnie czytałam.
Z biegiem czasu przestało mi to jednak wystarczać. Odkąd tylko pamiętam, lubiłam bawić się w „pisanie książek”. W dzieciństwie zużywałam zeszyty niemalże w hurtowych ilościach, tworząc moje własne bajeczki z tekstem oraz obrazkami. Bardzo żałuję, że do chwili obecnej nie zachował się ani jeden – byłaby cudowna pamiątka.
Przez całe lata podejmowałam wiele prób przeniesienia na papier myśli krążących w mojej głowie, lecz zazwyczaj kończyło się to fiaskiem – brakowało mi czasu i cierpliwości. Dopiero w ostatnich latach zdołałam wypracować wystarczająco dużo samodyscypliny, aby nie przerywać zaczętej pracy. Pisanie pochłania bowiem mnóstwo czasu, i chodzi tutaj nie tylko o samo utrwalenie tekstu na nośnikach elektronicznych, lecz również o wielokrotne czytanie, sprawdzanie, nanoszenie poprawek, a także przemyślenia nad sposobem prowadzenia fabuły.
Myślę, że do pisania trzeba dojrzeć. Doświadczenia życiowe pozwalają spoglądać na świat ze znacznie szerszej perspektywy. Łatwiej jest pisać o np. macierzyństwie lub małżeństwie, a nawet o miłości, gdy zna się temat z autopsji.
Skąd bierzesz tematy do książek – pojawia się w nich coś z życia, czy jest to tylko fantazja?
Fabuła każdej mojej powieści jest w większej części fikcją literacką. Staram się nie przenosić do tekstów zdarzeń z realnego życia, aczkolwiek w każdej powieści znajdzie się jakiś mały pierwiastek otaczającej mnie rzeczywistości.
Generalnie nie narzekam na brak pomysłów – one powstają w mojej głowie znacznie szybciej, niż jestem w stanie je zanotować. Prócz kilku napisanych manuskryptów, mam jeszcze spory arsenał tzw. „pomysłów do zrealizowania”. Są to rzeczy odkładane przeze mnie na później, czyli na wypadek, gdyby kiedyś zabrakło mi weny twórczej. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że części z nich nie uda mi się zrealizować z prozaicznego braku czasu.
Inspiracją do napisania powieści może być jakieś faktyczne zdarzenie – to się zdarza najrzadziej, sen lub zasłyszane słowa. Najczęściej jednak są to myśli, które same materializują się w mojej głowie – po prostu pojawiają się i nie jestem w stanie uwolnić się od nich, póki nie utrwalę ich w postaci manuskryptu lub przynajmniej konspektu.
Jak wygląda proces twórczy? Idziesz na żywioł, czy pracujesz według planu?
Piszę zawsze wg sporządzonego wcześniej planu, który w trakcie pracy może ulec jedynie nieznacznym modyfikacjom. Idealna sytuacja to taka, gdy kończąc jedną powieść zaczynam myśleć nad następną. Jeśli pomysł na coś nowego pojawi się zbyt wcześnie, to wówczas trafia do wspomnianej wcześniej bazy danych i oczekuje na swoją kolej. Nie ma nic gorszego dla książki niż przerwanie pisania w momencie, gdy utrwalona jest już większa część – powoduje to wybicie się z toku myślenia. Z podobnych powodów nie można pracować nad kilkoma rzeczami jednocześnie lub przeskakiwać pomiędzy scenami. Oczywiście istnieje coś takiego jak wena twórcza, która dodaje skrzydeł i sprzyja pracy, lecz chodzi o to, aby odpowiednio ją ukierunkować.
Od której książki Twojego autorstwa poleciłabyś zacząć przygodę z Twoją twórczością?
Wszystko zależy od Czytelnika oraz tego, czego oczekuje od książek.
Książka służy nie tylko rozrywce oraz miłemu spędzeniu wolnego czasu. Myślę, że życzeniem każdego autora jest to, aby treść, którą przekazuje zapadła w pamięć na dłużej. Z tego właśnie względu zawsze polecam w pierwszej kolejności do czytania „Wszystkie kształty uczuć” lub „Zerwane więzi”.
Poza „Zakręconym życiem Madzi Kociołek” książki mojego autorstwa to powieści obyczajowe, ocierające się o romans bądź kryminał. Staram się wnieść do każdej z nich chociaż trochę humoru, lecz ich tematyka jest zdecydowanie poważniejsza.
Bardzo ważną dla mnie, jako autorki, jest książka „Alter ego” – jej bohaterka jest mi szczególnie bliska i pojawia się w kilku następnych powieściach jako postać drugoplanowa. Jedna z moich Czytelniczek określiła tę powieść jako zwierciadło kobiecej duszy.
Jeżeli ktoś poszukuje dobrej zabawy i humoru – może śmiało sięgnąć po „Zakręcone życie Madzi Kociołek”. Jednak zdecydowanie nie polecałabym jako pierwszej do czytania tej powieści osobom, które oczekują po książce czegoś więcej, niż tylko rozrywka, gdyż jest ona diametralnie inna od pozostałych. „Madzia” jest przede wszystkim satyrą, pisaną w wolnych chwilach bardziej dla zabawy niż z myślą o wydaniu. Czytelniczki, które po przeczytaniu „Madzi” zaczną szukać innych powieści mojego autorstwa, licząc na rozrywkę tej samej wagi mogą być bardzo zaskoczone, gdy wpadnie im w ręce „Alter ego” lub „Wszystkie kształty uczuć”.
Czy bohaterzy mają jakieś wzorce w rzeczywistości?
Staram się tego unikać, aczkolwiek czasami, gdy w grę wchodzi jakaś epizodyczna postać, zdarza się, że jest to ktoś ze świata realnego. Uważni Czytelnicy doszukają się jednak w moich książkach jednej niepozornej osóbki, która przewija się niemal w każdej powieści.
Zanim zacznę pisać nowy tekst, bardzo długo myślę nad jej bohaterami. Póki nie mam wyraźnej wizji, nie zabieram się do pracy. Każda postać musi mieć charakterystyczne cechy, upodobania. Przystępując do pisania oczyma wyobraźni widzę twarze moich bohaterów, w jakiś sposób oni żyją.
Czasami słyszę pytanie o to, czy jestem Niną lub Klaudią – to bohaterki książek, których narracja prowadzona jest w pierwszej osobie. Mogę zdecydowanie zaprzeczyć, żadna z nich nie jest moim odzwierciedleniem, podobnie jak nie istnieją rzeczywiste pierwowzory tych postaci.
Czy lubisz swoich bohaterów? Czy autor traktuje swoje książki jak dzieci?
Zdecydowanie tak – lubię wszystkich moich bohaterów bez wyjątku. Nawet tych negatywnych, ponieważ oni ubarwiają powieść, dodają pikanterii. I nie tyle książki, co właśnie stworzone przez mnie istoty są dla mnie niemalże jak dzieci. Pisząc powieść spędzam mnóstwo czasu razem z jej bohaterami, czasami zaczynam się z nimi utożsamiać, stają się częścią mojego życia, zżywam się z nimi – nie sposób więc odciąć się później od nich.
Postawienie kropki po ostatnim zdaniu nie przerywa emocjonalnej więzi, która tworzy się w przeciągu kilku tygodni bądź miesięcy poświęconych na pracę.
—
BH-T
Foto. Bogusław Hajduk