Don't Miss
Home » Felietony » „Powstanie Warszawskie”

„Powstanie Warszawskie”

7602079.3Obowiązkowo powinni to zobaczyć wszyscy politycy – takie słowa wypowiedział jeden z widzów, wychodząc z kinowej sali po obejrzeniu tego wstrząsającego obrazu. Bo fabularyzowane, lecz w całości zmontowane z autentycznych taśm filmowych „Powstanie Warszawskie”, jest naprawdę mocne. To film pokazujący Warszawę, bezpośrednio przed i czasie powstania w 1944 roku, taką jaka ona wtedy była. Piękną, z całymi jeszcze kamienicami i urokliwymi, zielonymi zakątkami oraz tragiczną, zrujnowaną, zburzoną, dosłownie krwawiącą. Pokazuje też ludzi. Młodych i starych, uśmiechniętych, pełnych zapału do walki, ale także przygaszonych, zatroskanych, przerażonych. Codzienne, autentyczne życie miasta skazanego na zagładę, gdzie ludzie w wojennych warunkach rodzą się, żyją i umierają. Część – ale bardzo mała – tych historycznych już ujęć znana jest widzom, choćby z telewizyjnych migawek, lecz większość kadrów to zupełna, nieznana szerzej, „nowość”, spoczywająca dotychczas w archiwach lub muzeach. Trzeba ją zobaczyć aby poczuć atmosferę tamtych dni i uzmysłowić sobie co wojna robi z ludźmi i miejscem gdzie ich dopadła. Bo naprawdę poruszające są sceny, zwykłego wydawałoby się, gotowania obiadu wśród ruin, czy suszących się, prawie nad grobami, ubrań. Równie mocno łapie za gardło scena powstańczego ślubu jak i polowego szpitala, gdzie w oczach rannych (dorosłych i dzieci) widać cierpienie, rozpacz i strach. Jak to na filmach o wojennej tematyce bywa, w „Powstaniu Warszawskim” nie brakuje martwych i okaleczonych ludzi, konających rannych czy wydobywanych spod ruin zwłok. Z jedną małą różnicą w stosunku do innych takich produkcji – tutaj wszystko jest prawdziwe!

Nieco słabszą – moim zdaniem – stroną filmu jest wspomniana wcześniej fabularyzacja. Dwaj bracia, (ich twarzy ani razu nie zobaczymy na ekranie) członkowie oddziału filmowców, mają za zadanie zarejestrować kamerą to co działo się w Warszawie w czasie powstańczego zrywu. Filmują więc miasto i ludzi, prowadząc między sobą dość niewyszukany dialog. Zamiast tego, zupełnie wystarczająca byłaby odpowiednia narracja. Bezcenne natomiast są odnowione, w części pokolorowane, prawdziwe ujęcia wojennych dokumentalistów. Zachowujące dla potomnych prawdę tamtych dni i ludzi takimi jacy byli. Dzięki tym ujęciom udało się z resztą zidentyfikować z imienia i nazwiska szereg sfilmowanych postaci, a praca powstańczych operatorów okazała się nie mniej ważna niż walka z karabinem w ręku, gdyż – jak to wyrażono w filmie – robili to po to, abyśmy teraz mogli zobaczyć jak to naprawdę wyglądało.

Kto jeszcze nie widział „Powstania”, koniecznie powinien wybrać się na niego.

TTKW

foto. ilmweb.pl