Pod hasłem „Trzeźwość – egzaminem z wolności” odbyła się w Szczepanowie 37. Diecezjalna Pielgrzymka Apostolstwa Trzeźwości.
Pielgrzymka rozpoczęła się już 29 września nocnym czuwaniem przed Najświętszym Sakramentem.
– Modlitwa zgromadziła w sanktuarium św. Stanisława kilkaset osób z całej diecezji – mówi kustosz szczepanowskiego sanktuarium ks. prał. Władysław Pasiut.
W niedzielę 30 września pielgrzymi uczestniczyli w nabożeństwie Drogi Krzyżowej, które było celebrowane przy stacjach w Panteonie Świętych i Błogosławionych.
Modlitwę prowadził dyrektor wydziału duszpasterstwa trzeźwości i osób uzależnionych tarnowskiej kurii diecezjalnej ks. prał. Zbigniew Guzy razem z reprezentantami duszpasterstwa trzeźwości z Podhala.
Po nabożeństwie w sanktuarium św. Stanisława odprawiono Mszę św. pod przewodnictwem ks. prał. Andrzeja Liszki. Uczestniczyli w niej członkowie apostolstwa trzeźwości, młodzież, Rycerze Kolumba, DSM oraz pierwszy rocznik Wyższego Seminarium Duchownego w Tarnowie. Podczas Eucharystii śpiewał szczepanowski chór sanktuaryjny.
Ks. Liszka mówił o znaczeniu wspólnoty dla prawidłowego rozwoju człowieka.
– Dlatego musimy bronić wspólnotę rodzinną, parafialną, lokalną, narodową przed tym, co ją niszczy. Przede wszystkim walczmy ze zgorszeniem, z dawaniem złego przykładu zwłaszcza dzieciom, młodzieży, ludziom walczącym z uzależnieniem. Porzućmy styl podawania alkoholu przy każdej okazji. A na nowych włodarzy, których wyłonią przyszłe wybory, wywierajmy społeczną presję, by chronili nasze wspólnoty przed zalewem alkoholu. W Tarnowie jest więcej punktów sprzedających alkohol niż aptek. Jest więc o co walczyć – w imię dobra całej wspólnoty – mówił w homilii ks. Liszka. Modlitwę zakończyła przebłagalna adoracja Najświętszego Sakramentu.
Pielgrzymi mogli wysłuchać na zakończenie spotkania trzech świadectw: osoby uzależnionej, współuzależnionej oraz abstynenta.
Pan Mietek z Podhala jest trzeźwiejącym alkoholikiem.
– Kiedyś podczas ciągu moja głowa myślała, jak tu zdobyć pieniądze na wódkę. I wymyśliła. Kiedy córka wróciła ze szkoły, wydarłem jej kolczyki z uszu, pojechałem do miasta, sprzedałem i kupiłem za to alkohol. Nie wiedziałem później, jak stanąć przed nią, kiedy wrócę do domu. Moją wolność zawdzięczam żonie, która walczyła o mnie wytrwale i pomogła mi dojść do trzeźwości. Kiedyś myślałem, że Bóg mnie nie kocha, ale dziś wiem, że jest zupełnie odwrotnie. Bóg mnie kocha. Daje mi kochających ludzi. Bez was, bez waszego świadectwa, bez trwania w trzeźwości, nie zdobyłbym się na walkę – mówił góral.
Pani Maria z Sądecczyzny po kilku latach szczęśliwego małżeństwa zauważyła, że coś niedobrego dzieje się z jej mężem.
– Zaczął pić, coraz więcej i coraz dłużej. Chwyciłam za różaniec i prosiłam swoje dzieci, aby robiły to samo, żeby nie opuszczały swojego ojca, który potrzebuje pomocy całej rodziny. Zaczęłam jeździć na czuwania na Jasną Górę w intencji trzeźwości. Zawierzyłam Maryi cały swój ból, cierpienie rodziny i chorobę męża. Pewnego dnia Janek postanowił, że pojedzie ze mną na czuwanie. Byłam szczęśliwa, że Bóg przez Maryję – w miesiącu różańcowym – uratował moje małżeństwo i mojego męża. Dzieciom wrócił ojca, a mnie ukochanego Janka. Drogie panie, proszę, nie zostawiajcie swoich mężów w trudnych chwilach. Dziś mamy gdzie szukać pomocy, są grupy wsparcia dla trzeźwiejących alkoholików, dla osób współuzależnionych czy dla dzieci alkoholików. Bierzmy do ręki różaniec i módlmy się z ufnością o trzeźwość – opowiadała pani Maria.
Marian z Porąbki Uszewskiej ma niewiele ponad 20 lat. Pochodzi z wielodzietnej rodziny.
– Dwaj moi dziadkowie byli alkoholikami i mam świadomość, ile musiał wycierpieć z tego powodu mój ojciec. Ale tato nie poszedł w ślady swojego ojca i dał nam piękny przykład trzeźwości. Ja sam postanowiłem być abstynentem w pewnej intencji. Zauważyłem, że mogę dobrze się bawić bez picia, że po imprezie nie boli mnie głowa, że mogę jechać bez lęku samochodem. Chcę także świadomie przeżywać swoje życie. Bóg daje nam swoją łaskę, ale pragnie, abyśmy ją świadomie przeżywali i wykorzystali. Podobnie jest z darem życia, chcę je przeżywać, czuć jako wolny człowiek. Pracując na stacji benzynowej zauważyłem, jak bardzo alkohol wciska się w nasze życie. Bywały dni, że zarabialiśmy na alkoholu więcej niż na paliwie! To dało mi do myślenia, jak ludzie pozwalają się wodzić za nos używkom. Postanowiłem, że taki nie będę – mówił chłopak.
—
tarnow.gosc.pl
Ks. Zbigniew Wielgosz