Don't Miss
Home » Kultura » Wspomnienia Wysockiego na deskach Szczurowskiej sceny

Wspomnienia Wysockiego na deskach Szczurowskiej sceny

IMG_9859W piątek 29 maja 2015 r. w Gminnym Centrum Kultury Czytelnictwa i Sportu w Szczurowej odbył się spektakl pt. ,,Wysocki – Powrót do ZSRR”. Jest to historia Włodzimierza Wysockiego, słynnego radzieckiego barda, ale i morfinisty i alkoholika, który na co dzień zmagał się z władzą i bezpieką ZSRR. Muzyczny spektakl oparty na zapiskach Mariny Vlady „Przerwany lot”,  listach przyjaciół Włodzimierza Wysockiego, „Umierałem sto razy” Korczaka. To historia jednej z największych postaci rosyjskiego życia kulturalnego lat 60 i 70. Głównymi aktorami byli Edward Linde Lubaszenko oraz Piotr Sieklucki przy aranżacji muzycznej Pawła Harańczyka. Pomysłodawcą oraz realizatorem inicjatywy był Teatr Nowy z Krakowa, który realizuje w Szczurowej projekt pt. 60 + Nowy Wiek Kultury.

O teatrze i aktorstwie z odtwórcami głównych postaci rozmawia Elżbieta Solak.

Elżbieta Solak: Panie Edwardzie, pierwsze studia jakie Pan rozpoczął to medycyna. Skąd więc aktorstwo..?

Edward Linde – Lubaszenko: Aktorstwo wzięło się z porywu duszy… Studiowałem medycynę, ale przy okazji miałem okazję rozpocząć współpracę ze studenckim teatrem Kalambor we Wrocławiu, wówczas bardzo znanym. I idąc za krzykiem duszy jestem aktorem…

E.S: Po tylu latach pracy, doświadczeniach oraz znajomości zawodu, w tym jego plusów i minusów mając możliwość wyboru ponownie wybrałby Pan tę profesję?

E.L-L: Zdecydowanie tak z tym, że wprowadził bym małą korektę. Mianowicie najpierw miałbym epizod sportu wyczynowego, a dopiero potem zostałbym aktorem.

E.S: Sport..?

E.L-L: Tak, to dziedzina, która niezwykle mnie interesuje.

E.S: A aktorstwo to chyba nie łatwy kawałek chleba prawda…?

E.L-L: Nie, oczywiście, że nie.. Zawód ten wymaga nie lada wyczynu. I to nie tylko pod względem fizycznym, wysiłkowym, ale także towarzyskim. Prowadzi się bardzo aktywne życie. Szczególnie jak się jest młodym i znanym aktorem.

E.S:  Lepiej czuje się Pan przez kamerą czy na deskach teatru?

E.L-L: Zdecydowanie w teatrze! Trochę dlatego, że moje pierwsze kroki stawiałem w teatrze studenckim Kalambor, na żywo. Wtedy jeszcze nie było mowy o częstych i aktywnych występach przez kamerą. Wtedy była to rzadkość i główne zajęcia aktora to był teatr. Teraz te proporcje się odwróciły. Są aktorzy, którzy grają głównie w serialach, a o teatrze nawet nie myślą. Tylko Ci, którzy podchodzą do aktorstwa zawodowo wiedzą, że jedynym miejscem, gdzie artysta się rozwija jest właśnie scena teatralna.

E.S. W tym roku obchodzimy 250 – lecie Teatru Publicznego. Istnieje on tak wiele lat, a wielu osobom nadal kojarzy się z nudą i monotonią. Skąd bierze u ludzi taka jego wizja?

E.L-L: Myślę, że to nie dlatego, że poznali teatr z tej niekorzystnej strony, ale też dlatego, że zwyczajnie są leniwi i nie chce im się iść na spektakl. Dzisiaj to związane jest także ze sporym wydatkiem. Pamiętam okres kiedy ja uczyłem się w szkołach podstawowej, później średniej. Chodziliśmy wtedy do teatru co najmniej raz w miesiącu. Teraz to jest rzadkość, albo w ogóle się nie chodzi. Nie ma po prostu tego nawyku. Teatr nie jest już źródłem artystycznego przeżycia jak film, książka. Wystawy malarskie czy koncerty ogląda się jeszcze rzadziej…

Piotr Sieklucki: A mnie ciężko jest odpowiadać za kolegów, którzy zajmują się teatrem. Zawsze kiedy robimy spektakle i wypływają one z serca, ze szczerych emocji to wychodzi to najpiękniej i wtedy jestem też w stanie przekonać widza, który siedzi i ogląda. A nie ma recepty na dobry teatr i świetny spektakl. Czasami jest to gra przypadków, czasami to historia którą opowiadamy czy się z nią utożsamiamy czy nie. A czemu kojarzy się z nudą..? Może dlatego też, że czasami teatr robi coś czego nie powinien, albo dla pieniędzy. Robi np. bajkę dla dzieci i nie ważne jaka to będzie sztuka, ale ważne ile rozejdzie się biletów i jak to uda się sprzedać. Ale nie zwracają uwagi co sprzedają. Nie jest ważny ,,materiał”, a ,,co i jak”. Byleby jak najwięcej. Nie ważne czy nudne czy nie. Ale tak działa wielu dyrektorów teatrów niestety. I to jest smutne.

E.S: Co jest trudniejsze. Rozśmieszyć publiczność czy wprowadzić w nostalgię?

P.S: Ciężko zrobić komedię przy której wszyscy się śmieją, albo sztukę, gdzie publiczność  płacze. Jedno i drugie jest niesamowicie trudnym zadaniem.

E.S. Czy warto promować teatr?

E.L-L: Oczywiście. Zwłaszcza poprzez wartościowe przedstawienia. A zacząłbym od tych kabaretowych bo one są lżejsze i łatwiejsze do wciągnięcia ludzi do teatru. Co więcej ludzie nie mają nawyku analizowania i przeżywiania. Do tego mają swoje problemy, zmartwienia.. Dopiero po pewnym czasie, oswojeniu się z teatrem warto wybierać sztuki charakteryzujące się napięciem umysłowo – uczuciowym..

E.S. Angażują się Panowie w realizację projektu Nowy Wiek Kultury. Skąd taka inicjatywa?

P.S: To jest już nasza flagowa inicjatywa można powiedzieć.  W projekcie Wiek Kultury 60+ zajmujemy się seniorami z małych gmin w Małopolsce. Projekt, który realizujemy od pięciu lat okazał się gigantycznym sukcesem. Seniorzy, po realizacji projektu skrzykują się, robią coś sami. Zakładają stowarzyszenia, robią swój teatr, swoje wycieczki.. To jest tak jakbyśmy my młodzi, trzydziestoparoletni, uczyli seniorów, że życie jest piękne, fajne i że warto wyjść do ludzi, nie zamykać się.

E.L-L: A ja muszę się pochwalić, że Teatr Nowy w Krakowie założyli moi studenci przy pewnej mojej pomocy. W związku z tym czuję się związany z tym teatrem. Dlatego też od czasu do czasu grywam w spektaklach.

E.S.: Takich zdolnych studentów ma Pan Edward…

P.S: Tak,  Pan Edward uczył mnie na 2-gim i 3-cim roku. Mam bardzo pozytywne wspomnienia z tego okresu. Bardzo polubiliśmy się. Co więcej Pan Edward bardzo nam pomógł kiedy zakładaliśmy Teatr, szukaliśmy środków.. A potem odwrotnie. Kiedy mieliśmy już możliwości funkcjonowania zaprosiliśmy Pana Lubaszenkę do współpracy.

Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów!

ES